Po przerwie "Jaga" załatwiła Koronę. I wygrała w Kielcach aż trzema bramkami
To nie był udany wieczór w Kielcach… Pierwsza połowa sobotniego spotkania Korony z Jagiellonią nie przyniosła zbyt wielu emocji. Po przerwie w piłkę grała jednak tylko Jagiellonia, a w zasadzie – Arvydas Novikovas. Litwin w ciągu siedmiu minut przeprowadził dwie akcje, które pozbawiły Koronę szansy na korzystny wynik. Kielczanie rzucili się do odrabiaia strat, ale byli bezsilni wobec dobrze dysponowanej defensywy “Jagi”. W końcówce goście trafili po raz trzeci i tym samym przybili kielczan. A wynik mógłby być jeszcze wyższy, gdyby nie przestrzelony rzut karny.
Trener Gino Lettieri zestawił na ten mecz zupelnie inną jedenastkę, niż ta, jaka we wtorek zmierzyła się w Gdyni z Arką. Po raz drugi w tym sezonie między słupkami pojawił się Matthias Hamrol. Kielczanie wyszli w ustawieniu z dwójką stoperów w osobach Kesckesa oraz Djibrila Diawa, natomiast Adnan Kovecević tym razem wystąpił w roli środkowego pomocnika. Do wyjściowego składu powrócili także Marcin Cebula oraz Ivan Jukić. Najbardziej wysuniętym zawodnikiem był Sanel Kapidzić, strzelec zwycięskiego gola w meczu z Lechem Poznań.
REKLAMA
Początek spotkania to wyrównana gra ze strony obu ekip. Zarówno kielczanie, jak i przyjezdni dobrze bronili dostępu do swojej bramki, nie pozwalając przeciwnikowi na zbyt wiele. Pierwszą dobrą akcję przeprowadzili żółto-czerwoni. Strzał Kovacevicia poszybował jednak nad poprzeczką bramki Kelemena.
Na Kolporter Arenie ciężko było upatrywać strony dominującej. Kibice obserwowali wyrównane spotkanie, w którym w pierwszych minutach ofensywnych akcji było jak na lekarstwo. Gorąco w polu karnym białostoczan zrobiło się dopiero w 23. minucie, kiedy po składnej akcji Korony główkował Sanel Kapidzić. Ofiarną interwencją popisał się jednak Kelemen, który bronił „na raty”, ale finalnie nogą zdołał wybić tańczącą na linii piłkę. Sędzia nakazł jednak grać dalej - nie uznał bramki i zrobił słuszenie, ponieważ piłka nie przekroczyła linii.
Wyjątkowo aktywny w pierwszej połowie był Michał Gardawski. Urodzny w niemieckiej Kolonii zawodnik często pokazwał się do podań na lewej flance, nie popełniał błędów w obronie. Dobre wrażenie sprawiał także Marcin Cebula. Z czasem przewaga kielczan uwydatniła się jeszcze bardziej. Niestety, żółto-czerwoni nie potrafili przebić się przez szczelną obronę białostoczan.
W pierwszej połowie kibice nie oglądali zbyt wielu strzałów. O jeden z nielicznych tuż przed przerwą pokusił się Ivan Jukić, który strzałem głową zamykał dwójkową akcję Cvijanovicia i Kapidzicia. Niestety, nieskutecznie. Do przerwy wynik spotkania nie uległ zmianie.
Drugą połowę mocnym uderzeniem rozpoczęła Jagiellonia. Goście wyszli z szybkim kontratakiem, jednak płaskie dośrodkowanie Lazarevicia wybili w ostatniej chwili czujni defensorzy Korony. Ale to nie było jedyne ostrzeżenie. Po chwili słoweński pomocnik “Jagi” stanął sam na sam z Hamrolem, jednak świetną interwencją popisał się wracający Djibril Diaw, który w ostatniej chwili wybił piłkę spod nóg atakującego rywala.
Kielczanie wyszli na drugą połowę nieco zagubieni, popełniali proste błędy i tym samym dali się zdominować Jagielloni, która zmusiła gospodarzy do gry w ataku pozycyjnym, a sama czyhała na wyjścia z kontratakami.
Świetną akcję żółto-czerwoni przeprowadzili w 62. minucie. Najpierw długo rozgrywali piłkę przed polem karnym gości, aż w końcu kluczowe podanie wykonał Cebula, wypatrując w szesnastce Gardawskiego. Pomocnik Korony stanął sam na sam z golkiperem, ale został złapany na pozycji spalonej.
