Sanchez-Migallon: Gdyby nie Talant, nie wiem czy zostałbym profesjonalnym piłkarzem ręcznym
Przerwa w rozgrywkach klubowych to czas ruchów kadrowych, transferów oraz idealny moment, aby kibice mogli poznać bliżej nowe twarze, które od nowego sezonu będą reprezentowały ich ukochane barwy. Jednym z nowych nabytków ekipy Łomży VIVE Kielce jest Miguel Sanchez-Migallon. Oficjalna strona klubowa przeprowadziła ze sportowcem rozmowę.
Hiszpan przebywa obecnie na zgrupowaniu kadry narodowej, z którą przygotowuje się do udziału w zbliżających się Igrzyskach Olimpijskich. – Robię, co mogę i cieszę się tym, że tu jestem. Nawet jeśli ta przygoda skończy się dla mnie tylko na zgrupowaniu, wierzę, że zaprocentuje.
Hiszpan całą swoją dotychczasową karierę spędził na rodzimy Półwyspie Iberyjskim. Co ciekawe, w tracie juniorskiej przygody zaliczył epizod pod skrzydłami obecnego szkoleniowca Łomży Vive Talanta Dujszebajewa. Zawodnik nie ukrywa: – W transferze bardzo dużą rolę odegrał trener. Znam go od czasów juniorskich w Ciudad Real i Atletico Madryt.
– Prawda jest taka, że gdyby nie Talant, nie wiem czy zostałbym profesjonalnym piłkarzem ręcznym. Gdy miałem 15 czy 16 lat i występowałem w juniorskich zespołach Ciudad Real, mojego rodzinnego miasta, to właśnie on wraz z Raulem Gonzalezem wypatrzyli mnie i zaprosili do treningów z pierwszą drużyną. W tamtym okresie nie byłem zawodnikiem, który by się wyróżniał, a on zaufał mi od pierwszej chwili. Dzięki niemu miałem możliwość treningów z takimi graczami jak Didier Dinart, Viran Morros czy Mariusz Jurkiewicz – mówi.
– W Logroño występowałem już bardzo długo. Byłem tu szczęśliwy, ale mam 26 lat i czułem, że to odpowiedni moment, żeby zrobić krok do przodu w mojej karierze. Kiedy w trakcie sezonu Dani Dujshebaev doznał kontuzji, Łomża Vive Kielce potrzebowała specjalisty w obronie i pojawiła się szansa, bym dołączył do Kielc. To dla mnie wielka okazja, której nie mogłem odrzucić. W Kielcach jest zespół, który może wygrać Ligę Mistrzów i każdy chciałby być jego częścią. Jeśli chodzi zaś o kulisy transferu, zaskoczyło mnie to, jak szybko wszystko zostało przeprowadzone. To nie były żadne miesięczne negocjacje, bo od pierwszego telefonu do finalizacji umowy nie minął nawet tydzień! – zdradza.
To, że kielecki epizod w karierze Sancheza-Migallona będzie pierwszą zagraniczną sportową przygodą już wiemy, jednak sam zawodnik nie traktuje tego etapu jako przystanek, o czym świadczyć może fakt, że tuż przed przyjazdem do kraju nad Wisłą zaczął naukę polskiego: – Uczę się go już od dwóch miesięcy, ale jest bardzo trudny. Choć mówię po angielsku i francusku, polski za nic w świecie nie jest do nich podobny! W Kielcach na pewno rozwinę się zatem jako człowiek, ale mam też ambicje sportowe. Moim małym marzeniem jest awans do Final Four Ligi Mistrzów. Umowa jest na 12 miesięcy, ale zrobię wszystko, żeby zostać dłużej – przekonuje.
Łomża Vive sięga po bardzo uniwersalnego gracza. Domeną Migallona jest defensywa, jednak zawodnik znakomicie odnajduję się także na skrzydle. – W zeszłym roku, w lidze hiszpańskiej zdobyłem w ten sposób ponad 80 bramek. Staram się grać taktycznie, jestem dość szybki na nogach i to jest mój atut. Prezentuję hiszpańską obronę, czyli taką, w której jest dużo ruchu, współpracy z kolegami i ciągłego wypychania rywali poza dziewiąty metr. Powiedzmy, że to inteligentna defensywa. Kiedy byłem młody, dużo podpatrywałem i uczyłem się od Virana Morrosa. Teraz zwracam uwagę na Thiagusa Petrusa z Barcelony – opowiada.
Obecnie nowy gracz żółto-biało-niebieskich przebywa na obozie przygotowawczym z olimpijską kadrą narodową Hiszpanii. O wyjazd do Tokio może być jednak niezwykle trudno, czego sam zawodnik nie ukrywa. – Do Japonii poleci tylko 14 zawodników, bardzo ciężko będzie dostać się do tego grona. Na razie jest nas 18, to już drugi etap przygotowań, w trakcie którego zagramy mecz towarzyski z Portugalią. Siłą naszej reprezentacji jest to, że wszyscy się dobrze znają, zawodnicy są w kadrze od lat i wspólnie wygrali niemal wszystko, co się da. Dlatego trudno jest przebić się komuś nowemu. Niemniej robię, co mogę i cieszę się tym, że tu jestem. Nawet jeśli ta przygoda skończy się dla mnie tylko na zgrupowaniu, wierzę, że zaprocentuje, ale wciąż nie tracę nadziei – kwituje.
Całą rozmowę znajdziecie na oficjalnej stronie klubu Łomża VIVE Kielce.
fot: kielcehandball.pl