Gdyby nie ten gol u siebie… Mam to w głowie
Radek Dejmek, który popełnił w Kielcach błąd przy golu Arki na 2:1, podwójnie żałuje takiego potoczenia się losów rewanżu. - Mam w głowie, że jeśli to by się nie wydarzyło, to porażka 0:1 wystarczyłaby do awansu. Nie jestem zadowolony, ale nie mogę tego cofnąć. Wierzyłem, że damy radę nawet pomimo bramki straconej w Kielcach. Nie udało się i wiem doskonale, że gdyby nie ten gol u siebie, to sytuacja byłaby łatwiejsza – mówi kapitan kieleckiego zespołu.
Porażka w Gdyni bardzo boli. - Jeszcze w takim stylu… Pięć minut do końca i strata bramki. Ale mogliśmy rozstrzygnąć to wcześniej, mieliśmy swoje okazje – żałuje Dejmek.
REKLAMA
- Nie wiem, co powiedzieć. Wierzyłem, że dogramy to do końca. Niestety rywale wykorzystali tę jedną sytuację – dodaje Czech.
Żółto-czerwonym uciekła szansa na przeżycie fantastycznych chwil w postaci finału na PGE Narodowym. - Każdy o tym wie. Wszyscy chcieliśmy zrobić ten ostatni krok, ale to się nie udało. Na Narodowym zagra Arka – kwituje obrońca Korony.
Teraz kielczanom pozostaje do końca sezonu sześć ligowych kolejek, w których mogą powalczyć nawet o europejskie puchary, bo ich strata do ścisłej czołówki tabeli jest niewielka. - Trzeba tak do tego podchodzić. Najlepiej z takich trudnych meczów wyjść kolejnym i od razu wygranym. Szansa na puchary pozostaje przez ligę i postaramy się o nią powalczyć – kończy Dejmek.
fot. Maciej Urban
Wasze komentarze
Korona i puchary
Lettieri powinien się tłumaczyć , nie ty . Przegraliście ten mecz jak ten , z betonem za Bartoszka , nie ma usprawiedliwienia . DNO DNO DNO !!!!
Finał oddaliście wczoraj wy razem z waszym kiepskim trenerem.
Jesień, jak się okazało, to głównie zasługa poprzednika, który was przygotował do sezonu, a Lettieri tylko to wykorzystał. Do czasu.
Zmarnowaliście szansę, która długo się nie powtórzy. Gdybym był właścicielem Korony, rozgoniłbym was na 4 wiatry.
Choć uzbierało Ci się za wcześniejsze występy, to teraz wezmę Cię w obronę. Dlaczego? Bo cała drużyna miała na wygranie meczu w Gdyni 90 minut! I tego nie zrobiła.
Czy nikt nie pamięta w Kielcach fartownej drugiej bramki Kiełba (ostatecznie bramka zaliczona po rykoszecie dla Kaczarawy)? Co by było gdyby pierwszy mecz zakończył się wynikiem 1-1? Czy też byłby wielki płacz i lament, że pierwszy mecz wszystko ustawił? Ludzie to są puchary i na wynik pracuje się nie tylko w pierwszym lub drugim spotkaniu, ale w obu!!!
Piłkarze, udowodnijcie w najbliższych meczach swoją wartości pokażcie co poniektórym kibicom, że za wcześnie Was skreślili. Płaczkom nic nie udowadniajcie, im nawet pogoda w najbliższą sobotę będzie przeszkadzała.