To zemściło się w 64. minucie. Dobrą pracę wykonał wporwadzony chwilę wcześniej na boisko Novikovas, który obsłużył podaniem Romana Bezjaka. Snajper Jagielloni nie pomylił się i z zimną krwią wykończył akcję gości. Jagiellonia objęła prowadzenie.
Gino Lettieri szybko zareagował na boiskowe wydarzenia. Od razu po straconej bramce na boisku zameldował się drugi napastnik – Elia Soriano. Niestety, na niewiele się to zdało. W 71. minucie Jagiellonia podwyższyła prowadzenie za sprawą zmiennika, Novikovasa, który skutecznie wykończył akcję precyzyjnym strzałem lewą nogą.
Kielczanie rzucili się do odrabiania strat. Najpierw szczęścia próbował Cvijanović, ale świetnie interweniował Kelemen. Po chwili uderzał jeszcze Kaczarawa, jednak niecelnie.
“Jaga” grała swoje. W końcówce goście coraz częściej gościli w polu karnym kielczan. W 86. minucie fatalny błąd popełnił Kecskes, który trzymał jednego z rywali podczas egzekwowania przez białostoczan rzutu rożnego i tym samym dał arbitrowi pretekst do podyktowania jedenastki. Sędzia bez wahania wskazał na „wapno”, jednak Jagiellonia nie skorzystała z prezentu – Novikovas zlekeważył Hamrola lekko podcinając piłkę w sam środek bramki, z czym poradził sobie bramkarz Korony.
Obroniona jedenastka dodała kielczanom wiatru w żagle, którzy rzucili się do odrabiania strat. Ale było za późno. „Jaga” wyszła z kolejną kontrą, która zakończyła się trzecią bramką gości. Uderzenie Wlazły dobił rewelacyjny dziś na boisku Novikovas i tym samym ustalił wynik spotkania na 0:3.
W następnej kolejce Korona zmierzy się na Łazienkowskiej w Warszawie z Legią. Ten mecz rozpocznie się w najbliższy piątek o godz. 20:30.
Korona Kielce - Jagiellonia Białystok 0:3 (0:0)
Bramki: Bezjak (64’), 2 Novikovas (71’ i 89')
Korona: Hamrol - Rymaniak, Kecskes, Kovacević, Diaw (68’ Soriano), Gardawski - Cebula, Janjić, Cvijanović, Jukić (57’ Kiełb) – Kapidzić (72’ Kaczarawa)
Jagiellonia: Kelemen - Wójcicki, Runje, Mitrović, Guilherme - Frankowski, Kwiecień, Romańczuk, Pospisil (73’ Wlazło), Lazarević (60’ Novikovas) – Bezjak (81’ Świderski)
Żółte kartki: Jukić, Kecskes – Kwiecień, Runje
Widzów: 7510
fot. Maciej Urban
Wasze komentarze
MÓWIEŁEM ŻE BĘDZIE 0-2 A SKONCZYŁO SIE 0-3
Żądam powrotu Shawna Barrego!
Tak się rozwaliło coś co funkcjonowało bardzo fajnie i wystarczyło to ulepszać i pielęgnować. Lettieri tego dokonał i dostał za to nagrodę od władz klubu. Nowy kontrakt.
I tylko piłkarzy żal, bo nawet nie wiedzą o co w tym wszystkim chodzi.Rotowanie składem, zamiast wykreować pierwszą jedenastkę i tylko wprowadzać korekty, kończy się katastrofą. Nawet najlepsze europejskie kluby mają pierwsze jedenastki we własnych klubach. Lettieri musiał zostać piłkarskim Einsteinem i wymyślić nową, jakąś chorą teorię.
Po długiej serii słabych meczów Korony i kilku przypadkowych wygranych, dzisiejsza klęska mnie cieszy i liczę na kolejne. A widok pustych trybun na kieleckim stadionie będzie balsamem na moje serce.
Jestem kibicem, ale nie znoszę jak mnie ktoś robi w wala.
Ciekawe kiedy na YT nowy filmik z szatni Korony i radość piłkarzy po kolejnym meczu? Jakoś dawno nie było takiego filmu. Cóż się stało? Kamerzysta kontuzjowany? A może jeszcze po Sylwestrze nie wytrzeźwiał?
Kibice Korony śpiewajcie gromkim glosem: "nic się nie stało Korona nic się nie stało..."
Piszesz, ze kibice powinni docenić to co do tej pory uzyskala Korona? Żartujesz sobie? Korona miała szansę na dokonanie czegoś wielkiego dla klubu, miasta i województwa. Ale zlekceważyła to. Ja liczę na to, że w przyszłym sezonie nie będzie wielu kibiców którzy wykupią karnety, a stadion przy Ściegiennego będzie świecił pustkami. Ci co nie mają ambicji i zadowalają się minimalizmem, nie mają racji bytu. Ich miejsce jest w coraz to niższych ligach, aż do całkowitej plajty.
youtube.com/watch?v=2ZYMj9YTio0
I To tyż! -
youtube.com/watch?v=0DGjJmGHKog
I wszystko jasne!
