Gdyby nie pandemia, jestem pewien, że gralibyśmy dobrą piłkę. Wciąż jest iskierka nadziei
Przerwa w rozgrywkach jest wyjątkowo niewdzięczna dla piłkarzy trzecioligowej Korony II Kielce. Żółto-czerwoni szlifowali formę przez dwa zimowe miesiące, wrócili na boiska i... rozegrali tylko jeden mecz. Po nim musieli od razu schować się w domach. Od tamtej pory trenują tak, jak wszyscy - indywidualnie. Dla trenera Sławomira Grzesika czas kwarantanny to jednak intensywny okres, bo cały czas realizuje kurs UEFA Pro i już niedługo, na początku czerwca czeka go kluczowy egzamin. Po nim będzie miał już licencję trenerską, uprawniającą go do pracy w Ekstraklasie.
Przez ostatni miesiąc dużo mówiło się o zawieszonych rozgrywkach. Więcej niż prawdopodobne jest, że niedługo wróci Ekstraklasa i ligi szczebla centralnego. Ale co z trzecią ligą i niższymi klasami rozgrywkowymi? Tam do rozegrania jest praktycznie pół sezonu, bo rywalizacja zakończyła się dopiero na 19. kolejce.
I co przykre - w przypadku niedokończenia rozgrywek, koronawirus może zabrać Koronie awans do II ligi. Kielczanie przez długi czas byli liderem rozgrywek i na tej pozycji zakończyli ligowe zmagania na jesieni. Po pierwszej "wiosennej" kolejce, zostali jednak wyprzedzeni przez Motor Lublin i Hutnik Kraków, którzy to teraz liczą, że powstała sytuacja da im awans. A kielczanom pozostaje tylko uzbroić się w cierpliwość i czekać.
O zawieszonych rozgrywkach i możliwościach ich powrotu porozmawialiśmy z trenerem Korony II, Sławomirem Grzesikiem. - Gdyby nie pandemia, jestem pewien, że gralibyśmy dobrą piłkę - mówi szkoleniowiec drugiej drużyny Korony Kielce. I wciąż wierzy, że sezon - także III ligi - zostanie jeszcze dokończony.
Stęsknił się pan za piłką?
- Bardzo. Tę tęsknotę trochę mi wyrównuje jednak kurs UEFA Pro, który cały czas toczy się zdalnie. A jeśli chodzi o drużynę, to jestem cały czas w kontakcie z chłopakami, rozpisujemy im regularnie treningi. Jak można było jeszcze biegać po dworze, to biegali, teraz trenują w domach, a ci, którzy mają podwórka, starają się trenować na powietrzu. Z tygodnia na tydzień planujemy pracę zespołu razem z Maćkiem Śmiechem. Myślę, że chłopaki trenują, bo często się komunikujemy i rozmawiamy o treningach. Po tym, co zawodnik opowiada o treningu, wiem, czy coś robi, czy nie. Jestem dobrej myśli, jeśli chodzi o ich formę - oczywiście w takim wydaniu, w jakim się da. To grupa bardzo świadomych zawodników.
Da się ćwiczyć z piłką w takich warunkach?
- Jak najbardziej. Jeśli chodzi o technikę indywidualną, czucie piłki, można to robić nawet na małej przestrzeni. Takie ćwiczenia robiliśmy także w klubie, pracował nad tym Maciek Śmiech. Mamy opracowane takie treningi również dla młodych zawodników z grup KKP. Oprócz tego, zawodnicy mogą ćwiczyć siłowo, robić treningi cardio, czyli o podbudowie tlenowej, czy beztlenowej. Do tego skipy czasowe w miejscu, ćwiczenie "padnij, powstań". Takimi ćwiczeniami naprawdę można się zmęczyć. Oczywiście, to na pewno nie to samo, co na boisku, i w takich warunkach nie mamy możliwości pracy nad taktyką, ale jeśli chodzi o treningi wytrzymałościowe, to jest ich cała gama. Staram się szukać różnych ćwiczeń także w internecie. Inspiracją jest na przykład zajęcia fitness.
W przypadku pana drużyny ta wymuszona przerwa jest bardzo niewdzięczna. Po powrocie na boisko zagraliście tylko jeden mecz.
