Były lepsze i gorsze momenty, ale chłopaki poradzili sobie z presją
Łomża Vive Kielce z pierwszymi dwoma punktami w nowej edycji Ligi Mistrzów. Kielczanie pokonali grający w zaledwie czternasoosobowym zestawieniu MOL-Pick Szeged 26:23. Węgrzy zawiesili mistrzom Polski poprzeczkę bardzo wysoko. – Były lepsze i gorsze momenty, ale chłopaki pordzili sobie z presją. Nie wiedzieliśmy na czym będziemy stać w tym spotkaniu, jak zagrają, jakim systemem. Tak naprawdę w czasie gry dowiadywaliśmy się na bieżąco co nas czeka – zdradza Krzysztof Lijewski.
- Było bardzo ciężko. Oni nie mieli nic do stracenia, my odwrotnie, ponieważ nie mogliśmy dzisiaj przegrać z tak osłabioną ekipą – dodaje Uladzislau Kulesz.
Choć gospodarze przystępowali do tego spotkania w roli zdecydowanego faworyta, to wynik meczu nie był tak przekonywujący jak można było się tego spodziewać przed jego startem. Na rezultat trzech bramek przewagi złożyło się kilka czynników, m. in. marnowane szansę w pierwszych minutach meczu w ofensywie oraz po drugiej stronie boiska, znakomite interwencje Andreasa Wolfa. – Gdybyśmy zamienili te niewykorzystane okazje na początku meczu na bramki, to nie byłby 5:2, tylko 8 lub 9. Andi również swoją pracę wykonał bardzo dobrze. Cieszymy się, że jest po naszej stronie. Gdyby nie on, ten mecz mógłby wyglądać zupełnie inaczej – uważa drugi trener Łomży Vive Kielce.
Podobnego zdania po środowej potyczce jest Uladzislau Kulesz. – Pierwsza połowa była połową bramkarzy. Obaj świetnie się prezentowali, jednak był taki moment meczu, gdzie Andi interweniował kilka razy z rzędu i z tego wzięła urodziła się nasza przewaga. Mogła być ona większa jednak zmarnowaliśmy wiele sytuacji sam na sam – zauważa.
Za kielczanami kolejny – po Flensburgu – mecz z ogromnymi emocjami w samej końcówce pojedynku. Ponownie niewiele brakowało, aby po 60 minutach wrócić na tarczy, a z nią. Tym razem wszystko zakończyło się po myśli podopiecznych Trenera Dujszebajeva, którzy podnieśli z parkietu pierwsze dwa punkty w nowej kampanii Ligi Mistrzów. – Bardzo ważne, iż zdołaliśmy utrzymać tą przewagę i ostatecznie wygrać. Myślę, że tych zwycięstw będzie z meczu na mecz coraz więcej - przekonuje Białorusin.
Środowe spotkanie było wyjątkowe z uwagi na liczbę rzutów karnych. W całym meczu sędziowie podyktowali ich aż szesnaście. – Powiem szczerze, że nie pamiętam takie meczu z taką ilością karnych. Całe szczęście, że Andi tak dobrze sobie z nimi dawał radę – kwituje rozgrywający Łomży Vive.
W następnej kolejce Ligi Mistrzów kielczanie zagrają z Elverum Handball. Ten mecz w czwartek o godz. 20:45.
fot: Anna Benicewicz-Miazga