Małkowski o Sokole: Ten chłopak potrzebuje zaufania. Dajmy Pawłowi szansę na pięć-sześć meczów
Zbigniew Małkowski to prawdziwa legenda kieleckiej bramki. W Koronie spędził ponad 7 lat i rozegrał w jej barwach 149 meczów. Teraz sytuacja pomiędzy słupkami żółto-czerwonych jest zgoła odmienna: podstawowy golkiper to zaledwie 19-letni Paweł Sokół. O sytuacji młodego zawodnika porozmawialiśmy właśnie z byłym graczem Korony. - Ten chłopak potrzebuje zaufania. I otrzymał je od trenera, bo zagrał od początku, ale musi je dostać także od kibiców i dziennikarzy – podkreśla 41-latek.
W starciu z Rakowem Częstochowa stało się jasne, że to Sokół będzie „jedynką” Korony przynajmniej na początku sezonu. - Myślę, że Paweł wypadł przyzwoicie. Bramkarza w pierwszej kolejności rozlicza się z tego czy zagrał na zero, czy stracił bramkę. Nie ustrzegł się błędów, ale to też na pewno było spowodowane emocjami związanymi z pierwszym meczem w sezonie. Media kreowały Raków na bardzo dobrą drużynę. To na pewno też zwiększało emocje – nie ma wątpliwości Małkowski.
REKLAMA
I kontynuuje: - Nie od dziś wiadomo, że Paweł ma troszeczkę problem z grą nogami, ale spokojnie. To dopiero pierwszy mecz, chłopak ma 19 lat i nie wymagajmy od niego, żeby miał pełne doświadczenie. Niejeden błąd jeszcze popełni, a dla drużyny najważniejsze jest to, żeby takie rzeczy zdarzały się w meczach wygranych. Wtedy szybciej się o tym zapomni, dziennikarze nie będą rozpamiętywali.
Były piłkarz, który rozegrał dla Korony najwięcej meczów na pozycji bramkarza w historii klubu w Ekstraklasie, nie zgadza się, że niepewne zagrania Sokoła ze starcia z częstochowianami mogą wprowadzać większe zdenerwowanie w szeregi kieleckiej defensywy. - Błąd może się zdarzyć zarówno młodemu, jak i doświadczonemu bramkarzowi. Zespół rozegrał kilka sparingów, a już wcześniej na pewno zawodnicy się domyślali, że od początku będzie grał Sokół. Byli na to przygotowani. Nie można mówić, że jak gra młody bramkarz, to linia obrony musi być dodatkowo czujna i się nie wyłączać. Przy doświadczonym golkiperze też trzeba być skoncentrowanym i mieć na uwadze, że błąd może się zdarzyć. Wiadomo, że starszym graczom te błędy przytrafiają się rzadziej, ale też są – podkreśla były trener bramkarzy łódzkiego Widzewa.
POLECAMY: Dwóch piłkarzy Korony w jedenastce kolejki!
- Nie wpadajmy w panikę, że obrona gra niepewnie, bo ma niepewnego bramkarza. To też jest kwestia komunikacji. A ja myślę, że pierwszą głębszą analizę dziennikarze powinni przeprowadzić po pięciu, może sześciu meczach. Wtedy należy się zastanowić, czy decyzja trenera była słuszna, czy też nie – zaznacza Małkowski.
Z drugiej jednak strony, po przerwie spotkania z Rakowem Sokół znakomicie obronił uderzenie Piotra Malinowskiego z bliskiej odległości, czym być może zapewnił Koronie komplet punktów. – To prawda. Jego pewność będą budowały mecze rozegrane na zero. Pamiętam, że moim pierwszym mottem po pobudce w dniu meczu i stanięciu przed lustrem było powiedzenie sobie, żeby zachować czyste konto. To podstawowy element w głowie bramkarza wychodzącego na mecz. Jeżeli ja nie puszczę bramki, to minimalnym wynikiem jest remis – opisuje były piłkarz.
Teraz młodego golkipera czeka ogromne wyzwanie. W niedzielę postara się zatrzymać Legię Warszawa, być może przy Suzuki Arenie wypełnionej kibicami. - Z całym szacunkiem do Legii, ale nie jest to już ta wielka Legia Warszawa. Będzie jednak podrażniona. Fajnie grać przy dużej publice, zwiększa się poziom adrenaliny, ale nie wolno myśleć tylko o tym, żeby nie popełnić błędu. Jeżeli przy każdym zagraniu będziesz się na tym skupiał, to ten błąd przyciągniesz sam, nie zauważysz nawet kiedy. To zdarza się w najmniej oczekiwanym momencie, nawet najprostszym – przestrzega Małkowski.
- Nieporozumienie z meczu w Bełchatowie nie poskutkowało stratą bramki. Głowa do góry, trzeba wyciągać pozytywy, to już nie wróci. Trener Dreszer na pewno zwróci mu uwagę, ale nie będzie na niego zły, bo to normalne – uważa 41-latek.
Były zawodnik kielczan zwraca także uwagę na inną kwestię: - Generalnie patrząc na Koronę Kielce to który bramkarz by nie zagrał, to i tak nie byłoby łatwo. Luka Kukić i Marek Kozioł to nowi zawodnicy, wchodzący do tego zespołu. Nie jest powiedziane, czy współpraca wyglądałaby perfekcyjnie.
I podkreśla: - Ja nie rozmyślałbym już o tym meczu z Rakowem. Dajmy Pawłowi szansę na pięć-sześć meczów, a jeśli on będzie bronił tak jak broni, a drużyna będzie zdobywała punkty, to te doświadczenia zdobyte w wieku 19 lat zaprocentują.
ZOBACZ TAKŻE: Korona II przygotowuje się do sezonu
Jeśli Sokół utrzyma miejsce w bramce przez cały sezon, to żółto-czerwonym odpada problem z martwieniem się o pozycję młodzieżowca. - Wszyscy trenerzy w Ekstraklasie, I i II lidze, chcieliby mieć jako młodzieżowca bramkarza. Trener jest postrzegany poprzez wynik. My jesteśmy w Polsce i czasem prezesi nie wytrzymują presji, zwalniają jak nie ma rezultatów. Szkoleniowcy chcą więc ograniczyć ryzyko. Trudno o dobrego młodzieżowca na każdą pozycję. Jeśli trenerzy decydują się postawić na takiego bramkarza to może myślą w ten sposób, że skoro bardziej doświadczony zespół w polu, to będzie mniej sytuacji pod własną bramką – odpiera Małkowski.
REKLAMA
- Trudno podjąć decyzję. Trenerzy uznali, że obecnie dobrym kandydatem jest Paweł, wygrał rywalizację z pozostałą dwójką i na razie ta decyzja się broni. Pierwszy mecz w nowym sezonie, trzy punkty, zero z tyłu i oby tak dalej – kończy były zawodnik żółto-czerwonych.
fot. Mateusz Kaleta / Grzegorz Ksel
Wasze komentarze
Mamy 70 minutę, Gino dokonał już 2 zmian i nagle Paweł Sokół w starciu z napastnikiem doznaje kontuzji. Trener ma jedną zmianę i według obecnego regulaminu musi wprowadzić na murawę młodzieżowca. Czyli co? Wprowadzi na murawę jakiegoś obrońcę Szymusika i każe mu stawać na bramce?
Poprostu wchodzi Kukić a co ma być