Od piłkarzy Korony słyszałem co chwilę: kur... Musiałem przerwać trening
Bohaterem jednego z materiałów w poniedziałkowej “Ekstraklasie po godzinach” - programu emitowanego w Canal+Sport, prowadzonego przez Żelisława Żyżyńskiego - był trener Korony Kielce, Gino Lettieri. Szkoleniowiec żółto-czerwonych odkrył przed widzami kolejne ciekawostki ze swojej kariery oraz życia szatni kieleckiego klubu. Nie zabrakło także wątku unikatowej... żółtej koszuli, w jakiej Włoch paraduje przy ławce rezerwowych podczas meczów Korony.
- Piłka nożna jest dla mnie niczym religia. W życiu liczą się dla mnie dwie rzeczy: po pierwsze moja żona i dzieci, a zaraz po nich futbol – zaczął Lettieri.
REKLAMA
Szkoleniowiec Korony wyjaśnił, jak zaczęła się jego przygoda z futbolem. Jako młody chłopak zapowiadał się na świetnego piłkarza. Niestety, jego kariera została przerwana przez wypadek samochodowy, którego był uczestnikiem. Jeszcze jako junior TSV 1860 Monachium został potrącony przez samochód. - Sam często zadaję sobie pytanie, dlaczego wróciłem do piłki. Przyjaciel próbował mnie do tego przekonać – głównie dla przyjemności. Uległem mu. Tak właśnie się to zaczęło – powiedział.
Kielce to już kolejny przystanek w jego ponad 20-letniej karierze trenerskiej. Kto wie, jakby potoczyły się jego losy, gdyby nie wsparcie żony. - Porozmawiałem z przedstawicielami Korony, a żona zauważyła, że biję się z myślami. Powiedziała mi wtedy: “Zastanów się. Jeśli propozycja ci się podoba, to ją przyjmij”. Rodzina pozostała w Niemczech, ponieważ dwójka moich dzieci chodzi tam do szkoły. Postanowiliśmy z żoną, że niezależnie od tego, gdzie będę pracować, rodzina pozostanie na miejscu. Nie chcę popełnić błędu, aby dzieci cierpiały z powodu mojej pracy i co dwa lata musiałyby przyzwyczajać się do nowego otoczenia – przyznał Lettieri.
Nie mógł jednak spodziewać się, jakie trudności napotka w Kielcach na początkach swojego pobytu. - Wiem, jak to bywa z początkami, dlatego zupełnie nie przejmowałem się tym, co mówili i pisali o mnie ludzie. Uważam, że najpierw trzeba kogoś poznać, a dopiero później można wydawać opinie. Artykuły w prasie były całkowicie nieprawdziwe. Mediom tak naprawdę zależy dziś na krzykliwych nagłówkach. Nie interesuje ich co jest prawdą, a co nie. Najważniejsze jest, aby opublikować coś chwytliwego – zaznaczył włoski szkoleniowiec.
Druga część materiału utrzymana jest już w znacznie innym tonie. Trener Korony odniósł się w niej do nauki języka polskiego oraz… mody. Wspomniał o charakterystycznej koszuli i swetrze, jakie ubiera na mecze kieleckiego zespołu. - Pomyślałem sobie, że żółty pasuje do barw Korony. Tak samo było w przypadku swetra. Wkrótce zrobi się naprawdę zimno, ale może uda mi się coś wymyślić. Mam już czerwoną kurtkę, ale muszę sprawdzić, czy uda mi się znaleźć złocisto-krwistą – tłumaczył Lettieri.
- Pierwszym wyrażeniem po polsku, jakiego się nauczyłem, było “dzień dobry”. To bardzo trudny, słowiański język, ale jeśli będę miał czas, to oczywiście postaram się przyswoić możliwie jak najwięcej – wyjaśnił Lettieri.
- Na treningu zastanawiało mnie, że co chwila padało słowo “k...”. Od razu przerwałem zajęcia i powiedziałem: “Chłopaki, jeśli macie problem, musicie mnie o nim powiadomić, bo słyszę tylko przekleństwa”. Wtedy mi wytłumaczyli: “Nie, trenerze, używamy tego słowa zupełnie normalnie”. Początkowo podejrzewałem, że klną na wszystko: na gierkę, na trening i tak dalej. Teraz, gdy coś nam nie wychodzi, sam krzyczę: “K…, co jest?!”. I wszyscy się śmieją, dodając: “O, trener już przeklina po polsku” - opowiadał z uśmiechem.
Szkoleniowiec żółto-czerwonych wyjaśnił też fenomen tak dobrej gry Korony w obecnych rozgrywkach. - Nie ma w tym wielkiej tajemnicy. Nie było też jednego meczu, w którym nagle wszystko by zaskoczyło. To był proces. Rozwijaliśmy się z meczu na mecz, z tygodnia na tydzień. Zagraliśmy dopiero 15 meczów, a do przerwy zimowej czeka nas kilka bardzo wymagających potyczek. Dopiero wtedy okaże się, w jakim miejscu jesteśmy. W tej chwili powiedziałbym, że gramy powyżej naszego limitu. Pytanie, czy będziemy umieli utrzymać się na tym poziomie – zakończył Lettieri.
fot. Łukasz Laskowski / PressFocus
Wasze komentarze
To nie TO wulgarne słowo padało z ich ust!!!
Im chodziło o to,że będą zaraz skręcać i się przed ZAKRĘTEM ostrzegali.
A Pan Szanowny to nie zna włoskiego???