Strzelił bramkę i był w szoku. Szelągowski nie spodziewał się, że zagra z Wisłą
Lepszego debiutu w pierwszym składzie Daniel Szelągowski wymarzyć sobie nie mógł. 17-latek zagrał pierwszy raz w Ekstraklasie pełne 90 minut i okrasił występ z Wisłą Kraków premierowym golem w żółto-czerwonych barwach, który dał Koronie remis 1:1. Po meczu wychowanek Korony nie ukrywał radości. - Naprawdę nie wiem, co powiedzieć. Emocje ze mnie jeszcze nie opadły - mówił napastnik kieleckiego zespołu.
Szelągowski znalazł się w polu karnym niczym rasowy snajper. W 34. minucie celnym strzałem wykończył dogranie Michaela Gardawskiego. Był to dla niego trzeci występ w tym sezonie Ekstraklasy. - Zupełnie nie spodziewałem się, że wyjdę na ten mecz od początku, a co dopiero, że strzelę w nim bramkę. Na takim stadionie, przy tylu kibicach i z takim rywalem, jak Wisła Kraków - podkreśla Szelągowski.
- Jak zobaczyłem skład na odprawie, to nie byłem jeszcze gotowy na to, że będę grał od początku. Trochę stresu było, ale gdy wyszedłem na boisko, wszystko zeszło - zauważa.
Kielczanie podzielili się po dobrym meczu z Wisłą punktami, ale mieli swoje szanse, aby wygrać. W poprzeczkę trafił m. in. Petteri Forsell, a inny ze strzałów Fina oraz uderzenie Jacka Kiełba obronił Mateusz Lis. - Rywal grał w dziesiątkę, w polu miał dziewięciu zawodników. Taki mecz powinniśmy spokojnie wygrać. Remis to za mało. Mieliśmy swoje sytuacje, a Wisła w drugiej połowie nie istniała - mówi prosto z mostu Szelągowski.
Teraz kielczan czekają dwa ostatnie mecze, po których Korona pożegna się z piłkarską elitą. We wtorek żółto-czerwoni zmierzą się z Wisłą Płock (godz. 20:30), a sezon zakończą przed własną publicznością w sobotę z ŁKS Łódź (godz. 17:30). - Każdy by chciał wygrać te dwa ostatnie mecze, żeby opuścić Ekstraklasę z dumą i z honorem. Będziemy chcieli pokazać, co Korona potrafi, aby w kolejnym sezonie szybko z powrotem awansować - kwituje 17-letni napastnik Korony.
fot: Mateusz Kaleta
Wasze komentarze