Jagiellonia z nadzieją na przełamanie w Kielcach. “Nie można mieć wiecznie gorszego okresu”
Sobotni mecz Korony Kielce z Jagiellonią Białystok to istotne spotkanie zarówno dla jednej, jak i dla drugiej drużyny. Nastroje w obu ekipach są dalekie od radosnych. Kielczanie, którzy pozostają mocno przybici pucharową porażką z Arką Gdynia, muszą szybko zapomnieć o ostatnich niepowodzeniach i znów uwierzyć w swoje możliwości. Tymczasem Jagiellonia jest w jeszcze trudniejszej sytuacji. Białostoczanie przegrali ostatnie trzy mecze z rzędu i stracili fotel lidera na korzyść Lecha Poznań. Taka sytuacja dotyka „Jagę” po raz pierwszy od dwóch lat.
Podlaski klub doskonale rozpoczął ligowe zmagania w nowym roku. Po pięciu kolejnych zwycięstwach z rzędu kubeł zimnej wody na piłkarzy Jagiellonii wylał Lech Poznań, który rozgromił u siebie rywala 5:1. Później białostoczanie wygrali wprawdzie z Arką Gdynia 3:2, odwracając losy spotkania w doliczonym czasie gry, ale w trzech ostatnich meczach znów musieli pogodzić się z porażkami. Kryzys Jagiellonii stał się faktem.
REKLAMA
- Nie można wiecznie mieć gorszego okresu – stwierdza przed sobotnim meczem z Koroną trener Jagiellonii, Ireneusz Mamrot. – Wierzę, że to co złe, jest już za nami i szybko wrócimy do dobrego poziomu prezentowanego wcześniej. Nie ma w naszych szeregach zdenerwowania, ale jest duża sportowa złość. Musimy wyzwolić w nas większą chęć do gry ofensywnej, aby każdy zawodnik chciał piłkę w meczu i nie bał się odpowiedzialności – zaznacza.
Szkoleniowiec przyznaje, że w minionym tygodniu nie zabrakło w zespole męskich rozmów. - Nie można skupiać się na pozytywach. Wynik w sobotnim spotkaniu jest oczywiście sprawą otwartą. Każdy chce wygrywać, ale przede wszystkim musimy wrócić do tego, co graliśmy wcześniej. Na tym temacie skupiliśmy w trakcie naszej rozmowy. Zespół musi być przekonany o swojej wartości – zwraca uwagę trener białostoczan.
Poza obrońcą Łukaszem Burligą, w zespole nie ma absencji związanych z nadmiarem kartek. Do składu wraca natomiast lewy obrońca, Brazylijczyk Guilherme.
- Patrząc z naszego punktu widzenia, to nie wiem, czy nie lepsze byłoby dla nas zwycięstwo Korony we wtorek. Wtedy pewnie rywale skoncentrowaliby się przede wszystkim na Pucharze Polski, a teraz sytuacja jest taka, że każdy liczy na to, że w pucharach zagrają cztery zespoły i wszyscy chcą grać o to czwarte miejsce. Do końca rozgrywek pozostało sześć kolejek i nikt nie pozostaje bez szans na tę lokatę. Na pewno nikt nie odpuści. Czeka nas trudny mecz, ale my też nie możemy patrzeć na rywala. Sami musimy wyjść na boisko, dobrze zagrać i wywalczyć trzy punkty – mówi opiekun Jagiellonii.
Na Podlasiu głośno mówi się, że Korona to idealny rywal do przełamania. W obecnym sezonie „Jaga” wygrała z Koroną już dwukrotnie – najpierw w 5. kolejce zwyciężyła przy Ściegiennego 3:2, a potem już na własnym obiekcie rozprawiła się z żółto-czerwonymi aż 5:1. W ostatnich sezonach Jagiellonia to nie był wygodny rywal dla kieleckiego zespołu. Aż siedem z dziesięciu ostatnich spotkań między drużynami kończyło się triumfem dzisiejszych gości. Korona potrafiła wygrać tylko dwukrotnie, raz natomiast padł remis.
- Każdy mecz zaczyna się od wyniku 0:0. To, że w tym sezonie wygraliśmy z Koroną dwa razy, niczego nie zmienia. To silna drużyna i udowodniła to też w Poznaniu, gdzie wcześniej nikt nie wygrał. Chcemy wygrać, niezależnie od tego, jak wyglądały poprzednie spotkania z tym zespołem – kończy Ireneusz Mamrot.
Początek spotkania Korony Kielce z Jagiellonią Białystok, dziś (sobota) o godz. 20:30 na Kolporter Arenie.
Wasze komentarze
Pewnie urwiesz swojemu misiowi łapkę.