Przyszłość Lettieriego nie jest zależna od miejsca w tabeli. Na nowy sezon chcemy wzmocnić atak
Z prezesem Korony Kielce, Krzysztofem Zającem, spotkaliśmy się dzień po zakończeniu zimowego okna transferowego, a więc 1 marca. Nie mogliśmy zatem porozmawiać o krajobrazie po bolesnej porażce z Zagłębiem Sosnowiec, ale usłyszeliśmy wiele informacji dotyczących kadry drużyny, jej kształtu pod kątem nowego sezonu czy konkretnych nazwisk. – Przyszłość trenera Gino Lettieriego nie jest w żaden sposób zależna od miejsca w tabeli na koniec sezonu. Projekt musi być spójny – zaznacza sternik kieleckiego klubu w obszernym wywiadzie dla CKsport.pl.
W poniższej rozmowie Krzysztof Zając zdradza m.in., że w ostatnich godzinach zimowego okna transferowego kielczanie byli bliscy zakontraktowania napastnika, ale ostatecznie nie udało się tego zrealizować. Przedstawia też, że latem klub będzie zabiegał o wzmocnienia ofensywy oraz wyjawia, że wkrótce może ruszyć projekt budowy akademii piłkarskiej Korony Kielce z prawdziwego zdarzenia.
Wszystkich wątków poruszonych w rozmowie jest oczywiście znaczenie więcej. Zapraszamy!
REKLAMA
Rozmowa o transferach zawsze oznacza rozmowę o konkretnych nazwiskach. Jest pan gotowy, żeby po dwóch miesiącach okienka trochę o nich porozmawiać?
- Tak. Możemy porozmawiać.
To na początek ogólnie – obecna kadra Korony jest mocniejsza od tej, która kończyła poprzednią rundę?
- Musi być mocniejsza, bo zależy nam na poprawie jakości. Na to pytanie mogę odpowiedzieć tak, że jest mocniejsza i mocno w to wierzymy, a wszystko zweryfikuje boisko.
A nie uważa pan, że Korona w tej chwili to taki samochód bez kierownicy i nie ma w środku pola zawodnika, który mógłby wziąć grę na swoje barki?
- Gdyby tę kierownicę można było zamontować w tak prosty sposób, z dnia na dzień, jak w samochodzie, to na pewno zgodziłbym się z pana zdaniem. Nie przyznam jednak tu racji, bo mamy chociażby Marcina Cebulę, który według mnie ma wielki potencjał i cały czas wierzymy, że on w pewnym momencie odpali. Mamy też Wato Arweladze, który na pewno potrzebuje jeszcze trochę czasu. A poza tym są inni fajni ofensywni zawodnicy.
Sądzę, że kwestię defensywną w pomocy mamy obsadzoną bardzo dobrze. A co do ofensywy, to cały czas dyskutujemy z trenerem i wiemy, że brakuje nam takiej „dziesiątki”. Wierzymy jednak, że ster przejmie taki zawodnik jak właśnie Marcin Cebula.
Jako zawodnik sam pan występował w drugiej linii. Jeszcze lepiej chyba więc pan rozumie, jak ważny jest piłkarz potrafiący ułożyć grę w tej strefie boiska.
- Oczywiście. To kluczowa pozycja, bo dobry rozgrywający potrafi dać drużynie jakość w ofensywie i nadać zespołowi odpowiednie tempo. Nie tylko w kwestii nakręcania gry do przodu, ale wie też, w którym momencie piłkę zagrać, a w którym przytrzymać.
Powiem szczerze, że jedynym mankamentem naszej drużyny jest właśnie ta kwestia.
Przed naszą rozmową zapytałem na Twitterze kibiców, czego chcieliby się dowiedzieć najbardziej. Często przewijała się kwestia właśnie braku „dziesiątki”. Goranowi Cvijanoviciowi w Arce nie idzie, ale jednak w Koronie miał takie liczby, do których obecnie żaden z kieleckich pomocników nie nawiązuje.
- Musimy też zrozumieć, że nie da się wszystko ogarnąć na już, na teraz. Cały czas mówię: jest Marcin Cebula i w nim pokładamy naprawdę duże nadzieje. Obdarzamy go sporym kredytem zaufania, gdyż wiemy, że to zawodnik mogący wypełnić tę lukę i dać nam jakość. A jeśli tak się nie stanie, to mamy parę miesięcy do letniego okienka i nad tą pozycją się pochylimy.
A co do Wato Arweladze – jeśli do końca obecnego sezonu jego status się nie zmieni, czyli będzie wchodził na boisko, ale jednocześnie nie wyrazi w pełni swoich umiejętności, to mimo wszystko zostanie w Kielcach i nie ma możliwości jego odejścia?
- Tak, on ma kontrakt na jeszcze dwa lata, zatem to żaden problem. To młody zawodnik. Jego wahania formy, czy to w jedną, czy w drugą stronę są dość duże, ale i tak zanotował niesamowity progres w stosunku do tego, co pokazywał jak przyszedł do nas w lecie.
Ustaliliśmy, że statek o nazwie Korona Kielce czeka na rozbłysk sternika. W takim razie co z kapitanem? Mamy już marzec, a nowych informacji odnośnie sytuacji Bartosza Rymaniaka nie widać.
- Proszę mi wierzyć, że negocjacje i sprawa przedłużenia kontraktu należą do dwóch stron. Menedżer Bartka jest poinformowany, że cały czas czekamy na jego pojawienie się w klubie, aby przedstawił swoją propozycję. Nie wydarzyło się to do dzisiaj.
Ja mogę to z jednej strony zrozumieć. Dopiero co zakończyło się okno transferowe, w którym dla Bartka mogło coś wyniknąć. Teraz jednak rynek się zamknął, a Bartek ma kontrakt do końca sezonu i na pewno będzie przez ten czas grał. Ja jestem otwarty na rozmowy, tylko do tego potrzeba dwóch stron.
