Cebula strzelił dla Korony bramkę i okupił mecz kontuzją. Kontrowersja i karny przesądziły o remisie
Początek był doskonały! Korona walcząca, ambitna, grająca piłką i spychająca Zagłębie do defensywy. To szybko przyniosło efekt. Marcin Cebula wykończył składną akcję żółto-czerwonych i wyprowadził kielczan na prowadzenie. Potem jednak zaczęły się schody. "Ceba" doznał kontuzji, a Korona została zepchnięta do defensywy. I dała sobie strzelić bramkę. Ta, wyrównująca, padła z rzutu karnego. Kielczanie podzielili się z Zagłebiem punktami, remisując 1:1. A kto wie, czy ten mecz nie potoczył się inaczej, gdyby defensor gospodarzy nie wyleciał przedwcześnie za czerwoną kartkę.
W szeregach Korony wolę walki było widać od samego początku spotkania. Mecz był bardzo wyrównany, ale to Korona jako pierwsza stworzyła sobie doskonałą sytuację do zdobycia gola. Już w 2. minucie piłkę w siatce mógł umieścić Petteri Forsell, ale na posterunku był Dominik Hładun. Dobitka Szymusika głową przeleciała za to obok słupka.
To był dopiero początek kolejnych świetnych okazji. Parę minut później, w 9. minucie po dobrym dośrodkowaniu Petteriego Forsella w dobrej sytuacji znalazł się Adnan Kovacević, ale spudłował, uderzając futbolówkę głową wysoko nad bramką.
Swoje szanse miało także Zagłębie. Pierwszą w 22. minucie zmarnował 19-letni Bartosz Białek, który jest obecnie w trakcie... egzaminów maturalnych. Napastnik skiksował w doskonałej sytuacji, a kielczanie mogli odetchnąć. Tak samo, jak chwilę później, kiedy mocny strzał Bartosza Kopacza genialną paradą odbił Marek Kozioł. I to znów właśnie golkiper był jasnym punktem Korony. Kozioł cały mecz był na posterunku i gdyby nie jego interwencje, żółto-czerwoni na pewno nie osiągnęliby tak dobrego wyniku.
Konsekwentna gra sprawiła, że Korona dopięła w końcu swego. W 34. minucie podopieczni Macieja Bartoszka przeprowadzili świetną akcję. Wymiana podań Forsella, Szymusika, Kiełba, piłka trafiła do Cebuli, a ten po świetnym przyjęciu skierował ją do siatki. "Ceba" utonął w objęciach kolegów, ale na tym zakończył udział w tym spotkaniu. W ostatniej akcji pierwszej połowy doznał kontuzji zupełnie bez kontaktu z przeciwnikiem, podczas przyjmowania piłki. Na drugą połowę się już nie pojawił, a jego miejsce zajął Andres Lioi.
W 51 minucie Korona kontynuowała ataki na bramkę Zagłębia. Rezerowy Lioi wypuścił sobie piłkę za plecy obrońcy „Miedziowych” i wyszedł na czystą pozycję do oddania strzału, po czym został sfaulowany metr od lini pola karnego. Koroniarze domagali się w tej sytuacji czerwonej kartki, ale arbiter pokazał Guldanowi tylko żółtą. Do rzutu wolnego podszedł Forsell i potężnym strzałem obił piłką słupek.
W kolejnych minutach dalej świetnie bronił Marek Kozioł, który obronił trzy sytuacje sam na sam i walnie przyczynił się do pozytywnego wyniku dla żółto-czerwonych. Przez całą drugą połowę kielczanie byli zepchnięci do defensywy. Sami nie stworzyli sobie zbyt wielu okazji i skupili się na obronie prowadzenia.
To się jednak nie udało. W 78 miniucie po zagraniu ręką Adnana Kovacevicia sędzia odgwizdał rzut karny, który pewnie na bramkę zamienił Damjan Bohar.
"Miedziowi" uporczywie napierali na bramkę Korony. W samej końcówce byli bardzo blisko zmiany rezultatu nawet na swoją korzyść. W doliczonym czasie gry poprzeczkę obił Bartosz Białek. Na szczęście to była ostatnia groźna akcja w tym spotkaniu. Korona wytrzymała ten napór i podzieliła się z Zagłębiem punktami.
Zapis relacji NA ŻYWO - kliknij TUTAJ
Następny mecz Korona Kielce rozegra już w niedzielę. Jej rywalem na Suzuki Arenie będzie Lech Poznań - początek o godz. 18.
Zagłębie Lubin - Korona Kielce 1:1 (0:1)
Bramki: Bohar (78' - karny) - Cebula (34')
Zagłębie: Hładun - Czerwiński, Kopacz, Guldan, Balić - Bashkirov, Starzyński (63' Poręba), Drazić, Zivec, Bohar - Białek
Korona: Kozioł - Szymusik, Kovacević, Tzimopoulos, Gardawski (65' Spychała) - Radin, Żubrowski - Cebula (46' Lioi), Forsell, Kiełb - Papadopulos (74' Djuranović)
Żółte kartki: Guldan - Gardawski, Papadopulos, Radin
fot: Mateusz Kaleta
Wasze komentarze
I po co ten var?!!!!!!!
Brawo Panowie.
Kiedy wreszcie czarną mafię ktoś rozliczy.
Taki szmaciarz zwący się arbitrem niweczy cały wysiłek piłkarzy i trenerów.
Dziekujemy VAR