Lettieri o jeden mecz od niechlubnego rekordu Sasala. Długie oczekiwanie Korony na zwycięstwo
Po dwóch kolejkach sezonu 2018/19, piłkarze Korony Kielce wciąż czekają na pierwsze w tych rozgrywkach zwycięstwo. W starciach z Górnikiem Zabrze oraz Legią Warszawa zdobyli jeden punkt, ale ich seria bez wygranej trwa znacznie dłużej – bo już od kwietnia tego roku. Wtedy to, po raz pierwszy w historii, kielczanie wygrali przy Bułgarskiej z Lechem Poznań. A później? Było tylko gorzej. Aktualnie niechlubna passa liczy już dziewięć spotkań i jest to druga najdłuższa seria Korony Kielce bez zwycięstwa w ostatniej dekadzie.
Cztery dni po zwycięstwie nad Lechem, żółto-czerwoni rozgrywali rewanżowy mecz z Arką Gdynia w Pucharze Polski. Decydującą batalię przegrali, a ta pociągnęła za sobą falę kolejnych niepowodzeń. Tym samym w ostatnich sześciu meczach sezonu 17/18 Koronę stać było tylko na jeden punkt – w meczu z Górnikiem Zabrze. Były też dotkliwe porażki: 1:4 z Wisłą Płock, 0:3 z Wisłą Kraków i Jagiellonią Białystok oraz 1:3 z warszawską Legią.
REKLAMA
Wtedy już wszyscy mieli dość. Korona dojechała do końca sezonu i... postanowiła oddzielić ten czas grubą kreską. Na Ściegiennego zapanowało nowe rozdanie – z drużyną pożegnało się wielu zawodników, a zła atmosfera została oczyszczona. Cały czas brakuje tylko jednego - przełamania w postaci wyników.
W pierwszych dwóch meczach nowego sezonu Korona miała lepsze i gorsze momenty, ale na pewno mogła się podobać. I właśnie z tego powodu niedosyt z braku punktów jest jeszcze większy. Podobnie było zresztą równo rok temu – kiedy stery na kieleckiej ławce obejmował Gino Lettieri.
Jak mantrę powtarzano: „Korona gra ładnie, brakuje tylko punktów”. W pierwszych dwóch meczach sezonu 17/18 kielczanie zdobyli – podobnie jak w tym roku – jedno oczko. Pierwsze zwycięstwo przyszło w trzeciej kolejce w spotkaniu z Cracovią (4:2). Później był remis i dwie porażki, aż wreszcie regularnie Korona zaczęła punktować od siódmej kolejki. Wówczas na przełomie trzech miesięcy ekipa Gino Lettieriego przegrała tylko raz.
Aktualna seria Włocha, wynosząca dziewięć meczów bez zwycięstwa, może być zatem powodem do niepokoju, ale… nie powinna. Od poprzedniego sezonu drużyna bardzo się zmieniła, a w Kielcach nikt już nie rozpamiętuje tamtych czasów. Kielczanie liczą, że podobnie jak rok temu, ciężka praca przyniesie efekt w postaci wygranych.
Włoski szkoleniowiec już teraz jednak zapisał się w historii kieleckiego klubu. Jego seria dziewięciu kolejnych meczów bez zwycięstwa na pewno nie jest powodem do dumy, a w przypadku kolejnego potknięcia może stać się już tą najdłuższą w historii Korony. Ale to zweryfikuje następny mecz kielczan – w piątek z Wisłą Płock.
Najdłuższe serie Korony Kielce bez wygranej w ostatniej dekadzie (od powrotu do Ekstraklasy):
Marcin Sasal (10/11) |
10 meczów |
Gino Lettieri (17/18 oraz 18/19) |
9 meczów i trwa nadal |
Marcin Brosz (15/16) |
7 meczów |
Marcin Sasal (09/10) |
6 meczów |
Tomasz Wilman (16/17), |
5 meczów |
fot: Anna Benicewicz-Miazga
Wasze komentarze
Żenada, a nie portal sportowy.
Korona zagrała w minionej kolejce 45 całkiem przyzwoitych minut i kolejnych 45 na poziomie urągającym wszelkim ekstraklasowym standardom, które nie są przecież przesadnie wyśrubowane. Szkoleniowiec kielczan tłumaczył tę zdumiewającą degrengoladę złą reakcją zespołu na niespodziewany strzał życia w wykonaniu Krzysztofa Mączyńskiego. Nawet jesteśmy w stanie kupić to wytłumaczenie. Taki niezapowiedziany gong może zupełnie wytrącić drużynę z równowagi. Legia dysponuje mocniejszym składem od Korony, zatem, nawet będąc w kiepskiej dyspozycji, zdołała wykorzystać momentum i siłą inercji sięgnąć po trzy punkty. Choć tak naprawdę trudno o gościach z Warszawy powiedzieć, że ten astronomiczny gol Mąki ich jakoś niesamowicie nabuzował. Dalej grali nędzną piłkę, tylko Korona zjechała do tak marnego poziomu, że nawet fatalnie dysponowana Legia musiała z sytuacji skorzystać.
Tymczasem Lettieri postanowił jeszcze w swoim stylu ponarzekać: – Nie każdy zespół może mieć piłkarzy z Barcelony lub Realu. Próbujemy wyciągnąć z tego zespołu to, co najlepsze i dzisiaj wyglądało to całkiem nieźle.
