Kości całe, ale noga mocno mnie boli. W tym momencie jest mi bardzo ciężko
Zdołał dokończyć sobotni mecz z Górnikiem Zabrze piłkarz kieleckiej Korony, Jacek Kiełb, ale pomocnik nie był już w stanie zejść z murawy o własnych siłach. Do szatni został zniesiony na noszach. Po kilkudziesięciu minutach opuścił Kolporter Arenę. Ze stadionu wychodził o kulach i od razu pojechał do szpitala. Jak wygląda dzisiaj stan zdrowotny „Ryby”?
- Na tę chwilę jeszcze nie wiem, co się konkretnie stało – wyjaśnia w rozmowie z naszym portalem. - Dopiero w poniedziałek mam rezonans magnetyczny, bo dziś nie ma gdzie wykonać tego badania. Wczoraj, od razu po meczu, w szpitalu zrobiono mi rentgen. Na szczęście kości są całe, ale noga cały czas dosyć mocno mnie boli. Na tę chwilę ciężko mi jest powiedzieć, czy mam coś z więzadłami, czy coś innego... Wszystko będzie wiadomo dopiero jutro.
REKLAMA
Kiełb zaimponował kibicom, bo mimo ogromnego bólu wytrwał na boisku do ostatniego gwizdka sędziego. - Starałem się dobiegać te ostatnie półtorej minuty, ale było bardzo ciężko. To była sytuacja pod własnym polem karnym. Chciałem w ostatniej chwili wykopać piłkę z szesnastego metra, ale źle stanąłem. To była dynamiczna sytuacja - wpadłem na kogoś, nawet nie wiem, kto to dokładnie był. Włożyłem nogę przed niego, on był rozpędzony i upadłem bardzo niefortunnie. Patrzyłem po meczu na powtórki telewizyjne. To nie wyglądało zbyt fajnie. Dokuśtykałem do końca spotkania, ale z czasem ból zrobił się tak wielki, że nie dawałem rady. Bardzo spuchła mi kostka – obrazuje.
- Może głupio to zabrzmi, ale takie małe szczęście, że jest teraz przerwa na reprezentację. Nie wiem, czy będę w stanie grać w następnym meczu, czy nie. Siedzę cały czas w domu, przykładam nogę lodem. Będę starał się szybko wrócić, bo to strasznie słaby moment na jakiś uraz. Mamy kolejne mecze w lidze, a do tego bardzo ważną rywalizację w Pucharze Polski – podkreśla „Ryba”.
W następnej kolejce ekstraklasy Korona za dwa tygodnie zmierzy się u siebie z Lechią Gdańsk. Wygrywając wczoraj, żółto-czerwoni znacznie przybliżyliby się do upragnionego celu – pewnego miejsca w czołowej „ósemce” na koniec fazy zasadniczej. A tak wciąż muszą walczyć. - Czuję delikatne przybicie nie tylko tą nogą, ale też wczorajszym wynikiem. Prowadziliśmy 2:0 i sami sobie ten mecz załatwiliśmy. Mimo wszystko bardzo dziękujemy kibicom za wsparcie. Za to, że mimo tak dużego mrozu przychodzą na stadion i nas dopingują. My to wszystko słyszymy – zaznacza.
Gdy Kiełb schodził w sobotę z boiska na noszach, młyn skandował hasła "Jacek Kiełb" oraz "Ryba, trzymaj się". - Chciałbym podziękować młynowi. To było dla mnie bardzo pomocne. Te głosy, mimo bólu, do mnie docierały i wiele znaczyły – dodaje.
- Mam nadzieję, że nie wypadnę na długo. W tym momencie jest mi ciężko, naprawdę bardzo ciężko. Ale jakoś muszę sobie z tym poradzić - kończy.
fot. PressFocus
Wasze komentarze