Tutaj: Dziękuje za wypchnięcie nas z... ogródka
Na mecie odcinka byłem przekonany, że jest już po rajdzie, ale dzięki naszej równej jeździe udało się odrobić straty i wygrać w grupie N. Trochę w to nie wierzyliśmy, jednak jak widać czasem trzeba mieć też troszkę szczęścia i do końca wierzyć w swoje możliwości, nie poddawać się – mówi po Rajdzie Krakowskim kielczanin, Mateusz Tutaj.
- Rajd Krakowski zaczął się dla naszej załogi od kiepskiego występu na prologu. Sobotni ranek miał być lepszy, ale było jeszcze gorzej. Strasznie wysoka temperatura i po 10 kilometrach opony zaczęły pływać, a ja mówiąc szczerze tego nie "ogarnąłem". Na hamowaniu wpadliśmy przez płot i dwie jabłonki na czyjąś posesję. Od razu próbowaliśmy wyjechać lecz rajdówka utknęła. Dzięki kibicom udało się wyjechać, nie przez "nowy wjazd" tylko przez ogródek i otwartą dla nas, również przez jednego z widzów, bramę główną posesji. Auto nie ucierpiało o dziwo i dalej kontynuowaliśmy jazdę. Na mecie odcinka byłem przekonany, że jest już po rajdzie, ale dzięki naszej równej jeździe udało się odrobić straty i wygrać w grupie N. Trochę w to nie wierzyliśmy, jednak jak widać czasem trzeba mieć też troszkę szczęścia i do końca wierzyć w swoje możliwości, nie poddawać się. Odnośnie samego rajdu, to odcinki naprawdę wymagające. Na zmianę albo bardzo szybko albo bardzo wolno. Najbardziej zadowoleni jesteśmy z kolejnych punktów i doświadczeń jakie zdobyliśmy – podkreśla.
- Nasze starty nie byłyby możliwe bez pomocy Hurtowni Elektrotechnicznej Elektro-Jarex z Kielc oraz Automobilklubu Kieleckiego. W tym miejscu należy podziękować również wszystkim kibicom, a w szczególności tym, którzy w tak upalny dzień mieli jeszcze siłę na wypychanie nas z czyjegoś ogródka. Widzimy się na kolejnych OESach! – dodaje kielczanin.