Kibice mogą być pewni, że jeśli zapełnią stadion to dodadzą nam wiary, a Lechii podetną skrzydła
- Dużo się mówi o tym, żeby kibice przychodzili na stadion. Czasami wkrada się wręcz monotonia. To jest jednak prawda, że jeżeli obiekt się zapełni, a trybuny są blisko murawy, to przeciwnikowi gra się naprawdę ciężko. Jakby kibice w sobotę przyszli i nas wspomogli to mogą być pewni, że to Lechii podetnie skrzydła, a nam doda wiary w zwycięstwo. Jeśli mecz będzie na styku, to takie wsparcie kibiców może przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść – nie ma wątpliwości bramkarz Korony Kielce, Michał Miśkiewicz, przed sobotnim pojedynkiem na Suzuki Arenie z liderem LOTTO Ekstraklasy, Lechią Gdańsk.
Najbliższy rywal kielczan w ubiegłym tygodniu wygrał 2:1 z Pogonią Szczecin. - Patrząc na ostatnie spotkanie, to Lechia bazowała zwłaszcza na stałych fragmentach gry, z których zdobyła bramki. Mecz meczowi jednak jest nierówny. Zobaczymy, co się wydarzy w sobotę, ale musimy być przygotowani na wszystko – nie ma wątpliwości golkiper kielczan.
REKLAMA
I komplementuje gdańszczan: - To nie przypadek, że są na pierwszym miejscu w tabeli. Mają lekką przewagę nad drugą Legią. Grają w miarę równo, często zdobywają punkty, mimo takich spotkań jak ostatnio z Pogonią. Wydawało się, że fragmentami szczecinianie są lepsi i to im się coś należy. Lechia jednak nawet w tak trudnych rywalizacjach potrafi wyrwać punkty.
W szeregach Lechii występuje najskuteczniejszy obecnie piłkarz LOTTO Ekstraklasy, Flavio Paixao. - Jak ktoś jest liderem klasyfikacji strzelców, to zawsze trzeba na niego zwracać uwagę. W Ekstraklasie gra nie od dzisiaj. Wcześniej był w Śląsku, teraz w Lechii. Ciągle pokazuje, że mimo trzydziestu paru lat dalej idzie za piłką do samego końca. Czyha na każdą sytuację, dlatego trzeba być na nim skupionym. Lechia jednak ma też dobrą całą drużynę. Wszyscy potrafią wnieść jakość w grę – podkreśla bramkarz Korony.
Defensywa kieleckiego zespołu najprawdopodobniej ponownie zostanie przemodelowana pod kątem personalnym.- Już trochę razem trenujemy, dlatego chłopaki są zgrani. No może oprócz Gnjaticia, który niedawno do nas przyszedł. W ostatnim meczu został przesunięty do obrony, która nie jest jego docelową pozycją. O wiele pewniej czuje się w środku pola, dlatego tam pokaże większą jakość. Zmiany w obronie zawsze coś powodują. Oby nie spowodowały one błędu. Póki co nasza defensywa od początku sezonu wygląda dobrze, mimo częstych przemeblowań. To też jest nasza siła – mówi Miśkiewicz.
Żółto-czerwoni są gotowi powalczyć z rywalem z Trójmiasta do ostatniej kropli krwi. - Mecz może być ostry, bo jak Lechia przyostrzy, to my nie pozostaniemy dłużni. Tym bardziej, że gramy na swoim stadionie. Nie pozwolimy stąd wywieźć punktów za darmo – podkreśla bramkarz.
Kielczanie spotkają się z zupełnie inną, lepszą murawą, niż miało to miejsce w niedzielę na stadionie Arki. - Mam więc nadzieję, że będziemy grali piłkę bardziej kombinacyjną. Sami widzieliście, jaki był stan murawy w Gdyni. Te warunki nie pozwalały na rozgrywanie piłki ziemią, trzeba było szukać innych środków. Liczymy, że kibice, którzy przyjdą w sobotę, zobaczą dużo lepszy futbol. Dla mnie też to będzie lepiej. Dla bramkarza zawsze to ciężkie, gdy piłka zrobi jakiś psikus. Gdy piłka dziwnie odbije się od murawy, to z reguły obwinia się właśnie bramkarza. To jest trudne do przewidzenia, dlatego im lepsze boisko, tym lepiej dla mnie – odpiera golkiper.
Miśkiewicz obecnie jest niekwestionowanym numerem jeden pomiędzy kieleckimi słupkami. - Mam nadzieję, że nic się w tej kwestii nie zmieni. Bardzo dobrze czuję się w roli, w jakiej jestem teraz. Natomiast jak Matthias Hamrol wróci do formy to będzie lepiej dla całego zespołu i rywalizacji między nami – kończy gracz Korony.
fot. Grzegorz Ksel
Wasze komentarze