Zrobiliśmy krok do przodu, czujemy to. W lutym będziemy prezentować się jeszcze lepiej
Dobra gra w pierwszej połowie to za mało, aby odnieść sukces w Lidze Mistrzów. Piłkarze ręczni PGE VIVE Kielce w sobotni wieczór ponieśli piątą porażkę w tych rozgrywkach. Tym razem okazali się słabsi od Veszprem, mimo że po pierwszej połowie mogli schodzić z parkietu w dobrych humorach.
- Mecz wyglądał całkiem dobrze. Od początku trzymaliśmy się wyniku, jednak w drugiej połowie zadecydowała skuteczność i kilka niefartownych sytuacji, gdzie po bloku czy dobrych obronach bramkarza piłka wracała bezpośrednio do rąk rywali i nawet nie mieliśmy czasu na jakąś reakcję. Z tego powodu Veszprem wyrobiło sobie dwu-, trzybramkową przewagę, potrafiło ją kontrolować i pomimo starań, nie udało nam się odrobić strat - ocenia Mariusz Jurkiewicz, rozgrywający kieleckiego zespołu.
REKLAMA
- Na pewno zabrakło nam też trochę szczęścia - dodaje Marko Mamić. - Zrobiliśmy trochę błędów, Veszprem to wykorzystało i ostatecznie przegraliśmy mecz. Ważne jest jednak, że walczyliśmy do końca.
Najskuteczniejszym graczem żółto-biało-niebieskich był Michał Jurecki, który zdobył ponad jedną trzecią bramek swojej ekipy - aż 9. Po stronie gości nie do powstrzymania był obrotowy, Andreas Nilsson, który na swoje konto zapisał o jedno trafienie mniej od kieleckiego kapitana.
W pierwszej połowie kielczanom brakowało także wsparcia swojego golkipera, Filipa Ivicia. Powracający po kontuzji kolana Chorwat popełniał sporo błędów, wpuszczając przy tym wiele piłek. Po przerwie prezentował się już znacznie lepiej. Wtedy jednak zmianie uległa gra całego zespołu i na odrabianie strat było już za późno. - Chyba troszeczkę minęliśmy się z Filipem, bo gdy on grał lepiej, to my trochę słabiej. Akurat z jego interwencji często też piłka wpadała prosto w ręce rywali, którzy dobijali i zdobywali kolejne bramki, ale cóż na to mogliśmy poradzić? Zrobiliśmy krok do przodu i wydaje mi się, że zagraliśmy lepiej, ale to nie wystarczyło, by wygrać - tłumaczy Mamić.
Po dziesięciu kolejkach fazy grupowej mistrzowie Polski zajmują piąte miejsce w grupie B Ligi Mistrzów z ośmioma punktami na koncie. Pozostałe cztery mecze rozegrają w przyszłym roku, po przerwie na święta i mistrzostwa Europy w Chorwacji.
- Nikt się nie cieszy z tego, że ponieśliśmy porażkę, ale wiemy, że sporo meczów jeszcze przed nami i mam nadzieję, że wyciągniemy wnioski. Zatrzymamy to, co dobre, a to, co nam nie wychodzi, zdołamy poprawić. Czujemy, że naprawdę nie wyglądamy źle, w obronie gramy dosyć skutecznie, w ataku znajdujemy sobie wiele klarownych sytuacji do zdobycia bramki, ale często na przeszkodzie staje nam bramkarz. Na tym poziomie to są zawodnicy klasy światowej i po to stoją w bramce, by zatrzymywać nasze rzuty. Jeśli akcje przełożymy na trafienia, to mam nadzieję, że w lutym będziemy się prezentować jeszcze lepiej - kończy Jurkiewicz.
fot. Anna Benicewicz-Miazga
Wasze komentarze