Po Stali: Szansa Surgiela, Moryto czekał dwa lata, Alex Dujshebaev ma uraz dłoni
Łomża Vive Kielce dopisała do swojego konta kolejne zwycięstwo w PGNiG Superlidze. W sobotę kielczanie pokonali 38:28 Stal Mielec, a najskuteczniejszymi zawodnikami byli skrzydłowi: Sigvaldi Gudjonsson i Cezary Surgiel. - Przy takim maratonie podpiszę w ciemno papiery, że będziemy wygrywać jedną bramką - mówi Talant Dujszebajew, trener kieleckiego zespołu.
Na spotkanie z 12. drużyną ligi do składu mistrzów Polski wrócili już zawodnicy, którzy najdłużej grali na mistrzostwach świata. Ale nie wszyscy - Angel Fernandez Perez jest kontuzjowany, a teraz okazało się, że uraz doskwiera także Alexowi Dujshebaevowi.
- Chciałem, żeby Alex zagrał już dzisiaj, ale ma problemy z dłonią. Lekarz powiedział, że do poniedziałku nie może mieć żadnego kontaktu z piłką - zdradza trener Łomży Vive Kielce. Nie wiadomo zatem, czy Hiszpan pomoże kieleckiemu zespołowi w przyszłotygodniowych meczach. We wtorek Łomża Vive Kielce podejmuje w Hali Legionów FC Porto (godz. 18:45), w czwartek gra w Brześciu z Mieszkowem (godz. 18:45), a w niedzielę w Puławach z Azotami (godz. 19:15). Decyzja zapadnie po kolejnych badaniach.
Lidera Łomży Vive Kielce zastąpił na środku rozegrania nominalny prawoskrzydłowy - Arkadiusz Moryto. - Czekałem na to dwa lata. Grałem na tej pozycji w SMS-ie, trochę w Zagłębiu Lubin, zdarza mi się też na niej trenować. Lubię grać na rozegraniu - stwierdza po meczu 23-latek.
Z kolei Morytę na skrzydłach wyręczyli koledzy, którzy byli najskuteczniejsi tego dnia w Łomży Vive Kielce. Sigvaldi Gudjonsson zdobył dziewięć bramek, a Cezary Surgiel - sześć. - Trener powiedział, że pod nieobecność Angela będę grał wiecej w polskiej lidze. Staram się grać „na maksa” i wytrzymywać tempo. Troszkę bolą nogi, ale szybko się zregeneruję i na następny mecz będę gotowy - przyznaje wychowanek kieleckiego klubu.
Kielczanie wytrzymali tempo maratonu i teraz muszą szybko się zregenerować. Ze Stalą były lepsze i słabsze momenty, ale we wtorek przeciwko Porto nie może być już miejsca na błędy.
- W pierwszej połowie mecz był wyrównany, na początku wydawało się, że możemy odskoczyć, ale rywale nas doszli. Troszkę się denerwowaliśmy, ale w drugiej połowie już szybciej pobiegaliśmy do kontry i myślę, że to „spokojny” wynik. Podchodzimy to takich spotkań mocno skoncentrowani, bo brak skupienia mógłby skutkować kontuzjami - nie ukrywa Arkadiusz Moryto.
fot: Patryk Ptak