Przeżyłem już tyle horrorów, że w tym sezonie mogłoby być już spokojniej. Lechia przyjedzie podrażniona
Po dwóch tygodniach przerwy na zgrupowania reprezentacji do gry wraca piłkarska ekstraklasa. To będzie szczególna kolejka – rozgrywana w weekend Wielkanocny. Piłkarze na boiska wybiegną dwukrotnie: w Wielką Sobotę oraz w Poniedziałek Wielkanocny. Korona Kielce swój mecz rozegra jutro, w sobotę, kiedy na Kolporter Arenie podejmie ekipę Lechii Gdańsk. Tym meczem kielczanie mogą zapewnić sobie awans do grupy mistrzowskiej ekstraklasy.
- Jeśli się nie mylę, to tak samo premiowane mogło być zwycięstwo z Górnikiem Zabrze. Miejmy nadzieję, że opóźniło się to tylko o jeden tydzień. W ostatnich dwóch latach miałem już tyle horrorów, że w tym roku chciałbym przetrwać tą ostatnią kolejkę na spokojnie – uśmiecha się Mateusz Możdżeń, pomocnik Korony.
REKLAMA
Jak żółto-czerwoni spędzili przerwę od ligowych rozgrywek? - Tak jak zawsze. W pierwszym tygodniu skupialiśmy na robocie, bez najmniejszego oszczędzania sił czy myśleniu o lidze. Drugi tydzień natomiast to już praca nad taktyką i przygotowania do sobotniego meczu z Lechią Gdańsk – wyjaśnia “Możdżu”.
Sobotnie spotkanie zapowiada się bardzo emocjonująco. Do Kielc przyjeżdża ekipa, która jeszcze przed sezonem była wymieniana w gronie pretendentów do ligowego tytułu. Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna – po 28 kolejkach gdańszczanie zajmują 14. miejsce w tabeli i do końca sezonu będą walczyć o utrzymanie. W Lechii zmienił się również trener – miejsce Adama Owena zajął Piotr Stokowiec, który w dwóch pierwszych meczach na ławce trenerskiej Lechii odniósł dwie porażki – 0:3 z Lechem Poznań oraz 1:3 z Legią.
- Nasi sobotni rywale mają inne problemy niż my, myślę nawet, że poważniejsze. Patrząc na skład, jaki jest na papierze, każdy dziwi się, jakie miejsce zajmuje obecnie Lechia w lidze. Osobiście uważam Piotra Stokowca za bardzo dobrego szkoleniowca. On zawsze potrafi wykonać dobrą pracę w klubie, bez względu na drużynę, z jaką ma do czynienia – mówi pomocnik Korony.
Lechia to bardzo nieprzewidywalna drużyna, więc kielczanie muszą być szczególnie czujni. - Każde, nawet najdłuższe serie się kiedyś kończą. Ale to działa w dwie strony – zauważa Możdżeń – my też dawno nie wygraliśmy meczu, a w przekroju całego sezonu notujemy bardzo dużo remisów. Bardzo chcielibyśmy wygrać ten najbliższy mecz. Wiemy jednak, że Lechia, która przyjedzie do nas trochę podrażniona, na pewno nie będzie skazywana na porażkę. Mecz meczowi nie jest równy – podkreśla.
W pierwszym spotkaniu obu ekip kielczanie wygrali w Gdańsku 5:0. - Na pewno trener im o tym przypomni, więc wielu chłopaków będzie miało jeszcze w głowie tamto spotkanie. Taki wynik nie zdarza się często w całym sezonie. Mieliśmy w tamtym meczu trochę szczęścia, bo do przerwy prowadziliśmy już trzema bramkami. Wykorzystaliśmy wszystkie sytuacje, jakie tylko sobie stworzyliśmy. Ale tym razem spodziewam się zupełnie innego meczu. Każde spotkanie jest inne, a to sobotnie rozpocznie się od stanu 0:0, więc musimy zrobić wszystko, aby osiągnąć w nim sukces – zwraca uwagę Możdżeń.
- Gramy w Wielką Sobotę, ale zawodowo nie ma to dla nas większego znacznia. Osobiście jednak na pewno jest to istotne. To święta, które w naszej religi są najważniejsze. Myślę, że chyba wszyscy chcielibyśmy zagrać ten mecz, nawet dzisiaj, i zrzucić z siebie ten ciężar jakim od kilku meczów jest awans do ósemki. To jest nasz nadrzędny cel, a święta, jak święta – tyle gram już w tę piłkę, że się do tego przyzwyczaiłem – wyjaśnia wychowanek Ursusa Warszawa.
Czy trener Gino Lettieri znów zaskoczy składem? - Nie mam pojęcia. Myślę, że gdybym teraz wszedł do szatni i popytał chłopaków, to nikt nie umiałby odpowiedzieć na to pytanie. Składu Korony nie da się przewidzieć, nie ma na to reguły. Myślę, że możemy spodziewać się niespodziewanego – kończy z uśmiechem Możdżeń.
Wasze komentarze