- Bardzo tego żałuję. Zremisowaliśmy z Wisłą Sandomierz 1:1, ale uważam, że byliśmy po zimie bardzo dobrze przygotowani do drugiej części sezonu. Gdyby nie pandemia, jestem pewien, że gralibyśmy dobrą piłkę. Chłopaki fajnie się prezentowali i myślę, że z meczu na mecz byłoby jeszcze lepiej. Teraz jest wielka niewiadoma i szanse się dla wszystkich wyrównują. Teraz nic nie zależy ode mnie, od trenerów, od sztabu, ale od samych chłopaków i ich indywidualnego podejścia. Kiedy zacznie się gra, wszystko będzie zależeć od nich. Dzwoniąc do chłopaków, cały czas tłumaczę im, że najważniejsze nie będą te treningi, na których spotkamy się razem po powrocie, ale te, które wykonują teraz sami. Bardzo ważne jest, aby startowali do gry, do przygotowań z określonego pułapu. Oczywiście na tyle, na ile się da.
Wierzy pan w ogóle w powrót do gry w tym sezonie?
- Powiem tak: słuchy są różne. Ciężko wyrokować i nie chcę być ekspertem od tego, bo cały czas trzeba obserwować sytuację i zdrowie ludzkie jest najważniejsze. Niektóre drużyny, np. w Niemczech, już teraz wracają do treningów w małych grupach. To samo niektórzy chcą robić już w Polsce. Jest pomysł, aby Ekstraklasa zaczęła się już 28-29 maja. Jedni proponują, aby zagrali wszyscy, a drudzy, aby tylko ligi centralne, a w przypadku niższych zakończyć sezon już teraz. Ale tutaj pojawia się pytanie, co my, w trzeciej lidze mamy powiedzieć np. o spadkach, jeśli do rozegrania zostało nam 16 meczów? Tak naprawdę drużyna, która jest teraz ostatnia w tabeli, po dobrych przygotowaniach może skończyć ten sezon w czołówce. Trudno odpowiedzieć mi na to pytanie. Wszystko zależy od tego, jak ten koronawirus - miejmy nadzieję - będzie się nie rozwijał.
A przecież taki powrót do gry będą musiały poprzedzić kilkutygodniowe przygotowania.
- Myślę, że na poziomie trzeciej ligi, zorganizowanie meczów środa-sobota byłoby do zaakceptowania. To na pewno duże obciążenie, ale miałoby to sens. Z drugiej strony zgadzam się, że będziemy potrzebować co najmniej dwóch tygodni, aby po tym okresie indywidualnych treningów potrenować też razem. A jak będzie? Zobaczymy. Nie chcę wyrokować. Tutaj jest zbyt dużo zmiennych, aby określić, co będzie lepsze.
W przypadku trzeciej ligi mamy aż cztery grupy, a decyzje podejmują Wojewódzkie Związki Piłki Nożnej. I co w takiej sytuacji?
- Na pewno dużo zależy od PZPN, a związki się temu podporządkują. Nie wyobrażam sobie, aby każda grupa podejmowała decyzje za siebie. Albo będą grali wszyscy, albo nikt.
Koncepcji jest kilka. Prezes Dolnośląskiego ZPN zaproponował, aby wzorem ekstraklasy podzielić tabele we wszystkich grupach trzeciej ligi na pół i dokończyć sezon jedynie pomiędzy drużynami ze swojej połówki. Jest pan za?
- Moim zdaniem to trochę niesprawiedliwe. Dużo będzie zależeć od terminarza. Ktoś może grać pozostałe mecze z dołem tabeli, a ktoś inny z całą pierwszą szóstką. Spójrzmy na naszą drużynę. Mam w głowie, że Korona II samą końcówkę gra z drużynami z dołu tabeli. A przy takim rozwiązaniu, mięlibyśmy grać pół sezonu z drużynami z czuba tabeli. Każdy w tej sytuacji powie, że łatwiej będzie zdobyć punkty z dołem tabeli, niż czołowymi drużynami w lidze. Nie ma złotego środka, a pomysłów jest wiele. Myślę, że mamy jeszcze chwilę czasu, aby patrzeć na to, co się będzie działo i podjąć odpowiednie decyzje.
Jeśli sezon nie zostanie dokończony, koronawirus może zabrać Koronie II Kielce awans do drugiej ligi... Po rundzie jesiennej byliście liderem, a teraz spadliście na czwarte miejsce. Teraz to Motor Lublin i Hutnik Kraków licytują się, kto miałby awansować.
