Wiele osób skreślało nas przed meczem. Pokazaliśmy serce do walki, ale przegraliśmy z bramkarzem przeciwnika
PGE VIVE Kielce w zaledwie dwunastoosobowym składzie pojechało na pierwszy mecz Ligi Mistrzów z Telekomem Veszprem. Mimo osłabień i kontuzji Mistrzowie Polski walczyli z rywalami jak równy z równym. Ostatecznie przegrali minimalnie - 29:27. Jak podkreślają trener Dujshebaev oraz Krzysztof Lijewski, różnicę zrobił Arpad Sterbik, który bronił z bardzo wysoką skutecznością. - Nie przegraliśmy dziś z Veszprem, ale z bramkarzem przeciwnika - mówi po spotkaniu "Lijek".
- Arpad zrobił dzisiaj różnicę. W pierwszej połowie bardzo dobrze bronił, w drugiej z siedem czy osiem razy nie wykorzystaliśmy stuprocentowych sytuacji - twierdzi trener Talant Dujszebajew - Powiedziałem chłopakom po meczu, w szatni, że jestem z nich dumny, z ich walki przez sześćdziesiąt minut przeciwko takiej klasy zespołowi - dodaje.
REKLAMA
Kielczanie gonili wynik, ale w końcówce meczu byli bardzo blisko wyrównania. Na 60 sekund przed końcem meczu z kontrą wyszła trójka piłkarzy PGE VIVE, ale akcję źle zakończył Bartosz Jurecki, który niecelnie podał do wybiegającego Pereza. - Nerwowo zareagowałem na tę stratę piłki w kontrze, ale dzisiaj - nie było to nic strasznego. Oby to nie powtórzyło się w meczu o wejście do Final Four. "Dzidzia" dziś grał świetnie, jestem mu bardzo wdzięczny za to, że po takiej kontuzji, po przerwie od gry, dziś walczył jak lew. Był naszym kapitanem - zwraca uwagę trener kielczan.
Pomimo porażki szkoleniowiec PGE VIVE z optymizmem patrzy w przyszłość. - Mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej. Musimy odpocząć, jutro wracamy do domu, w poniedziałek trenujemy i od razu wyjeżdżamy do Lubina, a we wtorek gramy z Zagłębiem. To właśnie o odpoczynku i jak najlepszym przygotowaniu się do kolejnego spotkania powinniśmy teraz myśleć - kończy.
Lijewski z kolei ma do siebie pretensje o niewykorzystane sytuacje. - Zawsze jestem zły, kiedy nie udaje mi się zamienić rzutu na bramkę. Zawsze chcę pomóc kolegom, obojętnie w jaki sposób. Każdy daje z siebie maksa, ale trzeba pamiętać, ze w bramce rywali stoi fachowiec, a nie osoba z łapanki - podkreśla.
- Wydaje mi się, że dużo ludzi nas skreślało jeszcze przed meczem, patrząc na nasz skład personalny. Graliśmy tylko w dwunastu i docierały do nas głosy, że przyjechaliśmy po najmniejszy wymiar kary, a w przyszłości będzie lepiej. My jednak myśleliśmy zupełnie inaczej, pokazaliśmy serce do walki, trener jeszcze w trakcie okresu przygotowawczego przypominał nam, że najważniejsze spotkanie sezonu jest właśnie 15 września, tutaj w Veszprem. Wydaje mi się, że byliśmy dobrze przygotowani taktycznie, nasza obrona nie była taka zła, jak mogłoby się wydawać, w ataku też potrafiliśmy znaleźć sytuacje do oddawania rzutów. Mecz był otwarty i gdybyśmy mieli lepszą skuteczność w ataku, to może ułożyłby się inaczej - kwituje rozgrywający kielczan.
fot: Anna Benicewicz-Miazga
Wasze komentarze