Sekundy dzieliły PGE VIVE od remisu w Mannheim. Końcowa syrena zabrzmiała przed golem
Sekundy dzieliły PGE VIVE Kielce od remisu w Mannheim. Kielczanie przegrywali jedną bramką, odzyskali piłkę na dosłownie kilka sekund przed końcem meczu i oddali rzut równo z syreną. Sędziowie jednak trafienia nie uznali... Mistrzowie Polski przegrali w Mannheim z Rhein-Neckar Loewen 30:29 i niemal na pewno mogą pogodzić się z tym, że czołowych miejsc w swojej grupie nie zajmą.
Zawsze przed meczem z "Lwami" wiele mówi się na temat lidera zespołu, Andre Schmidta. I choć kielczanie wiedzieli, że zatrzymanie Szwajcara będzie priorytetem, w początkowych fragmentach meczu rozgrywający gospodarzy robił na boisku co tylko chciał. Każda akcja Rhein-Neckar Loewen zaczynała i kończyła się na Schmidtcie. Kielczanie prowadzili tylko przez chwile, a już od 8. minuty musieli gonić wynik.
REKLAMA
Mistrzowie Polski podobnie jak z Montpellier popełniali zbyt wiele strat, brakowało im też skuteczności pod bramką rywali i momentami nawet koncentracji. Gospodarze z zimną krwią wykorzystywali swoje szybkie ataki, przez co przewaga Niemców urosła już do czterech bramek. Taką samą różnicą zakończyła się pierwsza połowa spotkania. PGE VIVE przegrywało 14:18.
Druga połowa rozpoczęła się lepiej dla gości z Kielc. Mistrzowie Polski zdołali zmniejszyć stratę do trzech, a po chwili do dwóch trafień, ale cały czas nie mogli dogonić rywali.
Kielczanom z wielkim trudem przychodziło przedrzeć się przez obronę rywali. Nie pomagały też podpowiedzi trenera Talanta Dujszebajewa, a na domiar złego, boisko z kontuzją opuścił w drugiej połowie Michał Jurecki. Mimo, że kielczanie nie ustępowali klasą rywalom, spotkanie zupełnie nie układało się po ich myśli.
Kielczanom na pewno nie można było odmówić walki - bo ta, nieustępliwa, zacięta, toczyła się do samego końca spotkania. Mistrzowie Polski znów zmniejszyli straty do dwóch goli i ostatnie dwie minuty spotkania grali nawet w przewadze. Kiedy Julen Aginagalde rzucił gola kontaktowego przez całe boisko, kielczanie uwierzyli, że mogą wydrzeć rywalom remis.
PGE VIVE rzuciło się rywalom jak do gardeł. Na dziewięć sekund przed końcem odzyskało piłkę i pognało z kontrą. Gola rzucił Janc, ale końcowa syrena wybrzmiała chwilę przed tym, zanim piłka przekroczyła linię bramkową... Sędziowie bramki nie uznali. PGE VIVE przegrało w Mannheim jednym golem - 30:29.
Zapis relacji NA ŻYWO - kliknij TUTAJ
Rhein-Neckar Loewen - PGE VIVE Kielce 30:29 (18:14)
Rhein-Neckar: Appelgren, Palicka - Schmid 7, Lipovina 2, Sigurdsson 2, Radivojević, Tollbring 1, Abutović, Mensah 6, Groetzki 1, Taleski, Guardiola, Petersson 3, Kohlbacher 7.
PGE VIVE: Cupara, Ivić - Jurecki 4, Bis, Aguinagalde 6, Jachlewski 2, Janc 3, Lijewski 2, Jurkiewicz 2, Kulesz 4, Moryto, Mamić, Fernandez Perez 2, Karalok 3.
Wasze komentarze
Przekret w bialy dzien.
Ps.
Trzeba było grać lepiej cały mecz , to by te pół sekundy nam dyndało.
Oprócz tego - niestety - jest to poniekąd porażka na własne życzenie. Pomimo osłabień kadrowych, na tzw. dzień dzisiejszy Lwy nie są od nas wiele lepszym zespołem, o ile w ogóle są (podobnie jak Montpellier). Gramy zbyt statycznie w ataku, wolno, tracimy też na zmianach zawodników typowo do obrony i do ataku. Po przyjściu uniwersalnych pod kątem gry w obronie i ataku Marko Mamicia (który jest blisko transferu do... Wisły Płock) i Arcioma Karalioka mieliśmy zacząć grać nowocześniej, podobnie jak reszta top klubów szczypiorniaka. Tymczasem gramy tak, jak grało się przed kilkoma laty. Wciąż uważam, że Pan Talant Dujszebajew to najlepszy trener, jaki może u nas pracować, ale mógłby nieco przyspieszyć proces przebudowy zespołu i wdrażania nowoczesnych rozwiązań taktycznych.