- Na pewno szkoda byłoby, aby w tej sposób stracić szansę na awans do wyższej ligi. Ale podkreślam: tutaj nie ma idealnego dla wszystkich rozwiązania. Myślałem o wszystkich opcjach, jakie mogą się wydarzyć. Cały czas mam jednak iskierkę nadziei, że wrócimy do gry. Wierzę w tę drużynę, wiem, jak pracuje i pokazaliśmy już, że nawet z teoretycznie mocniejszymi drużynami potrafimy grać w dobrym stylu. Z Hutnikiem wygraliśmy 5:1, z Siarką Tarnobrzeg, która była wtedy liderem, wygraliśmy na ich terenie 2:1, w Lublinie zremisowaliśmy z Motorem 4:4. Jestem pewien, że gdybyśmy grali na boisku, powalczylibyśmy z najlepszymi. Nie będę tutaj mówił, że się nie mamy respektu, bo go mamy, ale jesteśmy w stanie podjąć rękawicę.
Te mecze z czołówką - Hutnikiem, Motorem - miały się odbyć właśnie teraz - w kwietniu.
Tym bardziej żałuję, że tak to się potoczyło. Każdy patrzy w tabelę, ale dla mnie kolejnym faworytem jest Wisła Sandomierz. Widziałem, co trener Wójcik robi z tą drużyną i wiem, że jemu też to mocno pokrzyżowało plany. Wisła byłaby na wiosnę mocnym zespołem. Solidnie przepracowali okres zimowy, do tego pozyskali dwóch fajnych, doświadczonych zawodników. To trudny rywal i już w meczu z nami prezentowali się bardzo dobrze. Remis na pewno nie był dla nas wynikiem wymarzonym, ale gra, jak na pierwszy mecz rundy wiosennej, nie wyglądała źle. Żałuję, bo byliśmy bardzo dobrze przygotowani, a teraz jest wielka niewiadoma. Jeśli wrócimy do treningów, to wierzę w to, że szybko zdołamy odrobić te zaległości z powodu przerwy.
Gdyby ktokolwiek mógł przewidzieć, że to ostatni mecz i od niego tak wiele zależy, podejście i atmosfera byłby zupełnie inne.
Na pewno, ale jestem przekonany, że piłkarze chcieli wygrać. W piłce nie zawsze się to udaje, ale nawet w tej sytuacji, ja ten punkt szanuję. To był pierwszy mecz w rundzie, który zawsze jest jakąś niewiadomą. Były jednak symptomy tego, że Korona II będzie dobrze grała na wiosnę. Pod względem siłowym, z racji wieku, możemy z wieloma drużynami seniorskimi odstawać, ale pod względem piłkarskim, taktycznym, biegowym nie mamy się czego wstydzić. Jestem o tym święcie przekonany. Dlatego bardzo żałuję, że teraz nie gramy w piłkę.
Ale czasu pan nie marnuje, bo kurs UEFA Pro toczy się dalej, internetowo, i koniec jest już coraz bliższy.
- Pracy jest sporo. Specjalnie na te warunki szkoła trenerów udostępniła nam program, za pośrednictwem którego spotykamy się co dwa, trzy dni. Siadamy przed komputerami, łączymy się ze sobą. W tym momencie każdy zdaje swoje sprawozdania ze staży, wymieniamy się doświadczeniami, dyskutujemy na temat taktyk, piłki nożnej, gdzie, kto, jak pracuje w różnych klubach Europy. Każdy z 24 uczestników kursu był na przełomie grudnia i stycznia na stażu. Ja byłem akurat w Niemczech, ale inni trenerzy byli w Hiszpanii, we Włoszech, we Francji, na Białorusi, w Czechach, tak naprawdę w całej Europie. Zrobiliśmy z tego prezentację, powycinaliśmy filmy, opisujemy ćwiczenia, sposób podejścia trenera do treningu i filozofię gry danych drużyn, klubu, taktykę. Wymieniamy doświadczenia, a każdy zyskuje wiedzę. To bardzo wartościowe rzeczy, które mogą mi się przydać w przyszłej pracy trenerskiej. Wiele nowości, nowinek taktycznych. Intensywnie spędzam ten czas i powiem szczerze, że bardzo się z tego cieszę. Siedzenie w domu tylko człowieka przygnębia, a mając takie zajęcie, pracy mam sporo. Szczególnie, że końcowy egzamin z UEFA Pro zaplanowany jest już na początek czerwca.
Rozmawiał: Mateusz Kaleta
fot: Mateusz Kaleta, Grzegorz Ksel