Jako klub ustaliliście sobie pewną datę graniczną, czy tę kwestię jesteście w stanie rozwiązać nawet i w czerwcu?
- Wie pan, przy Bartku musimy widzieć to trochę innymi kategoriami… To kapitan i zawodnik, który ma niesamowity wpływ na drużynę. Trzeba więc w pewnym stopniu traktować Bartka specjalnie. Nie wyznaczymy mu dnia i godziny. Nie ukrywam jednak, że w tej chwili ten czas się nie wydłuża, a skraca.
Menedżer Bartka dostanie ode mnie jasny przekaz, że klub chce mieć jasność do dnia X. A jaki to będzie dzień? W najbliższych dniach menedżer Bartka się o tym dowie.
W każdym razie Bartosz Rymaniak może liczyć na lepszy kontrakt niż obecnie?
- Oczywiście, jeśli tylko taka będzie jego wola. A wiem, że chciałby wyjechać za granicę i w pełni go rozumiem. Nie mogę mu tego zabronić. Ja jednak muszę mieć przed oczami interesy klubu i dbać właśnie o nie, a nie o sprawy jednego zawodnika.
Bartosz Rymaniak zbliża się do trzydziestki, a więc nieco „magicznego” wieku jeśli chodzi o piłkarzy. Korona jest mu w stanie zaoferować kontrakt dłuższy niż na rok?
- Nie chciałbym rozmawiać o długości kontraktu, bo to sprawy pomiędzy prezesem a zawodnikiem i jego agentem. Wydaje mi się jednak, że powinniśmy znaleźć dobre rozwiązanie.
REKLAMA
Kreator gry, kapitan, a więc teraz czas na najlepszego strzelca. Umowa Elii Soriano również wygasa 30 czerwca.
- Zgadza się. Proszę mi wierzyć, że my nie śpimy i rozmawiamy też z innymi zawodnikami chętnymi do dołączenia do naszego klubu. W czwartek [28 lutego, w ostatnim dniu okna transferowego – red.] byliśmy o włos od pozyskania nowego zawodnika, napastnika. Z tych czy innych względów się nie udało, ale to już temat zakończony.
Elia Soriano ma od nas jasny przekaz – klub jest zainteresowany przedłużeniem z nim kontraktu. Teraz zawodnik i menedżer muszą podjąć decyzję. Jeśli z innego miejsca otrzymają ofertę kilkukrotnie przewyższającą naszą, to ja mu nie będę w stanie tego zapewnić. W takiej sytuacji będziemy mieli dobre rozwiązanie, które w przypadku braku porozumienia z Elią zapewni nam jakość potrzebną drużynie Korony.
Pewna kwestia mnie zastanawia. Kibice i prasa wymagają, że coś trzeba, że coś być musi. A to nie jest tak. My mamy przede wszystkim pewną dyscyplinę finansową dotyczącą zawierania nowych kontraktów i ja nigdy nie podpiszę umowy, która przewali nam nasze finanse. Zrezygnuję z tego i wezmę zawodnika, który pasuje do naszych ram. Wymaganie czegoś, co doprowadzi do zarżnięcia finansowego, to niestety, ale nie ze mną jako prezesem Korony.
Rozumiem, że Elia Soriano i inni zawodnicy, którym wygasają umowy, mają krótszy czas, aby się określić, niż jest to wyznaczone w przypadku Bartosza Rymaniaka?
- Tak.
W ostatnich tygodniach wymieniał pan potencjalne wzmocnienie w postaci napastnika spoza Ekstraklasy. To był ten gracz, którego klub mógł pozyskać jeszcze w ubiegły czwartek?
- To był właśnie ten zawodnik. Niestety w jednym punkcie nie byliśmy spójni i nasze drogi się rozeszły.
Zdradzi pan coś więcej?
- Nie.
A zatem kolejna kwestia. Z perspektywy ostatniego półtorarocza żałuje pan jakiegoś niezrealizowanego ruchu transferowego?
- Nie, absolutnie. To, co zrobiliśmy, było wykonane z pełną świadomością. Jak z kogoś rezygnowaliśmy – również. Niczego więc nie żałuję. To jest piłka, sport, biznes. Nigdy nie jest tak, że w stu procentach wykona się to, co się zaplanuje.
Dużo zawodników ma w umowach opcję jednostronnego przedłużenia ze strony klubu – Maciej Górski, Ivan Jukić, Adnan Kovacević, Marcin Cebula i Łukasz Kosakiewicz. Podczas naszego ostatniego wywiadu, w styczniu, mówił pan, że możecie podjąć decyzję do marca. Czas jest do końca miesiąca?
- Zgadza się, możemy to uczynić do końca marca.
Są już jakieś decyzje?
- Podjęliśmy już decyzje i na pewno będą one dobre dla klubu.
Możemy się spodziewać jakichś pożegnań zawodników z tego grona?
- Nie chciałbym dzisiaj o tym mówić.
Kontrakt wygasa też Michałowi Miśkiewiczowi.
- Z Michałem umówiłem się na rozmowę i będziemy kontynuowali temat poprzez jego menedżera.
A Matthias Hamrol? Teraz, po kontuzji i wobec dobrej formy Michała Miśkiewicza, jego argumenty przy rozmowach kontraktowych są chyba słabsze. Mówiło się o wygórowanych oczekiwaniach finansowych ze strony piłkarza.
