Bolesna porażka Vive z Montpellier. I aż pięć goli do odrobienia w rewanżu w Kielcach
Pierwszy mecz, niestety, dla Montpellier. Choć do przerwy zawodnicy Vive Tauronu Kielce prowadzili we Francji dwiema bramkami, to ostatecznie z boiska musieli schodzić w roli pokonanych. Drużyna Talanta Dujszebajewa przegrała w niedzielę z zespołem Patrice'a Canayera 33:28. O losach awansu do ćwierćfinału Ligi Mistrzów zadecyduje rewanż – ten odbędzie się już za tydzień w Hali Legionów.
Pierwsza połowa – patrząc przez jej cały pryzmat - była bardzo wyrównana. Aczkolwiek początek należał do gospodarzy. To oni sprawiali lepsze wrażenie, byli skuteczniejsi w obronie i ataku. Kielczanie mylili się na potęgę w ofensywie, głupio i niepotrzebnie tracili piłki. W dodatku szybko dwie dwuminutowe kary otrzymał Michał Jurecki, co wymusiło na nim bardziej kontrolowaną walkę w defensywie. Montpellier po kwadransie gry prowadziło trzema bramkami – było już 8:5 i 10:7.
Na szczęście od 20. minuty Vive rozpoczęło pościg i wyprzedziło Francuzów, którzy nagle obniżyli loty. Nieźle na parkiecie radził sobie wprowadzony chwilę wcześniej Dean Bombac, a jego bramka zdobyta w samej końcówce, gdy stał odwrócony do bramkarza, z pewnością zostanie okrzyknięta golem tygodnia w Lidze Mistrzów.
Świetna postawa kieleckich szczypiornistów pozwoliła im doprowadzić do wyrównania, a potem do osiągnięcia pewnego komfortu psychicznego – goście do szatni schodzili prowadząc 16:14. I to pomimo niezwykle gorącej atmosfery, która panowała w hali i oczywiście sprzyjała przeciwnikom ekipy z Polski.
Na początku drugiej odsłonie spotkania sytuacja nie uległa zmianie. Kibice dalej zagorzale dopingowali Francuzów, ale to Vive nie zwalniało tempa. Już w 39. minucie przewaga mistrzów Polski wzrosła do czterech bramek – 21:17. Wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze do wygranej triumfatorów Ligi Mistrzów z poprzedniej edycji.
Ale właśnie wtedy w grze kielczan coś się zacięło. Minęło kilka minut i tablica wyników wskazywała rezultat remisowy – 22:22. Wszystko zaczęło się od nowa. Między słupkami bramki Vive nastąpiła zmiana – broniącego dotąd cały czas Filipa Ivicia zastąpił Sławomir Szmal, lecz niewiele to zmieniło. W 48. minucie było 25:25. Publiczność oglądała zacięty, wyrównany bój, w którym obie drużyny nie zamierzały składać broni. Cel był jeden – zwycięstwo.
W 51. minucie zdecydowanie bliżsi szczęścia byli jednak gospodarze, którzy zdołali odskoczyć polskim rywalom na trzy trafienia – 29:26. Kielczanie nie mogli przedostać się przez defensywę Francuzów – bramkę zdobyli dopiero po czterech minut, tyle że wtedy... Montpellier prowadziło już czterema bramkami.
Dramatycznie zrobiło się w 59. minucie, gdy różnica wzrosła do aż sześciu goli - 33:27. Kielczanie niewiele mogli już zrobić, poza drobnym zniwelowaniem straty. To udało się zrobić, ale porażka pięcioma golami i tak stawia zespół Dujszebajewa w trudnej sytuacji przed meczem w Kielcach.
Rewanż za tydzień w Hali Legionów – w niedzielę, 2 kwietnia o godz. 18. Wcześniej jednak żółto-biało-niebiescy rozegrają jeszcze mecz ligowy – na wyjeździe z Azotami Puławy (środa, 29 marca, godz. 20.15).
Montpellier HB – Vive Tauron Kielce 33:28 (14:16)
Wasze komentarze