O Koronie w niemieckim ARD. Jak przedstawiono klub, co mówił Dieter Burdenski?
W tygodniu poprzedzającym mecz Korony Kielce ze Śląskiem Wrocław oraz na samym spotkaniu gościli przedstawiciele niemieckiej telewizji ARD oraz Radia Bremen. Są już gotowe efekty ich pracy – ośmiominutowy reportaż, wyświetlony w dobrym czasie antenowym. W jakim świetle przedstawiono kielecki klub?
O pomoc w tłumaczeniu i analizie reportażu poprosiliśmy pana Jerzego Hickela – osobę o niemieckich korzeniach, można rzec „nowego” kielczanina, bo do naszego miasta przeprowadził się na stałe kilka miesięcy temu. Oczywiście nie jest w żaden sposób związany ze sportem.
Jego ocena była dla nas tym cenniejsza, że pozwalała ocenić, jak materiał może zostać odebrany przez zachodnich widzów. Panu Jerzemu bardzo serdecznie dziękujemy za nieocenioną i bezinteresowną pomoc.
REKLAMA
A ocena – co usłyszeliśmy już na wstępie - jest bardzo pozytywna.
Ważnym elementem reportażu jest rozmowa z Dieterem Burdenskim, właścicielem 72 procent akcji klubu. Dowiadujemy się, że niemiecki inwestor – wprost zakochany w piłce nożnej – bardzo chciał zarządzać Werderem Brema, w którym przez wiele lat występował. To jednak, z różnych powodów, się nie udało.
Myśl o nabyciu drużyny piłkarskiej wciąż jednak tliła się w jego głowie. Brał pod uwagę kilka kierunków, ale Polskę upatrzył sobie najmocniej. Był świadom ryzyka, ale też faktu, że jego nazwisko – Burdenski – brzmiące dość swojsko, może być w Polsce dobrze odbierane. Choć to na pewno niewiele ułatwiło w zakresie budowania relacji z kibicami. Na te mogły wpłynąć przede wszystkim wyniki sportowe.
O Koronie usłyszał, wertując materiały na temat polskiego sportu. Dotarł do informacji, że klub, znajdujący się w całości w posiadaniu miasta, jest zadłużony. Z czasem ocenił, że Korona ani nie ma właściwej strategii marketingowej, ani też nie zarabia na transferach piłkarzy. Postanowił rozpocząć negocjacje w celu jej zakupu. W kwietniu tego roku udało sfinalizować się rozmowy z prezydentem Wojciechem Lubawskim i podpisać umowę.
Burdenski przekonuje, że jest niewielu byłych piłkarzy, którzy podjęli podobne ryzyko i zakupili klub, dodatkowo w obcym dla siebie kraju. On jest jednak przekonany, że poradzi sobie z tym wyzwaniem.
Do Kielc przyszedł z myślą zrobienia biznesu. W pierwszej kolejności chciał wyprowadzić klub z kryzysu. Zamierzał dokonać zmian w zarządzaniu i prowadzeniu zespołu, by w przyszłości zacząć na nim zarabiać.
Ale z czasem to się zmieniło. Korona mocno biznesmena wciągnęła i przestał traktować ją wyłącznie w sposób biznesowy. Burdenski przyznaje, że sam jest nieco zaskoczony tempem zmian. Wszystko zaczyna się doskonale układać. Zespół, po początkowych problemach, radzi sobie znakomicie, jest chwalony. Znajduje się w czołówce tabeli polskiej ligi.
Jednocześnie zależało mu na tym, by zostawić klub w rękach prezesa, dyrektora marketingu i trenera, którzy operują w języku niemieckim. Chciał w ten sposób uniknąć problemów i nieporozumień językowych. Wprowadził taką strategię funkcjonowaniu klubu, jaką sobie wyobrażał jako menedżer.
Burdenski podkreśla przy tym, że nie zarządza klubem z tylnego siedzenia. Pozwala trenerowi i zarządowi pracować w sposób wolny. Nie ma z jego strony nacisków i zaleceń. Owszem, wszyscy często ze sobą rozmawiają i dyskutują, ale osoby przebywające na stałe w Kielcach mają swobodę podejmowania najlepszych - ich zdaniem - decyzji.
Niemiecki inwestor zaznacza, że w Koronę wkłada sporo serca, zaangażowania i umiejętności. Pragnie, by klub był prowadzony na wysokim poziomie. Czuje się tu doskonale. Z tego powodu, tak często pokonuje tyle kilometrów (blisko tysiąc) między Bremą a Kielcami, kosztem swojego życia osobistego, by bywać blisko klubu jak najczęściej.
W filmie wypowiada się również Gino Lettieri, trener Korony, który chwali właściciela za profesjonalizm. Włoch zaznacza, że Burdenski chce tworzyć dobry zespół, ale jest w pewien sposób zdyscyplinowany i zostawia mu wolną rękę w prowadzeniu drużyny. Pozostaje na drugim planie i bardzo dużo obserwuje.
W materiale wspomina się również o tym, że Korona dotąd, w przeszłości, nie osiągnęła żadnych sukcesów. Zespół został porównany do kilku klubów z drugiej Bundeslidze, jak Regensburg, Aue czy Furth.
Do Kielc latem dotarło kilku piłkarzy, którzy wprawdzie nie byli znani na europejskim rynku, ale są solidni, ambitni i zdyscyplinowani. Oni mieli wzmocnić zespół i zapewnić mu lepszą przyszłość. Mówi się także o tym, że Korona radzi sobie dobrze, mimo iż posiada jeden z najniższych budżetów w ekstraklasie.
ARD to jeden z największych publicznych nadawców radiowo-telewizyjnych w Europie. Od 1963 nadaje program pierwszy telewizji niemieckiej.
fot. Krzysztof Porębski / PressFocus
Wasze komentarze
To nic nie kosztuje a da wymierne efekty w postaci dalszej promocji Klubu.