Sensacja, kompromitacja… Nie tłumaczy nas to, że graliśmy w dziesięciu
Pucharowy pojedynek Korony Kielce na wyjeździe z Wisłą Sandomierz zakończył się kompromitacją: drużyna z Ekstraklasy przegrała z rywalem z trzeciej ligi. Już od 41. minuty żółto-czerwoni grali w osłabieniu po czerwonej kartce dla Łukasza Kosakiewicza. - Nie tłumaczy nas to, że graliśmy w dziesięciu, bo dysponujemy wyższą jakością piłkarską. Po kartce zmieniliśmy nastawianie, bo w jedenastu staraliśmy się grać ofensywniej. Bez jednego zawodnika troszkę się cofnęliśmy i chcieliśmy czekać na drużynę z Sandomierza – przyznaje pomocnik kielczan, Jakub Żubrowski.
- Sensacja, kompromitacja… Zwał jak zwał. Przyjechaliśmy tutaj po jedno – po zwycięstwo. Skończyło się, jak się skończyło – dodaje zawodnik kieleckiej ekipy.
REKLAMA
Korona sporo czasu musiała walczyć w dziesiątkę, a w końcówce nie potrafiła już skruszyć defensywy sandomierzan. - Potem ten jeden zawodnik robił już różnicę, bo jeśli przeciwnik stanie w defensywie, to nieważne z której jest ligi, będzie ciężko. Tym większe gratulacje dla gospodarzy, że mądrze rozegrali tę końcówkę – przyznaje „Żuber”.
Gracz ten nie jest bez winy zwłaszcza przy trzecim trafieniu dla Wisły, tym z rzutu karnego. - Bramki padły po indywidualnych błędach, w tym po rzucie karnym po moim przewinieniu – nie ukrywa pomocnik.
Piłkarz zagrał ręką we własnej „szesnastce” w dość niegroźnej sytuacji. - Nie chcę się tłumaczyć głupotami typu wiatr. Czekałem na tę piłkę, że zrobi normalny kozioł. Mogłem ją wybić prawą nogą, a czekałem, aż dojdzie do lewej i trafiła w rękę. Wyszło jak wyszło – kwituje Żubrowski.
Na początku drugiej połowy mecz od razu został przerwany na pół godziny z powodu zamieszek na trybunach. - Na pewno nie było to nic normalnego. Taka przerwa jest w stanie rozstroić, ale obie drużyny. Można sobie gdybać, co gdyby nie było tej przerwy, ale jest już za późno – odpiera gracz Korony.
Jak po końcowym gwizdku zachował się trener Gino Lettieri? - Trzeba zapytać trenera. To, co padło w szatni, zostaje w szatni – kończy „Żuber”.
fot. Anna Benicewicz-Miazga
Wasze komentarze
Brawo Wisła Sandomierz i trener Pietrasiak