Na pewno się cieszę, ale z drugiej strony jest przykro. Dopuściliśmy się karygodnego błędu
- Nie czuję się pewniejszy. Dochodzą nowi zawodnicy i będzie duża rywalizacja. Elia Soriano doznał kontuzji w meczu ze Śląskiem, zastąpiłem go i udało się strzelić bramkę. Ten zawodnik to mocny rywal, ale też partner, bo często gramy na dwójkę napastników – mówi Maciej Górski, który w meczu Korony Kielce z Miedzią Legnica zdobył bramkę pierwszorzędnej urody.
Choć kielczanie objęli prowadzenie na Dolnym Śląsku, to ostatecznie zremisowali to spotkanie 1:1. - Niestety dopuściliśmy się karygodnego błędu, jakim było cofnięcie się i oddanie pola Miedzi. Nie wiem, z czego to wynikało, czy z braku sił, czy z czegoś innego. Jeszcze nie rozmawialiśmy – przyznaje napastnik żółto-czerwonych.
REKLAMA
I kontynuuje: - Było to odczuwalne z boiska, że rywale łatwo zdobywają przestrzeń i nie mamy pary, by podejść do przeciwnika. Gospodarze łatwo przedostawali się pod nasze pole karne i zapłaciliśmy za to stratą punktów, choć przeciwnicy na pewno byli do ogrania.
Zawodnik Korony rywalizował z Miedzią także w poprzedniej rundzie, gdy występował w barwach Chojniczanki Chojnice. - Pamiętam ich z I ligi. Nie zmienili składu diametralnie. Mają ciekawą linię pomocy, gdzie trzeba doceniać Marquitosa, który był zamieszany w zdobycie bramki przez jego zespół. On robi dużo szumu i rozprowadza akcje – opisuje Górski.
- Z ławki wszedł Forsell i dał dobrą zmianę. Matthias Hamrol zrehabilitował się za błąd ze Śląskiem i bardzo nam pomógł – dodaje zawodnik żółto-czerwonych.
Piłkarzowi trzeba oddać zasługi z powodu punkty wywiezionego przez kielczan z Legnicy. - Na pewno cieszę się z gola, ale z drugiej strony jest przykro, że nie udało się dowieźć na wyjeździe tego 1:0 – przyznaje Górski.
- W piątek mamy kolejny mecz, tym razem z Arką Gdynia. Trzeba sobie powiedzieć jasno, że trzeba wygrać go za wszelką cenę każdymi możliwymi środkami – kończy napastnik Korony.
fot. Anna Benicewicz-Miazga
Wasze komentarze
W takich, dla przykładu Stanach, jak drużyna zdobywa punkt, czy bramkę to gra dalej po to żeby zdobyć kolejną i kolejną.. Aby tak dowalić przeciwnikowi , żeby przy następnej konfrontacji już przed meczem miał pełne gacie. To wtłaczane jest zawodnikom do głów od małego ! A u nas ten minimalizm. Wpadło - super- nie teraz oni się pocą. Myślałem ,że to jest specjalność naszej myśli szkoleniowej , ale to samo jest grane w Koronie i innych klubach prowadzonych przez obcokrajowców. Nic już nie rozumiem.