Ken Kallaste ma w Koronie nowego kolegę. Z Joonasem Tammem grali w jednym klubie jako... napastnicy
Estończyk Joonas Tamm został w piątek ogłoszony nowym piłkarzem Korony Kielce. 27-latek trafia do drużyny Gino Lettieriego jako ten, który ma załatać lukę w kieleckiej defensywie po odejściu Djibrila Diawa. To doświadczony zawodnik, który ma za sobą gry w europejskich pucharach, a także najlepszej drużynie w estońskiej Meistriliiga. W Kielcach nie powinien mieć ciężko, aby zaaklimatyzować się w nowym miejscu, ponieważ trafia pod skrzydła dobrego kumpla, Kena Kallaste, z którym gra w piłkę od połowy swojego piłkarskiego życia. Pierwszy raz obaj spotkali się w 2008 roku, kiedy obaj występowali jeszcze jako... napastnicy.
Tamm ma za sobą bardzo ciekawą karierę sportową. Grał w wielu klubach: w Estonii, Szwecji, a przez chwilę nawet w juniorach Sampdorii Genua. - Zaczynał jako napastnik, a na tej pozycji występował nawet w młodzieżowych reprezentacjach kraju. Z kadrą Estonii C mierzył się z Chile i Urugwajem, kiedy po przeciwnej stronie grały wschodzące gwiazdy Alexisa Sancheza, Arturo Vidala, Edinsona Cavaniego, Luisa Suareza, czy Diego Forlana - mówi specjalnie dla naszego portalu Raul Ojassaar, dziennikarz estońskiego sport.delfi.ee, który bardzo dobrze zna rodzimą ligę.
REKLAMA
Tamm wychowywał się w położonym na południu kraju Viljandi. W najwyższej lidze Estonii zadebiutował już mając zaledwie 16 lat, a wkrótce potem dołączył do FC Flora, jednego z najlepszych klubów w kraju, który ma na swoim koncie 11 tytułów mistrza ligi. - Stamtąd został wypożyczony właśnie do drużyn młodzieżowych Sampdorii, gdzie jednak nie lśnił - opisuje nasz rozmówca. Po powrocie do kraju sięgnął z Florą po mistrzostwo kraju, a następnie przeniósł się do szwedzkiego Norrköping, gdzie nie udało mu się jednak przebić. Był rzucany po wypożyczeniach, aż w końcu nadszedł rok 2015 i... prawdziwa rewolucja w karierze nowego zawodnika Korony.
- Tamm po prostu nacisnął przycisk "restart" - obrazuje Raul Ojassaar. - Wrócił tam, gdzie zaczynała się jego przygoda z piłką, a więc do amatorskiego klubu Viljandi Tulevik, który do dziś jest tylko półprofesjonalną drużyną. Nagle wszystko się odmieniło. Zaczął strzelać jak natchniony, w 15 meczach zdobył 9 bramek i po zaledwie połowie sezonu Flora kupiła go ponownie - przedstawia dziennikarz.
Jego drugie podejście we Florze zaczęło się jednak dosyć kiepsko. Do siatki rywala trafił zaledwie raz. - To wynikało z jego stylu gry. Mimo że ma aż 192 cm wzrostu, jest naprawdę szybki. To bardzo dobrze pasowało do stylu gry Vijandi, który najczęściej opierał swoją grę na kontrataku. Flora natomiast zdominowała w meczach posiadanie piłki i tam jego styl gry nie do końca pasował do koncepcji zespołu. Z tego powodu niezbyt mu się wiodło - tłumaczy Ojassaar.
Potwierdzeniem słów dziennikarza są nagrania, które rzeczywiście pokazują, że Tamm miał duży potencjał jako napastnik. - Był bardzo szybki dla obrońców. W meczu z Paide, który uważany jest za nieco mocniejszy zespół niż Vijandi, strzelił hat-tricka, a o nim zrobiło się naprawdę głośno w Estonii - mówi dziennikarz.
9. kolejka estońskiej Meistriliiga. Jonaas Tamm strzela hat-tricka w barwach Vijandi Tulevik, a cały sezon kończy z 9 trafieniami na koncie.
Kariery jako napastnik jednak nie zrobił. Niedługo później, mając już na karku 24 lata, został środkowym obrońcą. - To stało się dosyć przypadkowo - mówi nam Kasper Elissaar, redaktor naczelny estońskiego portalu soccernet.ee. - Podstawowi obrońcy byli kontuzjowani i trener Norbert Hurt - z racji na jego wysoki wzrost - postanowił sprawdzić go właśnie jako stopera. Już wcześniej próbowany był na tej pozycji w Szwecji, ale cały czas uważano go za napastnika - opisuje dziennikarz.
