Trzy czy cztery przegrane mecze nie są powodem, żeby złożyć rezygnację na biurko prezesa
Bardzo długa była pomeczowa konferencja prasowa trenera Gino Lettieriego. Włoski szkoleniowiec rozmawiał z dziennikarzami nie tylko o przegranym 0:2 meczu z Jagiellonią, ale o całej otoczce towarzyszącej kieleckiemu klubowi - Pomysł był taki, żeby przetrwać pierwszą połowę na 0:0 i zaatakować dopiero później. Zespół pokazał dziś, że potrafi walczyć na boisku. Trzy czy cztery przegrane mecze nie są powodem, żeby złożyć rezygnację na biurko prezesa - powiedział trener Korony.
REKLAMA
Gino Lettieri (trener Korony): - Ani Korona, ani Jagiellonia nie miały w pierwszej połowie klarownych sytuacji. Nie potrafię jednak zrozumieć, jak można zostawić bez krycia najlepszego zawodnika, grającego głową. Jeśli chodzi o drugą bramkę, nie wiem, co Sokół miał w głowie, że tyle zwlekał, aby tę piłkę wybić. Później wszyscy widzieliśmy, jak potoczyła się sytuacja. Uważam, że taktycznie w drugiej połowie byliśmy tak ustawieni, że ta druga bramka nie powinna się przytrafić. Zmiennicy mieli dać świeże siły, żeby pomóc nam w drugiej połowie, ale ten plan rozpadł się, kiedy straciliśmy bramkę kilka minut po wyjściu z szatni. Oczywiście, w Ekstraklasie nie jest łatwo wygrywać pojedynki, kiedy schodzi się do szatni na przerwę przy wyniku niekorzystnym.
Zarzucano nam, że biegamy za mało. Dziś drużyna przebiegła około 115 km, ale nie wystarczyło to, aby wygrać. Schodzimy na ścieżkę przegranych, które najczęściej są konsekwencją błędów indywidualnych. Hipotetycznie zakładając: gdybyśmy schodzili na przerwę przy stanie 0:0, mogłoby to inaczej wyglądać.
Kibice wywiesili w drugiej połowie transparent "LETTIERI OUT" i krzyczeli "Auf wiedersehen Gino". - Ciężko jest to komentować. Jeśli fani są zawiedzeni, to pokazują to. Dla mnie najważniejsze jest to, aby przygotować zawodników do tego, co mają robić. Nie skupiałem się na tym, co krzyczeli kibice. To normalne, że fani są zawiedzeni, przegraliśmy cztery spotkania z rzędu. Dla mnie najważniejsze, żeby zawodnicy pokazywali to, co najlepsze na boisku. Jeśli kibice chcą nam w ten sposób przeszkadzać, to nie jest to ode mnie zależne.
Błędy Sokoła? - Nasi pozostali bramkarze wcale nie są od niego gorsi. Dziś ze świetnej strony pokazał się Spychała, był najlepszy na boisku. Pamiętajmy jednak, że na pierwszym treningu z naszym zespołem doznał kontuzji, nie grał, nie trenował z nami. Rozegrał kilka spotkań w drugiej drużynie. Teraz możemy na niego liczyć. Nie możemy wykluczyć, że teraz nie dojdzie do zmian w bramce. Mamy większe pole manewru, ale chciałbym mieć też większe możliwości na lewej stronie.
Brak nominalnego napastnika? - Naszym założeniem w tym meczu, aby nasze skrzydła kreowały sytuacje, które będziemy mogli wykorzystać w ofensywie. Gdyby udałoby nam się utrzymać 0:0 do przerwy, z takimi piłkarzami jak Papadopulos czy Djuranović ten mecz mógłby się inaczej potoczyć. Szukaliśmy stabilizacji w ustawieniu. Nie mogliśmy postawić wszystkiego na jedną kartę. Pomysł był taki, żeby przetrwać pierwszą połowę przy wyniku 0:0 i zaatakować dopiero później. Z prostego powodu: wtedy weszli piłkarze, którzy mogli pomóc nam w ofensywie.
Ostatni celny strzał? W meczu z Pogonią. - Naszym problemem jest coś bardziej złożonego. Nie jesteśmy w stanie wykreować tyle sytuacji, żeby mogły z nich padać bramkę. Teraz będziemy mieli czas, aby nad tym popracować.
Dymisja? - Dlaczego powinienem się do niej podać? Jestem tu od ponad dwóch lat i trzy, czy przegrane mecze nie są powodem, żeby złożyć rezygnację na biurko prezesa. Co roku w okienkach transferowych tracimy około dziesięciu zawodników. Musimy poruszać się w ramach finansowych, jakie nakłada klub. Co roku przez to musimy zaczynać tak naprawdę od zera. W tym roku stworzyliśmy nowy zespół i uważam, że jesteśmy razem w stanie osiągnąć więcej, niż do tej pory. Kiedy Lioi i Radin weszli na boisko, nasza kreatywność w drugiej połowie była lepsza. Gdy ci zawodnicy będą gotowi na więcej, niż 30-40 meczów, może być tylko lepiej.