- Od dwóch tygodni mamy już w zasadzie wynegocjowany nowy kontrakt. Czeka na podpisanie. W rodzinie Matthiasa wydarzyła się jednak ostatnio dość tragiczna sytuacja, wypadek samochodowy, przez co zawodnik musiał wyjechać z Kielc. Nie było go w klubie przez tydzień, ale pozostajemy dogadani. Nie otrzymałem żadnych sygnałów, żeby coś w tej materii uległo zmianie.
Matthias od kilku dni ponownie jest w klubie, ale chciałbym, żeby się otrząsnął z ostatnich zdarzeń, bo na pewno nie były one dla niego przyjemne. Wydaje mi się, że w najbliższych dniach podpiszemy ten kontrakt. To będzie dwuletnia umowa.
Ostatnia kwestia bramkarska – Arkadiusz Malarz. Ten doświadczony golkiper Legii Warszawa, który nie ma szans na grę w stolicy, według Krzysztofa Stanowskiego z Weszło otrzymał ofertę z Korony. Może się pan do tego odnieść?
- Nie chciałbym tego w ogóle komentować, gdyż obecnie temat jest nieaktualny. A czy coś było, czy nie… Nie chcę się wypowiadać.
Zimą z Korony odszedł Mateusz Możdżeń. Były za tego zawodnika jakiekolwiek inne oferty, czy tylko ta z Zagłębia Sosnowiec?
- To się rozgrywało poza nami, bo kierował tym jego menedżer. Z tego, co mi mówił, była propozycja z Górnika Zabrze, ale Mateusz wybrał Zagłębie.
Jaka była zasada transferu – wolny czy definitywny?
- Mateusz odszedł na zasadzie wolnego transferu. Rozwiązaliśmy kontrakt.
Chcieliście wyłącznie pozbyć się tego zawodnika z listy płac?
- Nie o to chodziło. W momencie przyjścia Ognjena Gnjaticia nie wiązaliśmy już po prostu z Mateuszem planów i na pozycji pomocnika zrobiłoby się w tym obszarze zbyt dużo zawodników. Zadecydowaliśmy więc, że damy Mateuszowi wolną rękę.
Mateusz powiedział, że informację o braku chęci przedłużenia umowy ze strony Korony jego menedżer otrzymał już przed świętami.
- Poinformowaliśmy menedżera, że jeśli jest taka możliwość, to Mateusz może sobie szukać nowego klubu.
REKLAMA
W kwestii zimowych pożegnań klub nie zrealizował odejścia Kena Kallaste. Na lewej obronie jest dość tłoczno – Michael Gardawski, Łukasz Kosakiewicz, teraz jeszcze Aleksandar Bjelica.
- Ken Kallaste otrzymał dwie oferty i z obu zrezygnował. Działo się to jednak poza naszym klubem, bo my tylko otrzymywaliśmy zapytania, czy Ken mógłby opuścić klub. Menedżerowie dostawali od nas zgody, ale z tego, co dowiedzieliśmy się później, wynika, że zawodnik nie dogadał się z innym zespołem. Na tej podstawie zostaje z nami do końca kontraktu i będzie zawodnikiem pierwszej drużyny, nic się nie zmienia.
Kibiców bardzo ciekawi też kwestia wsparcia finansowego od Suzuki. Była opcja, aby skorzystać z pieniędzy głównego sponsora podczas zakończonego już okienka?
- Jeśli byłaby taka wola zarządu klubu to tak, bo prezes Dulnik powiedział, że mogłoby to być zrealizowane. Słownie jesteśmy dogadani. Gdyby pojawił nam się ktoś, kogo chcemy pozyskać, a kto kosztuje więcej niż byśmy chcieli wydać, to wtedy sprawa jest otwarta i w każdej chwili możemy dyskutować oraz podejmować decyzje.
Ma pan już w głowie zaplanowane letnie okno transferowe?
- Jak najbardziej, już od kilku miesięcy. Jeśli będziemy latem szukać wzmocnień, to tylko i wyłącznie wśród zawodników ofensywnych.
Czyli to zimowe okienko służyło zbudowaniu defensywy? Przyszli Gnjatić, Tamm i Bjelica, wszyscy występujący w tyłach.
Chcieliśmy stworzyć podwaliny pod sezon 2019/2020. Patrząc na kadrę, to pozostanie prawie 75% zawodników. Wiemy, że nasz problem stanowi strzelanie bramek i stwarzanie sytuacji. Tego się nie rozwiąże w miesiąc czy dwa, bo trzeba mieć zawodników. Obserwujemy graczy, którzy latem mogliby do nas trafić na pozycje ofensywne.
Nasze zadanie na sezon 2019/2020 to wzmocnienie siły ataku.
Powiedział pan, że zostanie około 75% drużyny. Czyli szykuje się maksymalnie 5-6 pożegnań, nie więcej?
- Niektórym zawodnikom z wygasającymi kontraktami, jak na przykład Kenowi Kallaste, nie będziemy proponowali przedłużenia. Na jego pozycję pozyskaliśmy już nowego zawodnika [Aleksandara Bjelicę – red.]. Szykuje się trochę zmian, a latem chcielibyśmy pozyskać 2-3 zawodników gwarantujących nam wyższą jakość.
2-3 zawodników do drużyny, czyli też podobnie w kwestii pożegnań?
- Tak.
Wywołał pan raz jeszcze Aleksandara Bjelicę. Osobiście co do jego klasy piłkarskiej raczej nie mam wątpliwości – grał przecież w Holandii czy Belgii. Ale interesuje mnie, czy prześledziliście tego zawodnika pod kątem pozaboiskowym, bo krążą różne historie…
- Ja te historie mogę czytać, słuchać i wyrabiać sobie swoje zdanie. Obserwowaliśmy jednak tego zawodnika od dłuższego czasu i mieliśmy świadomość, że interesuje się nim kilka innych klubów z Europy i jeden z Ekstraklasy…
Cracovia.