- Jego pierwszy rok był imponujący. Zdobył z Florą mistrzostwo kraju, a potem przeniósł się do norweskiego Sarpsborga. Tam był absolutnie kluczowym graczem - dodaje Elissaar. To właśnie ta drużyna była jego ostatnią przed transferem do Korony. Razem z norweskim klubem 27-latek awansował do Ligi Europy, w której mierzył się z Besiktasem Stambuł, Malmo FF i KRC Genk. Jego drużyna wygrała jednak tylko jeden mecz, dwa zremisowała i zajęła ostatnie miejsce w grupie. - W ostatnich latach ten zawodnik bardzo się rozwinął - nie ma wątpliwości redaktor naczelny estońskiego portalu.
Po zakończeniu wypożyczenia, Tamm znów wrócił do Estonii. Jak zdradza nam Elissaar, dobry sezon w jego wykonaniu przyciągnął uwagę wielu klubów z całej Europy, także większych niż Korona Kielce. -Miałem kilka propozycji. Znalezienie nowego klubu zajęło jednak trochę czasu, bo czekaliśmy na odpowiedzi ze wszystkich stron - wyjaśnia zawodnik na łamach estońskiego portalu soccernet.ee.
- Na pewno łatwiej byłoby przeprowadzić ten transfer latem, dlatego też pomyślałem, że półroczny kontrakt jest dobrą okazją, aby wyróżnić się w Polsce. Potem będę mógł podjąć decyzję odnośnie mojej dalszej przyszłości. W Norwegii cieszę się dobrą reputacją, a teraz będę chciał to samo pokazać w Europie Środkowej - dodaje piłkarz. Korona zagwarantowała sobie prawo do przedłużenia umowy z obrońcą o kolejne dwa lata, a więc do końca sezonu 2020/21.
Sam transfer dokonał się niemal błyskawicznie. O ofercie Korony Tamm dowiedział się zaledwie parę dni temu. W piątek przyjechał do Kielc, przeszedł testy medyczne i podpisał kontrakt. Pierwszy trening z zespołem odbędzie już w sobotę, a po załatwieniu formalności z uprawnieniem go do gry zostanie włączony do kadry drużyny w LOTTO Ekstraklasie.
- Moje pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne. Stadion fantastyczny, kibice świetni i wszystko w klubie jest na absolutnym topie - przekonuje. O Koronie sporo opowiadał mu obecny już piłkarz drużyny, Ken Kallaste, z którym 27-latek zna się doskonale. Kiedyś obaj razem grali w jednym klubie jako napastnicy, a dziś tworzą blok obronny drużyny narodowej swojego kraju.
Tamm rozegrał w reprezentacji Estonii dotychczas 27 spotkań i zdobył w nich 3 gole. - To zabawne, bo wszystkie trzy strzelił w spotkaniu z Gibraltarem. Trener zaskoczył wszystkich i wystawił go wtedy znów jako... napastnika - uśmiecha się Raul Ojassaar.
Czego możemy po nim się spodziewać w Ekstraklasie? - Jego głównym atutem jest szybkość i fizyczność, ale niekoniecznie dobry jest w rozegraniu piłki. Nadal ma z tym problemy, choć ostatnio zrobił duży progres. Ma naprawdę opanowany charakter, który pomaga mu jako obrońcy. Myślę, że spokojnie poradzi sobie w polskiej lidze - kończy dziennikarz.
My dostrzegamy natomiast w nim jeszcze jedną zaletę: jest lewonożny. A więc podobnie jak w przypadku Djibrila Diawa, trener Gino Lettieri będzie mógł swobodnie operować obrońcami, ustawiając ich w dowolnej konfiguracji - czy to z czwórką, czy z trójką defensorów na boisku.
Mateusz Kaleta
fot: Eesti Jalgpalli Liit / Facebook, Madis Veltman / DelfiSport, Brit Maria Tael / soccernet.ee
Wasze komentarze
Miśkiewicz, Rymaniak, Malarczyk, Marquez, Pućko, Żubrowski, Gnjatić, Kalaste, Forbes, Gardawski, Górski
Ławka: Osobiński, Jukić, Cebula, Kovacević, Firlej, Arweladze, Kosakiewicz
Fachura...
Ryman, Malar (trudno) , Kova, Michoł
Cebul,Gnjatić, Żuber, Pućko,
Arveładze
Forbes