Koroniarze wspominają. Edi Andradina wybiera najlepszego piłkarza i trenera. "Najbardziej cenię relację z kibicami"
Edi Andradina to bez wątpienia jeden z najlepszych piłkarzy w historii Korony Kielce. Brazylijczyk trafił do żółto-czerwonych w 2007 roku i występował w zespole przez cztery sezony. Jak wspomina tę przygodę?
Edi rozegrał w koszulce Korony łącznie 117 meczów. Strzelił w nich 29 goli i zanotował 35 asyst. Brazylijczyk nie zostawił drużyny, którą w 2008 roku karnie zdegradowano do I ligi. Mimo kilku konkretnych propozycji na stole pozostał w Kielcach i dołożył pokaźnych rozmiarów cegiełkę do szybkiego powrotu na najwyższy szczebel.
Korona to dla mnie…
- Druga miłość. Nazwałbym ją piłkarską kochanką, która w pewnym momencie doprowadziła do rozwodu z Pogonią Szczecin. Gdybyśmy byli w arabskim kraju, z pewnością byłaby drugą żoną (śmiech).
Najbardziej pamiętny mecz:
- Bardzo miło wspominam pierwsze spotkanie po powrocie do Ekstraklasy z Polonią Warszawa. Zwyciężyliśmy 4:0, a ja strzeliłem gola i zanotowałem dwie asysty. Na pierwszym miejscu jest chyba jednak wygrana z Legią 1:0 z 2007 roku. Na samym początku meczu zaliczyłem piękną asystę przy trafieniu Grzegorza Bonina. Pamiętam słowa Hernaniego zaraz po golu: „Kurde, musieliśmy strzelić już teraz? Nie mogliśmy troszeczkę później?”. Wiedział, że Legia będzie cisnęła, a musieliśmy wytrzymać ponad osiemdziesiąt minut. Ale dowieźliśmy wygraną do końca. Prawda jest taka, że mogliśmy wtedy zwyciężyć o wiele wyżej. Sam miałem stuprocentową sytuację, którą niestety zmarnowałem.
Najlepszy/ulubiony trener, z którym pracował w Koronie:
- Jacek Zieliński. Był prawdziwy. Nie miało dla niego znaczenia to, kto ma jaki kolor skóry. Nie zwracał uwagi na jakieś kompletnie nieistotne czynniki. Grał u niego ten, kto najlepiej wyglądał na boisku. Szkoda, że nie jest już trenerem. Sam wiele wyciągnąłem ze współpracy z nim pod względem szkoleniowym. Problemem dla niektórych mogło być to, że był wymagający. Pamiętam, jak kiedyś podszedł do mnie: „Przepraszam, przyjacielu, ale musisz usiąść na ławce, bo w tym momencie inni wypadają lepiej. Mam nadzieję, że nie będziesz miał do mnie o to pretensji” - przyznał. Szanowałem go, bo potrafił powiedzieć coś takiego prosto w oczy.
Najlepszy piłkarz:
- Mogę powiedzieć, że Robak, ale jest drewniany (śmiech). Robak to taki Dada Maravilha - potrafi strzelać dużo goli, ale w międzyczasie zapomniał nauczyć się grać w piłkę... Spokojnie, to mój przyjaciel. Chociaż pewnie trochę się wkurzy, jak to przeczyta (śmiech). Ciężko wybrać najlepszego, z jakim miałem do czynienia w Kielcach, naprawdę. Piłkarsko najmocniejszy był chyba Bonin. Ale zawodnikiem, z którym najbardziej lubiłem grać, był z kolei Andrzej Niedzielan. Ludzie różnie myślą na jego temat, ale imponował mi pokorą. „Bracie, kieruj mną, ponieważ nie potrafię czytać pewnych rzeczy na boisku. Kontroluj mnie, bo będę biegał inaczej niż trzeba i za trzydzieści minut nie będę miał siły” – mówił. I faktycznie super nam się współpracowało. Mówiłem mu, kiedy ma biegać do przodu. I zawsze zdążał do piłki. Ludzie mówili, że zagrywam inteligentne piłki i wszystko widzę, a chodziło głównie o zgranie między nami. Andrzej był tam gdzie trzeba. Mając jedną sytuację, wykorzystywał ją.
Najzabawniejsza sytuacja w szatni:
- Przed meczami trener i kapitan zwykle wypowiadali ostatnie słowa przed pierwszym gwizdkiem, zagrzewając wszystkich do boju. Wszystko przerywał Łukasz Nawotczyński, który nagle krzyczał: „Czekaj, czekaj!”. Szedł do łazienki i zaczynał strasznie głośno kasłać i chrząkać, jakby rzygał. Tak naprawdę nie wiem, co on robił. Po chwili wracał, brał głęboki oddech i mówił: „Okej panowie, jedziemy z nimi!”. Nie przytrafiło się to raz. W pewnym momencie robił tak co mecz (śmiech).
Najbardziej zadowolony jestem z…
- Moich relacji z kibicami. Mimo tej małej grupki, która początkowo nie chciała podawać mi rąk po meczu. Większość zawsze okazywała mi szacunek.
Najbardziej żałuję, że…
- Nie ma nic takiego.
Pożegnanie z Koroną:
- Korona to Korona, a ludzie podejmujący w niej decyzje, to co innego. Nie mogę mieć pretensji do klubu. Ten jest i zawsze będzie w moim sercu. Ale zapamiętam ludzi, którzy zachowali się nie do końca tak jak trzeba.
Powrót do Ekstraklasy w przyszłym roku - tak czy nie?
- Bardzo bym chciał, ale raczej do tego nie dojdzie. Widzę, że w Koronie brakuje organizacji. A I liga jest obecnie o wiele trudniejsza niż wtedy, gdy my w niej graliśmy. Rywalizuje tam więcej dobrze przygotowanych klubów. Widać większą piłkarską jakość.
Więcej wspomnień i historii związanych z Koroną znajdziecie w książce „Koroniarze”.
Wasze komentarze
Jak schodziłeś z boiska, na zmianę, to CZAPKI kibiców były PRZY ZIEMI!
Chyba NIKT nie był większym ulubieńcem publiczności!!!