NIE-PRAW-DO-PO-DOB-NY! Taki to był mecz! Korona w półfinale i te trzy bramki w cztery minuty...
W środowy wieczór półfinał Pucharu Polski zawita na stadion przy ulicy Ściegiennego po raz drugi w historii. Co prawda Korona Kielce sprawdzi się na tym etapie rozgrywek już po raz trzeci, ale w sezonie 2005/2006 podjęła Zagłębie Lubin jeszcze przy Szczepaniaka. A poprzednie półfinałowe spotkanie na ówczesnej Arenie Kielc? Nie ma wątpliwości: to był jeden z najbardziej nieprawdopodobnych meczów w historii klubu!
10 kwietnia 2007 roku, walkę o finał krajowego pucharu Żółto-czerwoni rozpoczęli domowym pojedynkiem z Wisłą Płock. Już wtedy kielczanie zaczęli popadać w kryzys, przez który nie udało im się zająć wysokiej pozycji w lidze.
REKLAMA
I do przerwy ten słaby okres w grze ówczesnej ekipy Ryszarda Wieczorka zdecydowanie się uwydatniał. Płocczanie prowadzili 2:0 po dwóch bramkach Sławomira Peszki. Przy jednej z nich dodatkowo nie popisał się bramkarz Korony, Maciej Mielcarz. Tego dnia golkiper nie miał łatwego zadania także z powodu obficie padającego deszczu.
Również w drugiej połowie kielczanie długo nie potrafili przełamać defensywy gości, ale wtedy, na nieco ponad kwadrans przed końcem, rozpoczęli coś niesamowitego…
4 minuty i 4 sekundy – dokładnie tyle potrwał nieprawdopodobny powrót Korony Kielce zza światów.
Najpierw Grzegorz Bonin wykorzystał dobrą sytuację wpadając w pole karne rywali z prawej strony. Potem Piotr Bagnicki strzałem głową wykorzystał świetne dośrodkowanie Pawła Golańskiego. Aż wreszcie Marcin Robak sprytnie ograł płockiego obrońcę i mocnym strzałem trafił na 3:2.
W obliczu rewanżu zremisowanego w Płocku 1:1, ten niesamowity powrót dał Koronie w ogólnym rozrachunku awans do finału Pucharu Polski, gdzie potem lepszy okazał się Groclin Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski.
Zachęcamy do przypomnienia sobie jednego z najbardziej niesamowitych meczów z udziałem Korony Kielce!
Wasze komentarze