A inni, pozostawię bez komentarza.
Tylko z silnym przeciwnikiem można sprawdzić stan posiadania i Lettieri to robi.
A, wynik meczu?
To tylko sport.
Te trolle to działacze Korony i ci ukryci za szmatą z napisem brygada świętokrzyska. Wy będziecie bronić tego bagna, bo w waszym interesie jest żeby pieniądze wpływały do budżetu klubu.
2. w przyszłym sezonie Górnik i Korona będą głównymi kandydatami do spadku z bardzo prostego powodu. W obu klubach zepsuto bardzo dobrą atmosferę, którą zbudowano jesienią. Drużyny się rozsypią, a ponowne zbudowanie czegoś podobnego będzie diabelnie ciężkie. A i kibice już nie dadzą się szybko wpuścić w maliny (dlaczego na YT nie ma nowych filmów z szatni Korony? Bo wstyd jest publicznie pokazać miny piłkarzy?)
Jagiellonia nie będzie kandydatem do spadku, bo tam mają ambicje.
3. Po wygranej z Lechem u mnie nie było dziwnych zachowań, bo wiedziałem, że to był przypadek i wypadek przy pracy Lecha. Ta wygrana była zbudowana na ruchomych piaskach. Gdyby Korona miała rozegrać kolejne 5 meczów z Lechem, to może udało by się jej zremisować raz, a reszta było by w plecy.
Nie kompromituj się już i nie oceniaj ludzi, ze są kretynami nie dość że ślepymi, to jeszcze nie potrafiącymi samodzielnie myśleć.
Ale jest lekarstwo na ten minimalizm kieleckiego klubu.
Puste trybuny, brak sponsorów, czyli niedobór pieniędzy to bardzo skuteczny lek. Chciałbym, żeby kiedyś w czasie transmisji ze stadionu w Kielcach, zobaczyć pustki na trybunach i fruwające śmieci, które wiatr rozwiewa. Wczoraj widziałem namiastkę takiego obrazka. Bramkarz Jagiellonii w zbliżeniu, a na tle puste krzesełka.
A co do ostatniej wypowiedzi a w zasadzie jej pierwszej części no to jest dokładnie jak napisales... nic się nie zmieniło pod względem wyniku sportowego oprócz historii z pucharem... o czym wcześniej pisałem.. Z dalszą częścią posta się nie zgadzam po prostu moim zdaniem Rymań nigdy demonem szybkości nie był a znowu czy Lazarevic czy Frankowski są raczej sprinterami niż wyciskaczami ciężarów. Czy to była taktyka Mamrota żeby zagrać pierwsza połowa słabo to bym nie powiedział. Bardziej defensywie to oni cały mecz zagrali tylko te kontry wyszły dopiero jak Novikovas znalazł się na placu boju. No nieważne. Mecz jak mecz. Pamiętajmy tylko o tym żeby zachowywać szacunek do ludzi którzy nie chcą zaszkodzić swojemu biznesowi jakim bez wątpienia jest klub piłkarski. To ostatnia moja wypowiedź pod tym postem. Ludzi nie zmienie, ale wiecie wydaje mi się że lepiej budować i wspierać niż ciągle narzekać i hejtowac mimo niepowodzeń. Gdyby każdy pomyślał i potrafił postawić się na miejscu drugiego człowieka to świat byłby lepszy już nie chodzi tu nawet o piłkę. 3majcie się.
I jeszcze jedna uwaga. Ja pamiętam kilka bardzo dobrych meczów z rundy jesiennej, Korony również, a jakoś nie potrafię sobie przypomnieć nawet jednego meczu który by dorównywał poziomem do tamtych meczów. Dlaczego tak się dzieje i o czym to świadczy?
Świadczy to o tym, że wbrew temu co ględził Lettieri, pozostałe zespoły wiosną wcale nie grały lepiej niż jesienią. Niedawno skończył się mecz Wisły z Legią. To była profanacja polskiej piłki. Tak słabej Legii nawet jesienią nie widziałem. O Wiośle nawet nie wspominam.
I Korona gdyby utrzymała poziom z jesieni, dziś by nadawała ton gry w ekstraklasie. Ale trudno. Widocznie nie zależy w Kielcach nikomu na sukcesach macierzystego klubu, więc ewentualne głębokie problemy klubu zakończą się likwidacją jego. I skończy się dyskusja.