- Nie powiem, ale coś takiego było. My mieliśmy z tym graczem kontakt i odbyliśmy parę spotkań rozmawiając o transferze.
Nie możemy patrzeć pod tym kątem, że chcemy pozyskiwać wyłącznie zawodników dobrych, grzecznych i poddających się reżimowi treningowemu Lettieriego. Podam przykład Bartka Rymaniaka – on zawsze z trenerem różni się w opinii, ale świetnie się dogadują. Trenerowi zależy jednak na jednym: masz swoje zdanie to je powiedz, ale na boisku masz być tym, kogo od ciebie oczekuję.
Poznałem Lettieriego półtora roku temu i wiem, że można mu przedstawić swoje zdanie nawet i ostro, ale trzeba mieć argumenty.
Wiele osób twierdzi, że po części przez to z drużyny musiał odejść Mateusz Możdżeń – właśnie poprzez różnicę zdań z Gino Lettierim.
- Nie, to nie wynikało z dyskusji pomiędzy nimi, ale każdy ma prawo mieć swoje zdanie. Ja myślę, że Mateusz Możdżeń nie był zawodnikiem z poprzedniego sezonu. Można powiedzieć, że to dlatego, że trener na niego nie stawiał, ale liczą się tylko i wyłącznie liczby. Jeśli wychodzi i daje jakość drużynie oraz wynikom, to wszystko mówi za siebie.
Jasne, że ktoś kogoś lub mniej czy bardziej. Kibice też mają swoją sympatyków. Ktoś zagra piłkę to klaszczą, jak ktoś inni to gwiżdżą. Dla mnie osobiście to bardzo pozorne.
Znam już Lettieriego dużo czasu. U niego jeśli grasz, to masz. Jeśli nie grasz, to nie masz. A kwestia charakteru nowego zawodnika w ogóle nas nie przejmuje, bo piłka polega na tym, że trzeba zestawić i łatwe, i trudne charaktery. Jesteśmy różnie ukształtowani i nigdy nie ma jedenastki dobrych czy złych charakterów.
Kwestia proporcji. Jeśli są zestawione odpowiednio – drużyna gra dobrze. Jeśli nie – nie gra dobrze.
Można powiedzieć, że Gino Lettieri rozpoczął swoją pracę w Koronie od zderzenia się z trudnym charakterem – Miguelem Palancą.
- No na przykład… Do tego też już jednak nie chcę wracać. Zawodnikowi może się wydawało, że on tu rozdaje karty. Rozdawałby, jakby był właścicielem. Musiał się komuś podporządkować, a ten ktoś to jest sztab trenerski, bo bez tego panuje anarchia. W tym znaczeniu trener swoje, zawodnik swoje, a klub tylko traci.
REKLAMA
Odnośnie pożegnań, to w Koronie pozostał na przykład Piotr Pierzchała, mimo iż w jego kontekście klubów przewinęło się mnóstwo.
- Proszę napisać tak jak to wygląda naprawdę…
Po to tu jestem, żeby usłyszeć pańską wersję.
- Cały czas jesteśmy konfrontowani z tym, że młodzież u nas nie gra i nie dostaje szansy. Piotrek Pierzchała był właściwie w czterech pierwszoligowych klubach i wszędzie dostawał odmowę.
Chciała go Stal Stalowa Wola.
Co to jest Stal Stalowa Wola? Druga liga. Ludzie z wysokich szczebli Świętokrzyskiego Związku Piłki Nożnej odradzali mi ten ruch. Bo Stal to klub - niestety, muszę to powiedzieć – nieodpowiadający zawodnikowi Ekstraklasy.
A dla mnie dodatkowo było to bardzo niekomfortowe, że zawodnik ekstraklasowego klubu gdzieś jedzie i musi się pokazywać. Nieważne, że mówimy o młodym graczu.
Powiedziałem, że to koniec.
Piotrek nie pojedzie na żadne testy. Jeśli ktoś go chce to może pooglądać mecze w IV lidze, a z czasem może też wejdzie w Ekstraklasie. Już nigdy nie wyślę go jednak na testy, bo to nie jest dobre dla zawodnika.
Określenie „zawodnik Ekstraklasy” w przypadku Pierzchały to tak bardziej z nazwy, bo przecież w lidze rozegrał raptem jeden mecz.
- Dobrze, ale znajduje się w naszym kręgu zainteresowania. Wiem też, jak to funkcjonuje i że zawodnik ofensywny ma większe szanse na wypożyczenie niż zawodnik defensywny. Z tyłu zazwyczaj grają starzy wyjadacze, którzy potrafią ugrać dużo rutyną. I takie testy dla młodego gracza to coś przeciwko niemu, bo potem się za nim ciągnie, że był w iluś miejscach i nie dał rady.
Nasz zawodnik więcej już nie pojedzie na testy. Jeśli chcesz to przyjedź, zobacz go, gra w drugiej drużynie. Jak ci pasuje to możemy rozmawiać, jak nie, to nie ma tematu.
Mowa o każdym zawodniku Korony, nie tylko o Piotrku?
- O każdym.
A jak teraz będzie wyglądała sytuacja Piotrka?
- On musi sobie zdawać sprawę, że jest zawodnikiem młodym. Nie udało się go wypożyczyć, ale bez naszej winy. Bardziej obciążałbym jego menedżera. Pozwoliliśmy na testy w dobrej wierze. Jest jednak naszym zawodnikiem – zawodnikiem z Ekstraklasy – i chciałbym, żeby był traktowany z odpowiednim respektem.
Ciekawi mnie też pańska opinia na temat Pawła Sokoła. On przychodził latem ubiegłego roku z opinią wielkiego talentu, a obecnie w hierarchii bramkarzy wyprzedził go Jakub Osobiński.
