Lijewski: Na koniec poleciały łzy
Lepszego finiszu sezonu w Hali Legionów nie można było sobie wyobrazić! Po dramaturgii, zwrotach akcji i wielkich emocjach Łomża Vive Kielce pokonała w rzutach karnych Orlen Wisłę Płock 4:3. Był to ostatni mecz w zawodniczej karierze Krzysztofa Lijeskiego. - Na koniec poleciały łzy - nie ukrywał po meczu 37-latek.
Pierwszy mecz z kibicami od prawie roku dostarczył niesamowitych emocji. Po 60 minutach był remis 29:29, rzuty karne lepiej wykonywali gracze mistrzów Polski i zakończyli sezon 20/21 bez porażki. - Działo się i to bardzo dużo. Emocje, adrenalina, power, jaki dawali nam kibice, pozwoliła nam wrócić do meczu i wygrać rzutem na taśmę. Gdy gramy z Płockiem, szczególnie w domu, to nie trzeba kibiców zapraszać na mecz. Oni wiedzieli, że to jest trudny mecz, tym bardziej, że graliśmy w okrojonym składzie. Graliśmy bez wielu kluczowych zawodników - podkreślił po meczu Krzysztof Lijewski.
- Talant w swoim zwyczaju powiedział, że potrzebujemy sześciu zdrowych zawodników i bramkarza, aby walczyć z każdym. Ci, którzy byli na boisku, nie załamywali rąk i walczyli oraz dawali z siebie maksa. Komunikacja między nami musiała być jeszcze lepsza, bo Talant był zawieszony i nie było go z nami na ławce. Wszyscy byliśmy dzisiaj trenerami - zaakcentował grający trener mistrzów Polski.
W trzeciej w tym sezonie "świętej wojnie" nie brakowało spięć między graczami obu drużyn. - Pamiętam jeszcze bardziej brutalne mecze. Cieszę się, że obyło się bez wyrywania rąk, czy złamanych nosów. Graliśmy twardo, na granicy z przepisami. Do pracy sędziów wydaje mi się, że nie można było mieć zastrzeżeń. To był fajny, twardy mecz, ale co najważniejsze dla nas wygrany - skwitował doświadczony zawodnik.
Krzysztof Lijewski wiesza buty na kołku, ale zostaje w Łomży Vive Kielce. W nowym sezonie będzie asystentem Talanta Dujszebajewa.
fot: Mateusz Kaleta