Korona miała punkt. I nadszedł ten ostatni wrzut z autu... Wygrana Legii na Suzuki Arenie
Ponad 11 tysięcy kibiców pojawiło się w niedzielne popołudnie na Suzuki Arenie, aby obejrzeć mecz Korony Kielce z Legią Warszawa. Niestety - zdecydowana większość z nich musiała wrócić do domu z nosami spuszczonymi na kwintę. Goście wygrali 2:1 po golu Waleriana Gwilii w ostatniej akcji meczu...
Trener Gino Lettieri zdecydował się na dwie zmiany względem wygranej potyczki z Rakowem Częstochowa. Urosa Djuranovicia zastąpił Wato Arweladze, natomiast w miejsce Erika Pacindy pojawił się Matej Pucko. Warszawianie z kolei dokonali aż siedmiu roszad względem wygranej potyczki z KuPS Kuopio w ramach eliminacji do Ligi Europy.
REKLAMA
Początek spotkania przy barwnie wypełnionych trybunach Suzuki Areny nie był zbytnio emocjonujący. Młodzieżowi bramkarze obydwu ekip, Paweł Sokół i Radosław Majecki, nie mieli w zasadzie żadnych okazji, aby się wykazać. Gospodarze po raz pierwszy solidnie zagrozili rywalom w 17. minucie, kiedy bardzo aktywny Pucko wyłożył piłkę Arweladze. Gruzin jednak nie zachował zimnej krwi i mimo braku presji defensywy rywali w polu karnym, oddał strzał wysoko ponad poprzeczką.
W 25. minucie gruziński pomocnik Korony ponownie był negatywnym bohaterem swojego zespołu. Nieodpowiedzialnym zagraniem stracił piłkę w pobliżu własnego pola karnego, kontrę Legii szybko uruchomił Paweł Stolarski i wyłożył piłkę w środek „szesnastki” Arvydasowi Novikovasowi. Litwin nie miał problemów z zapakowaniem futbolówki do siatki i zrobiło się 0:1.
Żółto-czerwoni w kolejnych fragmentach nieco ożywili swoje poczynania. Wyróżniał się zwłaszcza Pucko. Słoweniec dwukrotnie wpadł w pole karne wicemistrzów Polski i oddał strzał, ale w obu przypadkach piłka trafiła w nogi znakomicie dysponowanego kapitana warszawian, Artura Jędrzejczyka.
POLECAMY: Poznajcie lepiej Urosa Djuranovicia w dużym wywiadzie dla CKsport.pl!
Udaną passę stołecznej obrony gospodarze przełamali w 45. minucie. Pucko dośrodkował z lewego skrzydła, z kolei w polu karnym gości „magicznym dotknięciem” popisał się Michal Papadopulos. Czech w fantastycznym stylu, zewnętrzną częścią stopy przedłużył tor lotu piłki i posłał ją obok bezradnego Majeckiego. Tym samym rezultat do przerwy brzmiał 1:1.
Po zmianie stron boiska kielczanie zaczęli dużo więcej utrzymywać się przy piłce. I szybko mogli objąć prowadzenie, bo z fantastycznym rajdem ruszył Cebula, ale został zatrzymany wślizgiem dosłownie w ostatniej chwili, już próbując oddać strzał z pola karnego.
Mijały kolejne minuty i na murawie kieleckiego stadionu nie było zbyt wielu sytuacji podbramkowych. Warszawianie oddali dwa groźne strzały z rzutów wolnych z około 20 metrów, ale w obu przypadkach na wysokości zadania stanął Sokół. Gospodarze natomiast często pojawiali się w okolicach „szesnastki” rywali, ale Majeckiego zatrudniali rzadko.
I w końcu nadeszła 94. minuta. Legia egzekwowała wrzut z autu na wysokości pola karnego, futbolówka trafiła na głowę Jose Kante, ten przedłużył podanie do Waleriana Gwilii, a Gruzin z najbliższej odległości zadał cios Koronie Kielce i sprawił, że jego drużyna wygrała 2:1...
Kolejne spotkanie żółto-czerwoni rozegrają w piątek, 2 sierpnia o godzinie 18:00. Ich rywalem na wyjeździe będzie Arka Gdynia.
Korona Kielce – Legia Warszawa 1:2 (1:1)
Bramki: Papadopulos 45’ – Novikovas 25’, Gwilia 90+4'
Żółte kartki: Gardawski 56’ – Lewczuk 60’, Astiz 80’
Korona: Sokół - Gardawski, Kovacević, Marquez, Dziwniel – Cebula (80’ Pacinda), Gnjatić, Żubrowski, Arweladze (46’ Jukić), Pucko – Papadopulos (61’ Djuranović)
Legia: Majecki - Stolarski, Lewczuk, Astiz, Jędrzejczyk - Antolić, Martins, Jodłowiec (68’ Nagy) – Novikovas (61’ Gwilia), Niezgoda (61’ Kante), Luquinhas
fot. Mateusz Kaleta
Wasze komentarze
Dzisiaj to Legia miał a kupę szczescia
Grają dobrze, szkoda tej ostatniej akcji.
W piątek tylko 3 punkty
Korono nic się nie stalo
1.Dlaczego oni nie biegają? (103 kilometry w meczu to żenada)
2.Co robi Sokół w bramce?
Nie podał do Michala na 2:1
Dla 2/10 nota za ten mecz