- Nie przeceniałbym tego. Chcemy pozbierać tego Pawła po jego przyjeździe z Anglii. Duża w tym rola trenera Dreszera, który chce doprowadzić do tego, aby Paweł był tym zawodnikiem, po którym sobie dużo obiecujemy. Myślę, że Paweł potrzebuje jeszcze chwili jeśli chodzi o sferę mentalną, bo jest w niej może jeszcze nie do końca ustatkowany i brak mu pewności siebie.
To jednak tematy normalne, z którymi stykamy się na co dzień. To, że teraz Osobiński jest przed nim, nie znaczy, że za chwilę nie będzie odwrotnie. Sokół to młody zawodnik. Dajmy mu czas, a na pewno coś z niego będzie.
Pod kątem przyszłego sezonu i przepisu o młodzieżowcu, Korona będzie patrzyła na rynku transferowym na zawodników z rocznika 1998 i młodszych, czy wybierze z tych, których ma już obecnie?
- Duże nadzieje wiążemy z Oskarem Sewerzyńskim. Za chwilę chcemy powiedzieć to samo w kierunku Łukasza Bujaka. Nie możemy zapominać o Grzesiu Szymusiku, który gra na wypożyczeniu w Warcie Poznań i latem przychodzi do naszego zespołu. Obserwujemy go i widzimy, że robi postępy. Na tę chwilę ta trójka zawodników stanowi grono, które mogłoby nam pomóc w przyszłym sezonie w kwestii młodzieżowców. Nie oznacza to jednak, że nie patrzymy, nie szukamy i nie obserwujemy. Nie chcemy, żeby ktoś umknął naszej uwadze.
Dużo panu życia zabrała ta awantura o Oskara Sewerzyńskiego?
- Życia może nie, ale szkoda mi było przede wszystkim zawodnika, który został włączony w tryb całej tej machiny medialnej. Zależało mi tylko na tym, żeby Oskar nie poniósł wielkich szkód wizerunkowych.
Nie chcę już do tego wracać. Wydaliśmy oświadczenie, które mówi o wszystkim, a Oskar jest świadom tego, co się stało. To mi się podoba. Teraz trenuje, gra, a temat jest zamknięty.
Zapytam tylko jeszcze czy Grzegorz Rasiak nadal jest menedżerem Oskara Sewerzyńskiego?
- Z tego, co rozmawiałem z Oskarem, to umowa pomiędzy nim a menedżerem została rozwiązana.
Kolejny temat to sieć skautów. Na jakich zasadach w klubie funkcjonuje to obecnie?
- To temat dla Łukasza Foksa, bo on siedzi bardziej w tematach zawodników młodzieżowych. Regionalnie mamy to fajnie rozbudowane, bo cały czas ściągamy zdolnych zawodników z Podkarpacia, Małopolski czy Świętokrzyskiego. Ostatnio kilku z nich trafiło do drużyny juniorów młodszych.
Wiadomo, że ci chłopcy zaistnieją w Koronie dopiero w kolejnych latach, ale pracę trzeba wykonywać już teraz. Mi się to podoba, fajnie to funkcjonuje. Dużo młodych zawodników kiedyś szło do Wisły czy Legii, a dzisiaj wybierają Koronę, bo widzą, że i starsi, i młodsi juniorzy mają jakość w rozgrywkach ogólnopolskich.
Przyznam, że kulejemy w skautingu w wyższych ligach – pierwszej czy drugiej. Nie wszystko można jednak zrobić od razu. Pracujemy nad tym i w przyszłości też powinniśmy otrzymać tego efekty.
REKLAMA
Nie uważa pan, że do poprawy jakości pionu sportowego klubu przydałby się dyrektor sportowy? W tej chwili w Koronie nie ma takiej osoby.
- Niech mi pan da taką osobę z doświadczeniem, która pasowałaby do Korony, to mógłbym się nad tym pochylić. Tak jak już kiedyś mówiłem, tę funkcję rozwiązujemy wspólnie z Lettierim. Oprócz pracy w charakterze prezesa, jestem także w połowie dyrektorem sportowym, a Lettieri oprócz trenera to również w połowie dyrektor sportowy.
Na razie tak to rozwiązujemy, ale jeśli kiedyś ktoś mi się „nawinie” i będę wiedział, że jest kompetentny, pasujący do tego klubu i do tych klimatów, to na pewno się nad tym pochylę.
Pan ma pod sobą cały klub, odpowiada za wiele kwestii. Trener Lettieri musi natomiast myśleć o codziennej pracy z drużyną. To nie jest łatwe, aby dzwonić do menedżerów czy wyszukiwać zawodników, a co innego, gdyby za tę kwestię była odpowiedzialna tylko jedna osoba.
- Tych zawodników, których sprowadzamy z Lettierim, bierzemy na swoją odpowiedzialność. Chcemy, żeby nieudanych transferów było jak najmniej. Zdajemy sobie sprawę z tego, że to w tej chwili funkcjonuje dobrze, ale nie jest na stałe.
Finalnie decyzję podejmuje cały sztab trenerski. Czy zawodnik jest dobry, czy zły. Czy go potrzebujemy, czy nie. Moja rola dodatkowo jest taka, że ja muszę przekonać do tego właścicieli.
Wydaje mi się, że do tej pory funkcjonuje to dobrze. I to też nie jest tak, że wydzwaniam po menedżerach z całej Polski czy Europy, bo wręcz przeciwnie – to oni do mnie dzwonią. A tak naprawdę zawodników, których chcemy, obserwujemy nie tydzień lub dwa, a trzy czy cztery miesiące.
Dopiero kiedy mamy pewność, że chcemy takiego gracza pozyskać, wówczas rozmawiamy z menedżerem. Nigdy odwrotnie – nie prosimy, by ktoś przyprowadził nam zawodnika na jakąś pozycję.
