Lechia była lepsza. Ale zmarnowała rzut karny i podzieliła się z Koroną punktami
Podziałem punktów zakończył się pierwszy wiosenny mecz Korony Kielce na Suzuki Arenie. Kielczanie mogą mówić jednak o sporym szczęściu. Lechia była lepsza, stworzyła sobie wiele sytuacji i może czuć niedosyt, że wraca do Gdańska tylko z jednym punktem. Kielczanie zaprezentowali się poniżej oczekiwań, ale mieli w bramce Michała Miśkiewicza, który był najlepszym zawodnikiem tego spotkania. 30-letni golkiper w wielu sytuacjach zachował zimną krew i tym samym znacząco przyczynił się do remisu Korony Kielce w tym spotkaniu.
Początek spotkania zupełnie nie zapowiadał, że żółto-czerwoni ugrają w meczu chociaż jeden punkt. Kielczanie zagrali w dosyć zaskakującym zestawieniu. Zadebiutował Estończyk Joonas Tamm, który stworzył duet stoperów z powracającym po pauzie za żółte kartki Ivanem Marquezem, natomiast wyżej, przed nimi ustawiony był Adnan Kovacević z Ognjenem Gnjaticiem.
REKLAMA
W pierwszej połowie nieco eksperymentalne ustawienie Gino Lettieriego nie przynosiło jednak zamierzonego efektu. Kielczanie byli słabsi od Lechii i przez pierwsze 45. minut nie oddali ani jednego celnego strzału na bramkę Kuciaka. Brakowało dokładności, szybkości, zdecydowania.
Lechia była groźniejsza, a potwierdzeniem tego były dogodne sytuacje Sobiecha i Paixao. Na bohatera wyrastał jednak Michał Miśkiewicz, który za każdym razem stawał na wysokości zadania i dobrze interweniował. Golkiper Korony musiał wykazać się też przy stałych fragmentach gry, ale w pierwszej pokazał, że zna się na swoim fachu jak mało kto.
A Korona? Raczej w cieniu, czekająca na swoją szansę. Groźne były próby z dystansu Marcina Cebuli i Olivera Petraka, ale nie sprawiły raczej kłopotu bramkarzowi Lechii.
Druga połowa - podobnie jak i pierwsza - znów rozpoczęła się od mocnego uderzenia "biało-zielonych". Minęło pięć minut, a Joonas Tamm w swoim pierwszym meczu w barwach Korony powalił w polu karnym zawodnika gości. Arbiter wskazał na metr jedenasty, do piłki podszedł Paixao i... niewiarygodnie spudłował. Piłka poszybowała wysoko nad poprzeczką, a Michał Miśkiewicz znów mógł odetchnąć z ulgą. Na Suzuki Arenie cały czas był bezbramkowy remis.
Minuty mijały, a Miśkiewicz dalej był murem nie do przejścia. Po raz kolejny znakomicie interweniował w 63. minucie, kiedy wyłapał strzał Sobiecha, a także na dziesięć minut przed końcem spotkania kiedy pofrunął blisko prawego słupka i odbił mocno uderzoną piłkę przez Filipa Mladenovicia z rzutu wolnego. Sporo szczęścia miał też w samej końcówce. W doliczonym czasie gry znów próbował Paixao, ale jego strzał znów okazał się niecelny.
Lechia może sobie pluć w brodę, bo stworzyła bardzo dużo sytuacji. Kielczanie - wręcz przeciwnie. W ofensywie zaprezentowali się bardzo słabo i niczym nie przypominali drużyny, która przed tygodniem pokonała 2:1 Arkę Gdynia. Remis, choć ze wskazaniem na gości jest bardzo cenny. To w końcu cenny punkt zdobyty w spotkaniu z liderem LOTTO Ekstraklasy.
Relacja NA ŻYWO - kliknij TUTAJ
Korona Kielce – Lechia Gdańsk 0:0
Korona: Miśkiewicz - Rymaniak, Tamm, Marquez, Gardawski - Pucko (68' Górski), Kovacević, Gnjatić, Petrak, Cebula (65' Arweladze) - Brown Forbes (90' Sewerzyński)
Lechia: Kuciak - Nunes, Nalepa, Augustyn, Mladenović - Paixao, Łukasik, Makowski (86' Arak), Kubicki, Michalak (89' Fila) - Sobiech (90' Żukowski)
Żółte kartki: Gnjatić, Marquez, Górski, Kovacević - Augustyn
Widzów: 7529
fot: Maciej Urban
Wasze komentarze
Gra dzisiaj mocno średnia, ale coraz bliżej ósemki.
Lechia idzie na majstra w tym sezonie
Trochę mało jak na taki wielki hit
Brawa dla Korony.
Miśkiewicz mega mecz.
Szkoda tylko że sędzia kompletne dno.
Coś mało hejterow w komentarzach coś nie tak ...