Korona nie chce grać w piłkę? Zanim inni powiedzą o meczu, niech zobaczą statystyki
Trener Gino Lettieri na konferencji prasowej odniósł się do słów szkoleniowca Arki Gdynia, Zbigniewa Smółki, który na antenie Canal+ Sport stwierdził, że Korona Kielce „nie chciała grać w piłkę” z jego drużyną. - Zanim inni powiedzą o meczu, niech sobie najpierw zobaczą statystyki. Oddaliśmy 27 strzałów na bramkę, a Arka – 9. Kontrolowaliśmy cały mecz – powiedział włoski szkoleniowiec żółto-czerwonych.
REKLAMA
Gino Lettieri (trener Korony Kielce):
Jestem troszeczkę zdziwiony tym, co słyszę, że Korona nie chce grać w piłkę. Oddaliśmy 27 strzałów na bramkę, a Arka – 9. Kontrolowaliśmy cały mecz, prowadziliśmy 2:0 i mieliśmy okazje na bramki numer 3 i 4. Trudno mi przypomnieć sobie sytuacje bramkowe rywali oprócz stałych fragmentów. Od momentu, kiedy Arka dostała „jedenastkę” i strzeliła na 2:1, było jasne, że każda drużyna na świecie by się broniła.
Chcę pochwalić całą naszą drużynę. Przez cały mecz, oprócz ostatnich minut, kontrolowaliśmy to spotkanie. A że Arka wyglądała lepiej w końcówce – po tym karnym to najnormalniejsza rzecz na świecie.
Zanim inni powiedzą o meczu, niech sobie najpierw zobaczą statystyki, a dopiero potem się na ten temat wypowiedzą.
fot. Anna Benicewicz-Miazga
Wasze komentarze
Co do Możdżenia, bardzo dobre wejście. Mam nadzieję że po zamknięciu okienka transferowego to on będzie grał zamiast Petraka. A może Cebul jak wyleczy kontuzję szybko załapnie formę i problem sie rozwiąże.
Petrak bardzo dobrze ustawia sie na boisku i myśli. Duzo przecina i przechwytuje. Typowy defensywny.
A przypadkiem Gorski nie jest tez slaby ? Znawcy od pięciu boleści. ...
Ci co Go krytykują są beznadziejnymi znawcami.
Zastanówcie się, czy trener uprawiał by dywersję? .
Gdyby był od tego i tego, to by nie grał w Polskiej słabej lidze.
Swoją drogą nieźle będzie się w niedzielę produkował w studiu C+ Sławek Stępniewski, jak zawsze broniąc sędziów - w tym przypadku zawsze nam nie przychylnego Marciniaka. Liczę, że nadzieję się na ripostę Andrzeja Twarowskiego, bo na Krzysztofa (kolejnego) Marciniaka nie ma co liczyć...