Konkludując – gdyby pan zetknął się z kompetentną osobą i obdarzył ją zaufaniem, to rozważyłby pan powołanie funkcji dyrektora sportowego?
- Tak jest, ale przede wszystkim zaufanie. Na zaufaniu to przecież polega. Ma się podnosić jakość klubu. A poza tym – nie ujmując na niczego – nie jesteśmy Warszawą, Krakowem czy Gdańskiem. Musimy prowadzić to w naszych klimatach tak, żeby to miało ręce i nogi.
Na szczycie piramidy sportowej Korony Kielce stoi Gino Lettieri, którego kontrakt wygasa 30 czerwca 2020 roku. Jest pan przekonany, że ten trener poprowadzi zespół także i w kolejnym sezonie?
- Jeśli się z nim dogadam to tak.
To trzeba się jeszcze dogadywać skoro umowa obowiązuje do połowy 2020 roku?
- Tak. Na razie nie ma jednak takiego tematu. On się pojawi po zakończeniu sezonu 2018/2019.
A posada Lettieriego może być zależna od wyników Korony w obecnym sezonie?
- Nie, nie. Nie chodzi tylko o miejsce w tabeli. Chodzi o wszystko co w klubie. Ten projekt musi być spójny.
Jak to wygląda obecnie – czy pomiędzy prezesem a trenerem są pewne różnice?
Nie ma żadnych różnić, podoba mi się to. Wykładnikiem wszystkiego jest jednak też fakt, czy trener wyraża zadowolenie z drużyny. Bo ja mogę mu przedstawić jakąś propozycję, a on odpowie: „Prezesie, przepraszam, ale te trzy lata w Koronie były dla mnie tak fajne, że teraz chcę spróbować czegoś innego”. I ma do tego pełne prawo.
Nasz obowiązek i zadanie to posiadanie planu B na taką ewentualność.
Jak spoglądamy teraz na tabelę, to z jednej strony podium nie jest od Korony tak daleko, ale z drugiej czuć oddech dolnej ósemki i zaraz można wylądować na dziewiątym lub dziesiątym miejscu, a więc w grupie spadkowej. To stresujące dla klubu?
- Panie Marcinie, to jest sport. Jak ja bym wiedział wcześniej, że będę mistrzem albo spadnę z ligi, to nie miałoby to sensu. To jest piłka nożna, a dodatkowo Ekstraklasa ma tak spłaszczoną tabelę, że dziś nie można powiedzieć niczego. Proszę mi wierzyć, że nie stresujemy się tym, że mam trzy punkty straty czy przewagi. My chcemy grać w piłkę i z meczu na mecz wygrywać, remisować, przegrywać, bo niestety to jest sport i nie mogę powiedzieć, że zwyciężymy wszystkie spotkania.
Jasne, że każdy ma na uwadze te dywagacje góra-dół. Tylko dla nas najważniejsze jest to, że drużyna ma się dobrze prezentować i tak też grać, a jaki wynik z tego się urodzi, to już inna kwestia. W ogóle się tym nie stresujemy. Wiemy, na co nasz zespół stać i że dzisiaj to miejsce w tabeli jest takie, a jutro może być inne.
W każdym razie przyszłość Gino Lettieriego w Koronie Kielce nie jest w żaden sposób uzależniona od miejsca w tabeli na koniec sezonu?
- W żaden.
W przyszłym sezonie zwiększa się kontrakt pomiędzy klubami Ekstraklasy a telewizją. Jest już pomysł, jak wykorzystać tę nadwyżkę?
- Nie użyłbym słowa „pomysł”. My musimy wykonać raczej prognozę na sezon 2019/2020 przy kwocie, którą Korona ewentualnie może dostać. To związane też z miejscem w tabeli – im wyższa pozycja, tym więcej pieniędzy i z tego też zdajemy sobie sprawę.
Przy naszych stabilnych wydatkach – bo nie planujemy żadnych spektakularnych transferów zawodników o dwa czy trzy razy droższych od tych, który mamy – spokojnie patrzymy w przyszłość. Ten budżet, który będziemy mieli, spokojnie zaspokoi potrzeby klubu.
Ponadto, mówiąc o przyszłym sezonie, z naszych prognoz wynika, że po raz pierwszy w historii klub będzie na plusie.
A czy w długofalowym pomyśle na klub zawiera się na przykład budowa akademii z prawdziwego zdarzenia?
- Powiem szczerze, że tym właśnie tematem jestem podbudowany. Ostatnio otrzymałem zaproszenie z Ministerstwa Sportu od pani minister Anny Krupki. Byłem bardzo mile zaskoczony. Powiedziała mi wprost, że interesuje ją akademia piłkarska Korony i zrobi wszystko, żeby wspólnie z klubem do tego doprowadzić, bo w Ministerstwie Sportu są na to środki
W tym temacie spotkaliśmy się też przedwczoraj [w środę w ubiegłym tygodniu – red.] u nas na boisku z Komisją Sportu. Przedstawiliśmy tę kwestię oraz sprawę infrastruktury, na rozbudowie której mi zależy. Za chwilę porozmawiamy też z włodarzami miasta.
Z jednej strony bardzo nas cieszy opinia pani minister na ten temat, bo rozwiązałoby to bardzo dużo problemów piłki młodzieżowej w Kielcach. Z drugiej strony mamy jednak świadomość, że ten projekt może potrwać dłużej niż rewitalizacja obiektów, które zaproponowaliśmy.
To jest jednak bardzo świeże. Musimy się nad tym pochylić w najbliższych dniach, aby znaleźć złoty środek.
Budowa akademii to oczywiście nie tylko infrastruktura sportowa, ale też na przykład internaty oraz ich pełne zaplecze?