Zdajemy sobie sprawę, że nasza słabsza forma to kwestia ostatnich co najmniej sześciu miesięcy. Musimy mieć jednak świadomość ruchów, jakie przez ten czas zaszły.
Suzuki? - Nie jestem zaznajomiony z umowami, jak one wyglądają. To klub o tym decyduje. Zarząd też bardzo stara się wyszukiwać nowych zawodników -
Drużyna źle trenuje, nie ma dobrego zaplecza trenerskiego w osobach dwóch nowych gruzińskich asystentów? - Słabsze wyniki nie mają żadnego związku z ich osobami. Oni mają swoje licencje, wykonują swoją pracę, tak samo jak dziennikarze.
Brak chemii między zespołem, a trenerem? - To pytanie trzeba zadać drużynie. Ja nie mam takiego odczucia. Zespół pokazał dziś, że umie walczyć na boisku.
fot: Grzegorz Ksel
PARTNEREM RELACJI JEST PROKODER - STUDIO REKLAMY
Wasze komentarze
No to miał genialny pomysł na ten mecz. I przegrał już w pierwszej.
A dlaczego nie odwrotnie zatakować w pierwszej , strzelić coś i się bronić i jakaś kontra poprawić i zapunktować jak w Białymstoku.
Wtedy wszedł Radin na rozgrywającego i kilka razy rozrzucił na skrzydła. Potem zdjął Gnjaticia i kazał Radinowi cofnàć się na defensywnego i się skończyła gra.
Dlaczego od początku nie wyszedł z Radinem na 10tce, już w Zabrzu było widać że to jedyna szansa na wykreowanie czegoś z przodu.
Argentyńczyk ładnie panuje nad piłką ale kompletnie nie zgrani ze Spychałą, jeden i drugi pierwszy raz na placu, trzeba było ich cały tydzień zgrywać i puścić od początku. A tak to spalił tego Argentyńczya(Sokół go wsadził na minę) tak samo jak Bjelicę.
Ten Dżino to nie czyta gry, czy on nie widzi z poziomu murawy co się dzieje na placu. Może on powinien siedzieć na trybunie górnej, z góry lepiej widać te błędy w ustawieniu, bo on z perspektywy królika ( czyli z poziomu trawy) nie wyciąga żadnych wniosków i podejmuje błędne decyzje.
To też powinno dużo mówić o aktualnym trenerze Korony
"Gino na rację.Chlopaki muszą się zgrać". Ty tak na poważnie? Jak długo ma trwać to zgranie drużyny? Zanim poszczególni piłkarze zgrają się z sobą, to skończą im się kontrakty i opuszczą Kielce. Nie masz zielonego pojęcia na ten temat, nie ośmieszaj się. Lettieri rozwalił całą drużynę i teraz chce budować nową. Jeśli tak, to jak długie kontrakty podpisali ci piłkarze? 5-letnie?
do R
No właśnie. Takie zjawisko. Dopóki Lettieri nie ma styczności z danym piłkarzem, jakoś on gra. Jak tylko się nim zaopiekuje, kończy się piłkarz.
Drużyna musi zaakceptować, że jest też krytyka.
Dziennikarz:
Chciałem zapytać – częściej panu taka postawa w karierze szkodziła czy pomagała?
Dino Lattieri:
Proszę zobaczyć na moje kluby. Augsburg – mistrz. MSV Duisburg – mistrz. Bayreuth – mistrz. Weiden – mistrz. Rezerwy TSV Monachium – mistrz. I pan myśli, że zaszkodziło?
Dziennikarz
Były też spadki.
Dino Lattieri:
Spadki?! Niby gdzie?
Dziennikarz:
W MSV Duisburg na przykład.
Dino Lattieri:
Nigdy nie spadłem! Jeśli zwalnia się mnie w listopadzie, to jaki to spadek?
Dziennikarz:
Trzynaście meczów pod pana wodzą, tylko jedna wygrana i pan mówi: – Ja nie spadłem!
Dino Lattieri:
A ile ma sezon? 34 mecze!
Dziennikarz:
Dziewięć porażek na trzynaście meczów i pan twierdzi, że do spadku ręki nie przyłożył.
Dino Lattieri:
Trzeba pozwolić mi pracować do końca, by tak to ocenić. Z tą drużyną awansowałem. Mieliśmy budżet na poziomie 5,3 miliona, najmniejszy w lidze. I po pierwszych meczach mieliśmy ośmiu bardzo poważnie kontuzjowanych piłkarzy. Gdybym prowadził drużynę w 25 meczach, można byłoby powiedzieć, że trener odegrał w spadku dużą rolę. Musi pan to wszystko dobrze posprawdzać.