Show Korony w Gdańsku! Aż pięć bramek, takiej wygranej nie spodziewał się absolutnie nikt!
Od lipca, od początku obecnego sezonu Lotto Ekstraklasy, piłkarze Korony Kielce nie potrafili wygrać na wyjeździe. Ale gdy w końcu to uczynili, zrobili to na najwyższym poziomie. Po fantastycznym, bezwzględnym i piekielnie skutecznym spotkaniu, Korona wygrała z Lechią w Gdańsku 5:0. Co więcej, aż cztery bramki piłkarze Gino Lettieriego zdobyli w pierwszej połowie meczu. To był pojedynek, który kieleccy kibice zapamiętają z pewnością na długie lata.
Korony przed wyjazdem do Gdańska nie omijały problemy i kontuzje. Na szczęście dwóch piłkarzy z urazami udało się doprowadzić do zdrowia. Obaj, czyli Adnan Kovacević i Ken Kallaste, wybiegli na boisko od początku spotkania. Podobnie jak Jakub Żubrowski i Mateusz Możdżeń, którzy w Lubinie, w meczu Pucharu Polski z Zagłębiem, pauzowali za kartki. W Kielcach pozostali za to m.in. Jacek Kiełb i Ivan Jukić.
REKLAMA
Pierwsza połowa w wykonaniu żółto-czerwonych była fenomenalna! Choć pierwsze minuty wcale na to nie wskazywały. Ba! Lepsze wrażenie na początku sprawiali gdańszczanie. To oni stworzyli pierwszą znakomitą okazję, gdy świetne podanie z głębi pola otrzymał Rafał Wolski, lecz w dogodnej sytuacji w 6. minucie trafił w słupek.
Kielczanie pierwszy raz groźnie zaatakowali w 12. minucie. Fatalny błąd popełnił Joao Nunes, który źle głową zagrał do Dusana Kuciaka. Do futbolówki dopadł Nika Kaczarawa. Gruzin oddał strzał, lecz ten instynktownie ręką obronił bramkarz Lechii. Po chwili, przy stałym fragmencie gry, znakomicie uciekł obrońcom Możdżeń, ale minimalnie chybił głową. Lechia odpowiedziała uderzeniem z dystansu Flavio Paixao, lecz tak samo niecelnym.
W 26. minucie Korona trafiła po raz pierwszy do siatki. Genialnym zagraniem obsłużył Kaczarawę Żubrowski, a snajper kieleckiej drużyny tym razem nie dał żadnych szans Kuciakowi. Uderzył mocno, golkiper gospodarzy nie dał rady zareagować.
Cztery minuty później było już 2:0. Możdżeń wypatrzył Łukasza Kosakiewicza. Prawoskrzydłowego ubiegł jednak Mateusz Lewandowski, ale jego wślizg zakończył się... precyzyjnym podaniem do Macieja Górskiego. Napastnik nie miał żadnych problemów z umieszczeniem piłki w siatce, bo wcześniej niepotrzebnie za daleko wyszedł z bramki golkiper Lechii.
W 39. minucie kielczanie zanotowali trzecie trafienie. Po rzucie rożnym, piłkę głową przedłużył Kovacević, a tę z najbliższej odległości do siatki wpakował Bartosz Rymaniak. Pięć minut później „Ryman” znów błysnął, ale tym razem nie strzałem, lecz podaniem. Obrońca Korony z lewej flanki popisał się znakomitym dośrodkowaniem. Defensorów z Gdańska wyprzedził Kaczarawa, który wślizgiem po raz drugi wpisał się tego dnia na listę strzelców.
Korona do przerwy prowadziła aż 4:0, czego przed spotkaniem nie spodziewał się absolutnie nikt. Zadanie na drugą połowę było zatem proste – nie roztrwonić tej ogromnej przewagi i spokojnie utrzymać zwycięstwo do końca potyczki.
Co zaskakujące, już w przerwie Gino Lettieri zdecydował się na dwie zmiany. Z boiska zeszli Radek Dejmek i Kaczarawa, a w ich miejsce pojawili się Djibril Diaw oraz Elia Soriano.
W drugiej połowie żółto-czerwoni ani myśleli jednak zamknąć się na własnej połowie. Goście z Kielc atakowali, szukali swoich szans na kolejne bramki. Lechia próbowała się otrząsnąć, zagrozić przyjezdnym, ale nie potrafiła poradzić sobie ze szczelną defensywą rywali. Mecz był dosyć wyrównany i zdecydowanie mniej interesujący niż w pierwszej odsłonie spotkania. Piłkarze Adama Owena mieli problem z oddaniem celnego strzału na bramkę Macieja Gostomskiego!
Od 60. minuty na boisku przeważali gdańszczanie, ale niewiele z tego wynikało. Albo piłka trafiała (nie po uderzeniach, lecz podaniach) w ręce bramkarza Korony, albo gospodarze fatalnie pudłowali z dystansu.
Po dziesięciu minutach mogło być jednak... 5:0 dla Korony. Po świetnym zagraniu Gorana Cvijanovicia, w polu karnym faulowany był Kallaste. Sędzia bez wahania wskazał na „wapno”. Do „jedenastki” podszedł Żubrowski, ale uderzył słabo – jego intencje wyczuł Kuciak i zablokował piłkę.
Co się odwlecze... W 74. minucie kielczanie mogli świętować swoje piąte trafienie. Po znakomitej, zespołowej akcji, Kosakiewicz doskonale wypatrzył w polu karnym Soriano, a ten bez najmniejszych problemów umieścił futbolówkę w siatce. I na tej liczbie - „5” - zamknął się w poniedziałek licznik żółto-czerwonych. Złocisto-krwiści w Gdańsku odnieśli znakomite zwycięstwo i do Kielc mogą wracać z kompletem punktów.
Następny mecz Korony już w piątek, gdy na Kolporter Arenie kielczanie zmierzą się ze Śląskiem Wrocław (początek o godz. 18).
Lechia Gdańsk - Korona Kielce 0:5 (0:4)
Bramki: 2 Kaczarawa (26’, 44’), Górski (30’), Rymaniak (39’), Soriano (74’)
Lechia: Kuciak - Milos, Augustyn, Nunes, Wawrzyniak - Flavio Paixao (57’ Romario), Łukasik, Sławczew (74’ Lipski), Lewandowski (35’ Oliveira), Wolski - Marco Paixao
Korona: Gostomski - Rymaniak, Dejmek (46’ Diaw), Kovacević - Kosakiewicz, Żubrowski, Możdżeń, Cvijanović (73’ Cebula), Kallaste - Górski, Kaczarawa (46’ Soriano)
Żółte kartki: Wolski, Nunes
fot. Piotr Matusewicz / PressFocus
Wasze komentarze
Nie było "słabych punktów" w Koronie!
Gratulacje!!!