- Oczywiście. Przekaz pani minister był też taki, że jeśli miałoby coś powstać, to z klasą. I to mi się podoba, bo przez kilkadziesiąt lat służyłoby to w Kielcach przyszłym generacjom dzieci i młodzieży, z których wyrastałyby pokolenia piłkarskie. To byłyby obiekty zapewniające jakość, która w XXI wieku jest wymagana.
Problem stanowi znalezienie odpowiedniej lokalizacji.
REKLAMA
Co do planów rewitalizacji obiektów, to na początku lutego prezydent Wenta powiedział mi, że nie widział żadnego z tych planów.
- Miał rację. Czekaliśmy na spotkanie z Komisją Sportu, aby rozpocząć od szczebla znajdującego się przy Radzie Miasta. Chcieliśmy poinformować o naszym pomyśle kilku radnych tworzących tę Komisję. Następny krok to rozmowa z panem prezydentem i panem przewodniczącym Rady Miasta.
W najbliższym tygodniu [w obecnym – red.] dojdzie do takiego spotkania.
Te plany, które pokazywał pan w styczniu, nie wydają się zbytnio skomplikowane. Jeśli by wdrożyć roboty, to Korona mogłaby chyba korzystać z efektów już od przyszłego sezonu.
- Nie mówię tu tylko o Koronie. Mówię o ogóle – o wszystkich klubach piłkarskich z Kielc, bo jest ich trochę. Te obiekty dałyby jakość dzieciom i młodzieży w mieście. Korona byłaby tylko częściowym beneficjentem tego projektu. Czekamy na spotkanie i rozmowę w tej sprawie z panem prezydentem
Ostatnia już kwestia, która mnie interesuje, to podniesienie kapitału zakładowego klubu. Co może pan powiedzieć odnośnie niedawnego posiedzenia Rady Miasta i o opcji wejścia przez miasto w posiadanie większej liczby akcji Korony Kielce?
- To dla mnie temat tabu. Jako przedstawiciel zarządu nie chcę wchodzić w kompetencje właścicielskie i nie poruszę tej kwestii.
Rozmawiał Marcin Długosz
fot. Korona Kielce / Maciej Urban
Wasze komentarze
u Zająca wszystko jest SUPER, SUPER
Pozdrawiam
Trudno sobie wyobrazić aby trenera po kilkunastu porażkach nie zwolnić z posady.
We wczorajszym meczu Zagłębia
Lubin z Lechią Gdańsk ton grze nadawali młodzi piłkarze.
Może warto i u nas powielić ten sposób.
Obecnie piłkarze Korony swoją grą nie zachwycają i może wprowadzenie dwóch czy trzech młodych dałoby pozytywny impuls całemu zespołowi.
Zrozum żesz wreszcie, że Korona nie jest po to, żeby walczyć o wysokie cele w lidze czy w pucharach. Korona jest taką działalnością gospodarczą, która robi przeglądy piłkarzy, ogrywa ich, tych, którzy nie załapali się w oknach transferowych, Korona jest dla nich przechowalnią. Tu nie ma żadnego celu czysto sportowego i rywalizacji. Dopóki ten stan będzie trwał, Korona Kielce nie wygra w tej lidze nic.Tylko utrzymani się w lidze i wożenie się w niej interesuje to kieleckie zjawisko (no bo przecież nie klub). będziecie widzieć jakikolwiek sukces Korony jak świnia niebo. A podobny wywiad o tym samym przeczytacie już latem przed rozpoczęciem nowego sezonu.
Przy takiej grze, to 14 - 15 pozycja w tabeli jak nic.
A moze i spadek.
Powodzenia Panie Prezesie
Wystarczy prześledzić Cracovię przez rok jaki postęp zrobiła,a Gino co?Jak zawsze najlepszy i najmądrzejszy ,tylko piłkarze i kibice przeszkadzają.
Prezes mowi, ze chca dac Cebule na rozegranie, to kibice larum, ze trzeba Hiszpana kreatywnego na 10-tke, bo napastnik nie ma pilek. Cebula ma potencjal, moze odejsc za dobra kase, ale nie.
Nizej narzekania, ze nie graja Polacy.
Dobrze, ze Zajac czuje odpowiedzialnosc za wybor trenera i stoi za swoim wyborem. W wiekszosci klubow prezes w bialych rekawiczkach 8-9 miesiecy (srednia dlugosc pracy trenera w ESA) wywala trenera, czesto po tym jak ma w nosie jego sugestie dotyczace wzmocnien w skladzie i wizji rozwoju klubu. A potem wchodzi kolejny trener z karuzeli i za rok to samo. A prezes dalej w cieplym fotelu.
Prezesi to czesto najwieksze zakaly polskiej pilki (jak chociazby pani Witkowska w Termalice, ktora pokazala, ze i z kasa mozna przegrywac), dobrze, ze u nas chociaz KZ rozumie pare rzeczy i nie unika odpowiedzialnosci.
Nic nie wiecie, więc możecie tylko kłapać. To jest biznes, tak on działa a wy będziecie skamlać o polakach w składzie, że ich mało. Jak dla mnie może ich w ogóle nie być. A mają być trofea, bo po to jest sport.
A te trofea to jest i kiedy?.
Oświeć nas wszystkowiedzący.
Nie mamy lepszej druzyny, a mamy więcej pkt niz drużyny Brosza czy Bartoszka w tej części sezonu. Więc w czym Letieri jest gorszy?
W czasach Brosza/Bartoszka srednia frekwencja byla ok10K Teraz przez podejce kibicow jest troche mniej. Od kiedy jest Lettieri nie ma ciaglego zagrozenia spadkiem. Nie wiem czemu niektorym ciezko zrozumiec ze z drużyny cos ezon walczącej o utrzymanie nie da się w 1-2 sezony zrobić drużyny walczącej mistrzoswo. Potrzebne są jakieś stany pośrednie. W przeglądzie był ostatnio wywiad z Możdżeniem - przeczytaj sobie czy Letieri nie szanuje zawodników.
