Miałem to w głowie, aby się zrewanżować. W Koronie odpadliśmy z Arką w półfinale
Puchar Polski zdobyty przez Raków Częstochowa był nie tylko pierwszym trofeum wygranym przez klub, ale również pierwszym trofeum w karierze Marcina Cebuli. - Powiem szczerze, że nie do końca wiemy, co się wydarzyło. Myślę, że dopiero jak jutro wstaniemy, to zdamy sobie sprawę z tego, co zrobiliśmy. Świetnie, że stało się to w setną rocznicę powstania klubu. Teraz walczymy jeszcze o wicemistrzostwo – mówi wychowanek Pogoni Staszów, który spędził w Koronie Kielce dwanaście poprzednich lat.
Do tej pory Marcinowi Cebuli najdalej w rozgrywkach Pucharu Polski udało się dojść do półfinału. Było to w sezonie 2017/2018, kiedy reprezentował jeszcze barwy Korony Kielce. Losowanie wydawało się wtedy wymarzone. Ominięte zostały Legia Warszawa i będący wówczas rewelacją sezonu Górnik Zabrze. Na drodze do finału stanęła Koronie Arka Gdynia, a przez długi czas wszystko szło po myśli Koroniarzy. Do 80. minuty Korona Kielce prowadziła 2:0, jednak w samej końcówce bramkę kontaktową, jak się później okazało – kluczową dla dwumeczu – zdobył po błędzie Radka Dejmka Luka Zarandia. W rewanżu Korona broniła wyniku, ale zapłaciła za to najwyższą cenę, kiedy piłkę do bramki w 85. minucie wbił Marcus Vinicius. Przepadła jedna z największych szans na udział Korony w europejskich pucharach.
Nawet po zwycięstwie w Pucharze Polski Marcin Cebula wróca myślami do tamtych wydarzeń. – W Koronie odpadliśmy z Arką w półfinale. Miałem w głowie to, żeby się zrewanżować. Fajnie, że się udało – mówi w wypowiedzi dla klubowych mediów Cebula.
25-latek notuje bardzo udany sezon w Rakowie Częstochowa. W obecnych rozgrywkach strzelił już 6 bramek i zanotował 7 asyst. Dla porównania, w 150 rozegranych meczach dla Korony zdobył 7 goli i zaliczył 10 kluczowych podań.
W obecnym sezonie Marcinowi wychodzi niemal wszystko, czego dowodem są dwie wyjątkowo ładnej urody bramki nożycami. Został też nominowany w kategorii "pomocnik sezonu". Pomimo dobrej formy, w finale „Ceba” nie wpisał się na listę strzelców. – Szkoda, że trener nas nie zdjął wcześniej, bo zeszliśmy i poszło. Myślę, że to był klucz – ocenia pomocnik Rakowa.
Raków Częstochowa nie składa broni, ponieważ do końca sezonu będzie się bił o drugie miejsce z Pogonią Szczecin. - Jak najbardziej wiemy co nas jeszcze teraz czeka, walczymy o wicemistrzostwo i zrobimy wszystko żeby to drugie miejsce zostało w Częstochowie – kwituje Cebula.
Najbliższy mecz Raków Częstochowa rozegra w środę o godz. 19, a jej rywalem będzie Stal Mielec.
fot: Grzegorz Ksel
źródło: własne, Raków Częstochowa
Wasze komentarze