Aleksandar Bjelica jest w Kielcach i chce rozwiązać kontrakt. Prezes Korony stawia weto: To wykluczone
W czwartek niespodziewanie w siedzibie Korony Kielce zjawił się Aleksandar Bjelica. Serbski obrońca, bohater głośnej historii z końcówki ubiegłego sezonu, bynajmniej nie rozpocznie jednak treningów pod okiem trenera Gino Lettieriego. Jak wynika z naszych informacji, piłkarz chce rozwiązać kontrakt z żółto-czerwonymi za porozumieniem stron i przenieść się potem do innego zespołu. Weto w tej sprawie stawiają jednak kielczanie. Sytuację z perspektywy klubu wyjaśnia w rozmowie z radiem eM Kielce i naszym portalem prezes Krzysztof Zając.
REKLAMA
- Klub na pewno nie zgodzi się na to, żeby zawodnik rozwiązał kontrakt. To nasz piłkarz, a jeśli ma inny pomysł na swoją karierę, to jesteśmy otwarci na rozmowy. Tym bardziej gdyby znalazł się chętny, by go pozyskać – jasno informuje sternik Korony.
Przypomnijmy, około połowy kwietnia Bjelica z dnia na dzień opuścił Kielce i przestał trenować wraz z drużyną. Pomimo tego jego ważny jeszcze przez dwa lata kontrakt nie został rozwiązany, a klub udzielił mu specjalnego zwolnienia do 30 czerwca tego roku, które potem przedłużył na czas nieokreślony.
ZOBACZ TAKŻE: Przy ulicy Prostej może powstać kompleks sportowy z czterema pełnowymiarowymi boiskami
Teraz – jak wynika z naszych informacji – Bjelica stawił się na Suzuki Arenie chcąc rozwiązać umowę za porozumieniem stron, co pozwoliłoby mu za darmo związać się z inną drużyną. To jednak wykluczone, gdyż o takim rozwiązaniu nie chce słyszeć prezes kielczan.
- My na to nie pozwolimy. To nasz zawodnik i jeśli chce przejść do innego klubu, to ten klub musi się z nami skontaktować – jasno stawia sprawę Krzysztof Zając.
I zapewnia, że przez czas nieobecności Bjelicy żółto-czerwoni nie ponoszą praktycznie żadnych kosztów związanych z utrzymaniem Serba. - To są warunki bardzo dla nas korzystne. Zawodnik otrzymuje płacę minimalną – kwituje prezes Korony.
Wspomniana płaca minimalna dla zawodnika występującego w Ekstraklasie wynosi 500 złotych miesięcznie.
fot. Grzegorz Ksel
Wasze komentarze
Ja też tak chce
No chyba że się to zestawi z Fabinho, któremu też klub płacił za to, że go nie było i to raczej pełny kontrakt. Wtedy owszem, te pięć stów jest korzystne.
Ani kroku ustępstwa. Chce odejść do innego klubu, niech wykupi swój kontrakt.
Haha 500 za nic... wielu tak ma i to 500 od łebka. Sam mam :)
Aleksandar Bjelica jest dorosły i wiedział, co i z kim podpisuje i na jak długo (2,5-letni kontrakt do 30.06.2021). Jeśli jego menedżer go do tego zmusił, znaczy się jest ubezwłasnowolniony? Ale to już nie nasz problem.
Kwota 500,00 zł w umowie to minimalna pensja profesjonalnego piłkarza w Ekstraklasie (np. Błaszczykowski w rzece). Brawo dla obecnego zarządu Klubu, za wpisanie takiej a nie większej kwoty do umowy. Nie tak, jak bywało to wcześniej (dwuletnie umowy Sobolewskiego i Małkowskiego na kwoty 25-32 tys. zł miesięcznie).
Podatki nie wymyślił obecny rząd. Wszędzie na świecie się je płaci, no może poza Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi , Katarem, Omanem, Kuwejtem, Kajmanami, Bahrajnem, Bermudami, Bahamami, Monakiem, Andorą.
Mam nadzieję, że się jednak dogadają. Nikola Mijailović też nie miał za równo pod sufitem, ale chyba większość pamięta, jak dobrym był piłkarzem.