Całkiem jak w rundzie finałowej w 2018.
Tylko dolna ósemka ma sens, zapamiętajcie te słowa
Łatwo przyzwyczaić się do lepszego .
A za Bartoszka to nie zapominać proszę dzięki komu i czemu się tak stało !!! Więcej farta niż rozumu . A za wasacza jak było , pięknie ??? ,Poukładane ??? Dobrze ze wzięli to w swoje ręce nowi właściciele i robia porządek ! Ale trudno zrobić wszystko w 2-3 lata jak syfu nabrało się z kilku lat!
Wszyscy hurrra jak Koroneczka wygra , a jak przegra to nóż w plecy . Brzydzić się takimi kibicami . Ja zawsze wierny !!! Najlepszym przykładem na wasze głupie gadanie jest Cracovia i trener Probierz .
Każdy ma swoje zdanie które może wyrazić ale ścisnąć już te drożdżuwy i wspierać naszych a jak nie to poprostu przestańcie być fanem korony .
I kup ta se bilety do kina !!! Zamiast na mecz
2018/2019 36 punktów 29-29 Gino Lettieri
2017/2018 38 punktów 39-31 Gino Lettieri
2016/2017 32 punkty 34-47 Wilman, Grzesik, Maciej Bartoszek
2015/2016 27 punktów 24-31 Marcin Brosz
2014/2015 28 punktów 26-36 Ryszard Tarasiewicz
2013/2014 28 punktów 30-35 Jose Rojo Martin
2012/2013 30 punktów 25-30 Leszek Ojrzyński
2011/2012 41 punktów 28-22 Leszek Ojrzyński
2010/2011 31 punktów 29-34 Marcin Sasal
2009/2010 24 punkty 26-37 Marcin Sasal
Przejrzyjcie głąby na oczy. Tylko Ojrzyński w swoim pamiętnym debiutanckim sezonie w Ekstraklasie osiągnął lepszy wynik (i to niewiele lepszy) ze swoją dzidą na Korzyma. Od dwóch lat (pomijając fart Bartoszka) nie musimy martwić się, że grozi nam spadek, do czego przyzwyczaiły nas poprzednie lata. Nie musimy martwić się o finanse, gdzie klub ledwo wiązał koniec z końcem.
Chcielibyście od Klubu Pucharów? A co Wy dajecie Klubowi oprócz hejtów na forum? Na stadionie Was nie ma o czym świadczą liczby, a jeśli Was tam nie ma to morda w kubeł i Wasze oczekiwania wsadźcie sobie w ....
jeszcze jedna sprawa, siedzi trener u nas 2 lata i zero jezyka poskiego, pogonic raz dwa
Z uporem maniaka staram się bronić Pana decyzji i stylu zarządzania klubem!
ALE po "wyczynach" piłkarzy w Sosnowcu...Sąsiad na niedzielnej mszy całą godzinę pytał się ...JAK KIBICOWAŁEM i inne takie by mnie wk.....!
Coś we mnie pękło!
"MIESIĄC MIODOWY" się skończył!
Panie Prezesie, skoro liczą się liczby dotyczące Możdżenia to prosiłbym zestawić je z liczbami takiego Petraka - dla ułatwienia dodam że taką analizę w przypadku Petraka przeprowadził portal weszło.pl
Jasiu a Cebula to jest jakiś nowy nabytek że Prezes chce go dać na rozegranie, już mógł 1,5 roku go dawać na rozegranie, a w tamtym sezonie ustawiał go na skrzydle bo na 10ce mieli perspektywicznego i bramkostrzelnego playmakera Jnjicia, a teraz na ławce.
W sparingach też nie stawiali na Cebulę tylko Alrweładze ćwiczyli. Wcześniej przymierzali się do Lipskiego, Maje obserwowali , tak więc z tym Cebą to ściema Prezesa.
Prezes chyba chce przyoszczędzić na budżecie i nie szarpnie się na dobrą 10 , bo to nie są tanie rzeczy Panie Paździochu.
Zacznij chodzic na mecze i, kup sobie koszuleczke, zabierz rodzinke lub znajomych, to zaczna byc blizej tej kreatywnej 10-tki.
Cebula ma najwiekszy potencjal na duza sprzedaz w druzynie teraz, dobrze jakby w koncu odpalil i utrzymal forme.
Nie próbuj im tłumaczyć czegokolwiek. daremny trud. To internetowe trole o mentalności gimbusa sebka, Rożnica między nimi a kibicami Koronki jest taka sama jak między piciem w Szczawnicy a szczaniem w piwnicy.
Trzymaj się Stary i szacun za trzeźwe spojrzenie.
Niemniej, dotychczasowe osiągnięcia Pana trenera Lettierego pozwalają uważać go za członka ścisłego Top 3 trenerów Korony w historii. Wszystko wskazuje, że zostanie wkrótce Top 1 w historii naszego klubu, który sukcesywnie buduje swoją pozycję wśród przeciętniaków polskiego futbolu. Rewanżem w półfinale PP A.D 2017/2018 zaprzepaściliśmy szansę na historyczny wynik dla naszego klubu, co też jest zasługą Lettierego. I historia sprawiedliwie oceni jego osiągnięcia, jak każdego człowieka na ziemi. Żaden trener, Wielmożny Pan Prezes, włodarz, piłkarz, ani kibic nie może być ważniejszy niż klub. Korona Kielce. Solidarność, jedność, człowieczeństwo to fundamenty zdrowo funkcjonującej społeczności. Dziękuję za uwagę.