Nie gadaj, Sherlocku! Wszyscy mieszkańcy Układu Słonecznego wiedzą, że Korona nie dysponuje kadrą na miarę Realu Madryt. Na szczęście nikt od niej nie wymaga poziomu prezentowanego przez Królewskich w Lidze Mistrzów. Chodzi tylko o to, żeby nie grać tak gównianej piłki jak w drugiej połowie starcia z Legią. To naprawdę nie są oczekiwania sięgające piłkarskich Himalajów. To nie są nawet Rysy. Ewentualnie skromna, kaszubska Wieżyca.
Zwłaszcza że Korona nie stanęła w szranki przecież z żadną europejską potęgą, tylko z warszawską Legią, której poziom dopiero co okrutnie zweryfikował Spartak Trnawa. Remis z mistrzami Polski byłby całkiem niezłym rezultatem i na pewno znajdował się w zasięgu kielczan, którym przecież w poprzednim sezonie udało się przeciwko Wojskowym na swoim obiekcie zatriumfować. Jednak coś się w drugiej połowie, że zarzucimy klasykiem, popsuło i podopiecznych Lettierego nie było na boisku słychać. Drużyna spuściła z tonu, wypuściła z rąk pewne prowadzenie i trener powinien sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak się stało. Brak jakości u poszczególnych piłkarzy to wytłumaczenie po części prawdziwe, ale w tych okolicznościach – przede wszystkim populistyczne. Dużo cieńszym od Korony ekipom zdarzało się ogrywać Legię, nawet przy Łazienkowskiej. Domniemany brak jakości u Kosakiewicza, Gardawskiego, Jukicia czy Górskiego nie przeszkadzał podopiecznym Lettierego wyjść w starciu z Wojskowymi na prowadzenie w pierwszej połowie i kontrolować przebiegu meczu. To jak to z tą jakością właściwie jest – pojawia się i znika? Nie wystarcza jej na całe spotkanie, za mało mieści się w kieleckim baku?
To są stare numery włoskiego szkoleniowca. Chyba nie ma drugiego trenera na świecie, który z podobną regularnością wylewałby kubły szamba na głowy swoich zawodników. Niemal każdą porażkę Korony jej trener puentuje tymi samymi spostrzeżeniami:
-drużyna nie zrealizowała mojego planu taktycznego
mam do dyspozycji skład cienki jak sznurek do snopowiązałki
-jesteśmy tylko małą, biedną Koroną, nie spodziewajcie się po nas nic więcej
Nawet jeżeli w każdym z tych argumentów, które Lettieri powtarza jak mantrę, tkwi ziarno prawdy, to przecież nie do tego sprowadza się chyba rola trenera, żeby urządzać sobie na konferencjach prasowych nieustające festiwale marudzenia. Przypomina to trochę postawę Jose Mourinho, wiecznie ostatnimi laty ględzącego i regularnie obrażonego na cały świat. Zwłaszcza na własnych zawodników..."
Prima 111 bardzo trafnie to objaśnił.
A co by było, gdyby wyznacznikiem osiągnięć trenera byłyby punkty zdobyte na wyjeździe, to wtedy Lettieri byłby w czołówce.
Jeden element statystyki nie może być wyznacznikiem oceny.
Pozdrawiam normalnych, a nawet zmanipulowanych totalsów.
Dziękuję.
Gino,Dieter&Zajac i S-ka poczatek zeszlego sezonu jechali na sukecsie Bartoszka, z dodaniem kilku graczy jak Kaczarawa.
Potem na wiosne juz zaczal "geniusz" powyzszej spolki "dzialac" i sie dzieje jak sie dzieje.
Gino to trenejro z bardzo niskiej polki. A Dieter... Gdzie jest Dieter????
Wole nie myslec jaka bedzie wisona 2019, lo matko.
Źródło: Radio Kielce
Ja też mam obawy, że Pan trener Lettieri z uwagi uwarunkowania charakterologiczne może nie być najlepszą osobą w sytuacji, gdy zespołowi nie idzie. Dotychczas nie udowodnił, że potrafi efektywnie zarządzać kryzysami. Jako wierny kibic Korony trzymam jednak kciuki za to, aby tym razem Pan trener Lettieri potrafił wyprowadzić morale zespołu na prostą.
Tym bardziej takie artykuły jak ten, który można uznać za uzupełnienie dzisiejszej publikacji weszło nt. postawy trenera Lettierego są moim zdaniem naganne. Rozumiem, że prowadząc portal istotna jest ilość wyświetleń, ale portal z KIELC powinien zapobiegać złej atmosferze wokół drużyny, a nie pogłębiać kryzys takimi publikacjami. Tajemnicą poliszynela jest fakt śledzenia portalu cksport przez zarząd, piłkarzy i sztab Korony. Niejako mam wrażenie, że po dwóch rozegranych kolejkach taka postawa ważnego kieleckiego medium to jak wylewanie dziecka z kąpielą.
Jak widać świat nie jest czarno-biały jak opinie Lecha Wałęsy. Kluczowa pozostaje kwestia wzmocnień. Mam nadzieję, że doniesienia o potencjalnym transferze Adama Nemca do Korony są prawdziwe, choć ten zawodnik najpewniej ma wysokie wymagania finansowe. Adam Nemec to 37 krotny reprezentant Słowacji, dla której strzelił 12 bramek. Do kadry jest wciąż powoływany, grał na Euro 2016 i z powodzeniem w kilku uznanych zagranicznych klubach.