Falstart Korony Kielce. Widzew lepszy o dwa gole, w roli głównej rzuty karne
Korona Kielce nieudanie rozpoczęła drugą rundę piłkarskiej Fortuna 1. Ligi. Żółto-czerwoni przegrali z Widzewem Łódź 0:2, a mogli jeszcze wyżej, ale rzut karny egzwekwowany przez Pawła Tomczyka obronił Marek Kozioł. "Jedenastki" w meczu były dwie, natomiast kielczanie oddali w całym meczu tylko jeden celny strzał na bramkę rywali. To za mało, aby myśleć o zwycięstwie.
Trener Maciej Bartoszek postawił na ustawienie z trójką obrońców, nad którym Koroniarze pracowali w czasie całego okresu przygotowawczego. W szeregach gospodarzy obserwowaliśmy za to dwóch byłych zawodników klubu z Suzuki Areny – Mateusza Możdżenia i Łukasza Kosakiewicza.
Wynik spotkania, pomimo ataków z obu stron, otworzyli łodzianie w 11. minucie gry. Błąd w ustawieniu przy zamieszaniu w polu karnym, nieprzepisowym wejściem próbował nadrobić Grzegorz Szymusik. Spóźniona interwencja obrońcy nie umknęła arbitrowi spotkania. Widzew miał rzut karny. Do „jedenastki” podszedł nowy napastnik beniaminka 1. Ligi – Paweł Tomczyk i pewnym uderzeniem w prawą stronę bramki pokonał Marka Kozioła. Wcześniej to kielczanie reklamowali arbitrowi faul w "szesnastce" po drugiej stronie boiska. Ten pozostał jednak niewzruszony.
W kolejnych minutach znowu zagrozili Widzewiacy. Składną akcję lewą stroną zakończoną wstrzeleniem piłki w pole karne, wykończył ponownie Tomczyk. Polak skierował nawet futbolówkę do bramki, jednak na szczęście dla kielczan sędzia liniowy uniósł chorągiewkę w celu sygnalizacji spalonego.
Od 25. minuty to podopieczni Bartoszka przejęli inicjatywę, jednak długo walili głową w mur, nieumiejętnie próbując sforsować linię defensywy gospodarzy. To czego nie udało się Koronie, uczynił po raz drugi Widzew.
Łodzianie zaatakowali tym razem prawą flanką. Gracze w czerwonych strojach wpadli w „szesnastkę”, oddali groźny strzał, który obronił Kozioł, ale futbolówka po interwencji 32-latka trafiła prosto pod nogi Samca-Talara i już długo się nie zastanawiał. Kopnął piłkę w światło bramki, ta po drodze odbiła się jeszcze od nogi Rafała Kobrynia i wpadła do siatki obok bezradnego kapitana złocisto-krwistych.
Widzew schodził na przerwę z dwubramkową przewagą. Korona natomiast nie oddała ani jednego celnego strzału na bramkę.
I bardzo szybko, zaledwie pięć minut po wznowieniu rywalizacji, gospodarze mogli prowadzić już 3:0. W 50. minucie rzut karny, po konsultacji z asystentem odgwizdał główny arbiter zawodów. Tym razem zwycięsko z pojedynku Tomczyk – Kozioł wyszedł ten drugi. Korona ciągle była w grze.
Kielczanie najgroźniej zaatakowali w 58. minucie starcia. Piłkę w środkowej strefie boiska przejął Thiakane, ruszył odważnie, mając dwóch graczy na plecach, zagrał piłkę na skrzydło do Grzegorza Szymusika, a ten idealnie dośrodkował na głowę Marko Pervana. Chorwat chybił o kilkadziesiąt centymetrów.
Na kolejne szanse gości na trzeba było długo czekać. Już 120 sekund później koronkową akcję miał okazję wykończyć Yilmaz. Turek z austriackim paszportem nieznacznie minął się z piłką, dogrywaną przez Emile Thiakane.
Kielczanie pomimo lepszej gry i w drugiej części spotkania, nie zdołali doprowadzić do wyrównania, czy choćby trafić kontaktowo. Szansę na podwyższenie rezultatu miał też Widzew, ale uderzenie Marcina Robaka obronił Kozioł. Warto odnotować też debiut w końcówce Radosława Turka. Kielczanie oddali w całym meczu jeden celny strzał.
Kielczanie przegrali na inaugurację 2021 roku w Fortuna 1. Lidze 0:2. W przyszłą niedzielę zagrają kolejny mecz - na Suzuki Arenę przyjedzie Chrobry Głogów. Początek mecz o godz. 12:40.
Zapis relacji NA ŻYWO - kliknij TUTAJ
Widzew Łódź - Korona Kielce 2:0 (2:0)
Bramki: Tomczyk (11’ - karny), Kobryń (38' - sam.)
Widzew: Wrąbel - Kosakiewicz, Tanżyna, Nowak, Stępiński (89' Bech) - Michalski (75' Kun), Mucha, Możdżeń, Samiec-Talar (70' Ameyaw) - Kita (75' Poczobut), Tomczyk (70' Robak)
Korona: Kozioł - Szymusik (84' Turek), Kobryń, Zebić, Szywacz, Lisowski - H. Diaz (55' Gąsior), Oliveira (84' Petrović), Pervan (68' Łysiak) - Thiakane, Yilmaz (68' Kiełb)
Żółte kartki: Kita, Możdżeń - Zebić, Petrović
fot: Maciej Urban
Wasze komentarze
Panie główny sponsorze obudź się Pan, bo się spierdol...
Formacja obrony - bez komentarza, chociaż Kobryń na 100% ma papiery na pana piłkarza tylko nie w takiej kombinowanej trójce obrońców ze wsparciem.
A i na koniec klasyka Bartoszka - czyli taktyczny chaos, huzia na Józia, byle do przodu, zero wyrachowania i cierpliwego grania swoje.