Korona z szansą na podium, a nawet lidera. Mecz z Jagiellonią starciem na szczycie
Jednym ze znaków rozpoznawczych Ekstraklasy nie od dzisiaj jest mocno spłaszczona tabela. Różnice punktowe są niewielkie i drużyny często wymieniają się pozycjami zajmowanymi w klasyfikacji. Teraz fakt ten może wyjść z pożytkiem dla Korony Kielce. Po dwóch zwycięstwach z rzędu – z Zagłębiem Sosnowiec i Wisłą Kraków – teraz żółto-czerwoni mają szansę, aby pojawić się nawet na fotelu lidera, a jeśli nie to przynajmniej na podium.
Zajmujący obecnie 5. lokatę kielczanie mają tyle samo punktów – 18 – co plasujące się wyżej Legia Warszawa i Lechia Gdańsk, jednak legitymują się nieco słabszym bilansem bramkowym. Tylko o jedno „oczko” więcej zgromadziły ekipy Piasta Gliwice i Jagiellonii Białystok.
REKLAMA
Oprócz możliwości śmiałego spoglądania w górę należy docenić fakt, iż zespół trenera Gino Lettieriego wypracował sobie dotychczas 6 punktów przewagi na drugą ósemką. Dużo dalej od żółto-czerwonych jest poza tym strefa spadkowa – to już 11 „oczek” dystansu.
Co zatem musi się wydarzyć, aby Korona najbliższe dwa tygodnie, kiedy to wypada październikowa przerwa na kadrę, spędziła na szczycie tabeli? Przede wszystkim musi pokonać Jagiellonię Białystok. Los chciał, że niedzielne „żółto-czerwone derby” na Kolporter Arenie mogą zostać okrzyknięte prawdziwym spotkaniem na szczycie.
Dodatkowo piątkowego triumfu w Legnicy z tamtejszą Miedzią nie mógłby odnieść Piast Gliwice. Wówczas przy ewentualnych wygranych Lechii Gdańsk i Legii Warszawa (odpowiednio z Zagłębiem Sosnowiec i Śląskiem Wrocław) o pozycjach decydowałby bilans bramkowy, a ten jest dość zbliżony. W przypadku gdańszczan to +4, w przypadku warszawian i kielczan - +3.
Nawet gdyby jednak Koronie nie udało się objąć fotelu lidera, o co będzie bardzo trudno, to bez względu na wyniki Lechii i Legii jest szansa wskoczenia na podium. Przy zwycięstwie z Jagiellonią i co najwyżej remisie Piasta w Legnicy, stałoby się to faktem.
Jeśli kielczanom udałoby się to osiągnąć po 11. kolejce, wówczas nawiązaliby do poprzedniego sezonu. Wówczas na przełomie pierwszej i drugiej rundy ekipa Lettieriego również plasowała się na najwyższych lokatach klasyfikacji.
fot. Anna Benicewicz-Miazga
Wasze komentarze
Faktöw nie da się zakrzyczeć.