Zespół pokazał, że da się walczyć. Nikt chyba nie chce mieć w CV czarnej plamy
W pojedynku z Legią Warszawa do bramki Korony Kielce wrócił po dłuższej przerwie Zbigniew Małkowski. Nie pomógł on jednak złocisto - krwistym, którzy po raz kolejny stracili cztery bramki i przegrali szósty mecz z rzędu. - Dla mnie najważniejsze jest to, że zespół sam sobie dał odpowiedź, że da się grać, walczyć - mówi doświadczony golkiper.
- Myślę, że w takiej sytuacji jakiej jesteśmy, to jedynym pocieszeniem nie jest sam wynik, a pokazanie samemu sobie, że potrafimy grać, walczyć. Co prawda błędy się zdarzyły, bo straciliśmy bramki, ale po tym wszystkim co się wydarzało w ostatnich tygodniach myślę, że można w perspektywie kilku spotkań patrzeć pozytywnie - zaznacza bramkarz i dodaje: - Grać w piłkę nie zapomnieliśmy, a najważniejsze jest to, żeby wyczyścić głowy, odciąć się od tych wszystkich doniesień prasowych i będzie dobrze.
Plany piłkarzom z Kielc znacznie pokrzyżowała plany czerwona kartka dla Miguela Palanki. - Znowu też gdybyśmy dowieźli remis do czerwonej kartki dla Michała Pazdana, kto wie jakby było. Teraz się tego nie dowiemy - przekonuje Małkowski. - Wyszliśmy też w innym ustawieniu. Być może koledzy lepiej się w nim czuli. Jeżeli wyeliminujemy błędy w kryciu to będzie dobrze i Korona będzie się pięła w górę
Przeciwko Legii Koronie znowu zabrakło sił w końcówce. - W tej chwili jesteśmy w takiej sytuacji, że musi się dać tak grać przez dłużej niż 90 minut. Co prawda sytuacja nie jest tragiczna. Ok, mamy sześć porażek z rzędu, jesteśmy na ostatnim miejscu, ale mamy czternaście punktów. Nie jest to taka strata, której nie da się odrobić - twierdzi bramkarz i kończy: - Nie musimy się mobilizować. Każdy z nas musi wiedzieć jaka jest sytuacja, że każda kolejna strata punktów może sprawić, że zespoły przed nami będą uciekać. Domyślam się, że nikt nie chce mieć w CV czarnej plamy. Ciężko jest takie słowa przez gardło przepuścić, ale wszyscy chyba zdają sobie sprawę, że nawet jak będziemy grać ładnie, ale bez zdobywania punktów to to nastąpi.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze
Niestety nawet najlepszy bramkarz niewiele zdziała jak 4 gości przed nim nic nie robi by mu pracę ułatwić.
Na jakąś poprawę raczej trudno będzie liczyć, nie ma wątpliwości, że nagle przypomną sobie jak się prawidłowo ustawiać, jak skakać w tempo do górnych piłek.
Najgorsze, że nie ma co liczyć na to, że władze klubu zrobią cokolwiek by poprawić sytuację kadrową Korony, skoro nawet tak prosta rzecz jak zatrudnienie trenera ich przerasta. W Tychach Kieresia zwolnili w niedzielę a już od poniedziałku mają nowego szkoleniowca. U nas mija tydzień i nawet nie ma jakiejkolwiek przymiarki. Zatrudnią gościa ( o ile w ogóle zdążą kogoś zatrudnić) w czwartek i co on będzie mógł przekazać drużynie?