Kuzera o „bandzie świrów”: W dobie VAR-u pewnie nie kończylibyśmy meczów tak, jak wtedy
Lada dzień minie okrągłe dziesięć lat od zapoczątkowania w stolicy województwa świętokrzyskiego legendarnej „bandy świrów”, która po dziś dzień rodzi sentyment wśród kibiców Korony Kielce. – Zrobiliśmy kawał historii dla tego klubu. Pielęgnujmy to – mówi Kamil Kuzera, członek drużyny Leszka Ojrzyńskiego.
Przypomnijmy, że w niedzielę 5 września na stadionie przy ulicy Szczepaniaka zostanie uczczony jubileusz 10-lecia kultowej drużyny żółto-czerwonych. W imprezie zapowiedzieli udział niemal wszyscy gracze oraz trener. Wydarzenie organizowane jest w ramach Budżetu Obywatelskiego.
Jednym z gości będzie Kamil Kuzera, obecnie drugi trener kieleckiego zespołu, a kiedyś ważny człowiek „bandy świrów”. – Ta grupa odcisnęła piętno na całym mieście. Cały czas się do tego miło, serdecznie i wesoło wraca. Także, na pewno to był fajny etap. Ważne, żeby cały czas czerpać z naszej historii – zaznacza.
Jak tamte czasy, pod wodza Leszka Ojrzyńskiego, wspomina były defensor „żółto-czerwonych”? – Byliśmy grupą ludzi, piłkarzy trenerów, kibiców, która de facto skazana była na pożarcie. My jednak wewnątrz odnaleźliśmy swoją siłę, wiedzieliśmy, że nie będzie lekko i musimy dać z siebie przysłowiowe 110 procent. Dawaliśmy z siebie wszystko. Tak to się budowało, tak to powstało. Historia pokazuje, że było warto – dodaje.
Kuzera zdradza, że pomimo 10 lat, grupa wciąż utrzymuje ze sobą kontakty. – Może nie na co dzień, bo to nie jest realne. Każdy prowadzi swoje życie, ale mamy ze sobą kontakt. Są grupy potworzone. Z jednym żyje się lepiej, z drugim kontakt jest gorszy, niemniej pielęgnujemy te znajomości, żeby nie przeminęły. Zrobiliśmy kawał historii dla Korony i to pielęgnujemy.
W tamtych czasach Korona Kielce charakteryzowała się ogromną walecznością i nieustępliwością. Na to zwraca uwagę również obecny drugi szkoleniowiec „żółto-czerwonych”. – Trener zaszczepił nam jedną rzecz; by gryźć i walczyć, a swoje niedociągnięcia niwelować zaangażowaniem i walką. Graliśmy wysoko, mega agresywnie, stwarzaliśmy z tego dużo sytuacji, które same się nakręcały.
– Styl i to wszystko wywołane były wyłącznie przekazami trenera. On wiedział, co dla nas na tę chwilę jest dla nas najlepsze. Wierzyliśmy, że potrafimy grać wyżej i agresywnie, a to przynosiło efekty i zdobywaliśmy bramki. Nie ma co tego porównywać do dzisiejszych czasów. I nie ma co się oszukiwać, bo w dobie dzisiejszego VAR-u pewnie nie kończylibyśmy meczów tak, jak wtedy kończyliśmy. Ale jest w porządku – kończy Kuzera.
Więcej na temat wydarzenia.
Fot. Paula Duda