Wywiad z Paprockim: Komu tak naprawdę zależy na tym, żeby porozumienia z kibicami nie było? (cz. 1)
Zgodnie z tym, co sygnalizowaliśmy zarówno na portalu, jak i na Facebooku, w środowe popołudnie spotkaliśmy się z prezesem Korony Kielce, Markiem Paprockim. Rozmowa była długa i ciekawa, dlatego już w formie pisemnej zdecydowaliśmy się ją podzielić na dwie części. Pierwszą z nich publikujemy teraz i co ważne oraz ciekawe – dotyczy ona praktycznie tylko jednego tematu. Kibiców.
Często bywa pan na wyjazdowych meczach Korony?
- Staram się być na każdym. Chyba, że spotkanie rozgrywane jest w bardzo odległym mieście, to zdarza się, że mnie nie ma. Zazwyczaj jestem jednak obecny.
Czy czuje pan, że na stadionach rywali jest coś, czego u nas mocno brakuje?
- Są na pewno takie stadiony, gdzie atmosfera jest właśnie taka, jaka powinna być. Mam na myśli doping. Rzeczywiście, na naszym stadionie tego brakuje.
Rozmawiał pan z kibicami stowarzyszenia od czasu pamiętnej konferencji prasowej, na której tłumaczył pan zajścia, które miały miejsce podczas meczu z Górnikiem Zabrze oraz Śląskiem Wrocław?
- Żadnych rozmów do tej pory nie było. Wielokrotnie wypowiadałem się na ten temat, chociażby na wspomnianej konferencji. Chciałbym może jasno powiedzieć, co naprawdę od tamtej chwili miało miejsce i przedstawić, jakie są fakty a jakie są mity. Mam na myśli spór z kibicami. Na pewno faktem jest brak porozumienia, które zostało wypowiedziane przez zarząd Stowarzyszenia Kibiców Zjednoczona Korona, z uzasadnieniem, że zarząd SKZK nie widzi możliwości realizacji tego porozumienia.
Na wspomnianej konferencji odniosłem się do tamtych zajść. Wypowiadałem się w imieniu klubu i myślę, że nie ma potrzeby wracać do tamtych złych momentów. Zadeklarowałem, że jestem otwarty na negocjacje z zarządem stowarzyszenia. Warunek jest jeden: mogę rozmawiać z reprezentacją kibiców, która zapewni, że postanowienia te będą realizowane. Nieprawdą jest natomiast to, że prezes nie chce rozmawiać z kibicami, że usztywnił się w swoim stanowisku. To mit. Zaznaczam, że to nie jest żadna prywatna wojna pomiędzy mną a stowarzyszeniem.
Odniosę się do stwierdzenia, które swojego czasu padło z ust prezydenta Poznania, który był, a może wciąż jest w sporze z tamtejszymi kibicami. Powiedział, że chce rozmawiać z kibicami, ale nie będzie z nimi dyskutował w pozycji klęczącej. Nasi kibice muszą wiedzieć, że jeżeli Korona jest organizatorem meczu, czyli imprezy masowej, to bierze odpowiedzialność za bezpieczeństwo wszystkich uczestników tego wydarzenia. W sytuacji, gdyby doszło do zagrożenia bezpieczeństwa kibiców, to organizator imprezy masowej za to odpowiada, a personalnie odpowiedzialny jest za to prezes zarządu. Kibice muszą o tym pamiętać. Zgadzam się ze stwierdzeniem, że „stadion to nie teatr”. Wszyscy ulegamy ogromnym emocjom w trakcie meczu. Nigdy natomiast nie zgodzę się z tym, żeby zorganizowany doping kibiców sprowadzał się tylko do celowego poniżenia zawodników czy fanów drużyny przeciwnej. To nie ma nic wspólnego ze wspieraniem swojej drużyny.
Kibice z naszego Młyna, którzy jak wszyscy widzimy, pomimo braku zawartego porozumienia przychodzą na mecze i próbują gdzieś z boku prowadzić doping muszą wiedzieć, że poczucie bezkarności jest iluzoryczne. Jeżeli dalej tak będzie, klub zostanie zmuszony do tego, by zareagować. Podobnie, w moim przekonaniu jest z komentarzami na forach internetowych. Kibice nie mogą pozostawać w przekonaniu bezkarności. Teoretycznie użytkownicy są anonimowi, ale jeżeli posuwają się do tego, że te komentarze naruszają dobra osobiste innych osób, a często są groźbami karalnymi, to muszą mieć świadomość, że w pewnych sytuacjach mogą być pociągnięci do odpowiedzialności. I nie mówię tego w odniesieniu tylko do wulgaryzmów i gróźb skierowanych bezpośrednio do mojej osoby.
Wiele pretensji w ostatnim czasie dotyczyło także tego, że klub nie zamawia biletów dla kibiców na mecze wyjazdowe. Klub po prostu nie może tego zrobić przy braku zawartego porozumienia. Jeżeli zamawiamy i przekazujemy bilety kibicom na mecze wyjazdowe, to jesteśmy w tym momencie współorganizatorem wyjazdu. Za wszelkie zdarzenia, które mogłyby mieć miejsce z udziałem naszych kibiców, odpowiedzialny jest klub. Wszystkie sankcje nakładane przez Komisję Ligi spadłyby na nas. Nie widzę uzasadnienia, które pozwoliłoby w obecnej sytuacji klubowi współorganizować zorganizowane wyjazdy kibicom.
Co do kontaktów z zarządem stowarzyszenia, to mogę powiedzieć, że w czerwcu, przed rozpoczęciem sezonu, skierowaliśmy do zarządu SKZK oficjalne pismo, z zapytaniem, czy pomimo braku porozumienia kibice są zainteresowani zabezpieczeniem miejsc na sektorze „Młyn”. Mieliby oni z nich korzystać na zasadach, które obowiązywały przy poprzednim porozumieniu. Mam na myśli przede wszystkim obniżone ceny biletów i udział finansowy stowarzyszenia uzależniony od ilości sprzedanych biletów. Zapis mówił o tym, że 25% kwoty pochodzącej ze sprzedanych biletów na sektorze „Młyn” było przekazywane na działalność statutową stowarzyszenia. Do tej pory nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi. Ani na tak, ani na nie. W związku z tym, bilety utrzymaliśmy w obniżonych cenach i są dostępne dla wszystkich kibiców.
Nie czuję się uprawniony do recenzowania działalności stowarzyszenia. Mają swój zarząd. Natomiast zadaję sobie pytanie, komu tak naprawdę zależy na tym, żeby tego porozumienia nie było. Jeżeli kogoś to interesuje, to jestem przekonany, że kibice z Młyna mogliby udzielić odpowiedzi, kto tak naprawdę decyduje o tym, jak funkcjonuje to stowarzyszenie.
Do całego zajścia doszło po meczu z Górnikiem Zabrze. Czy punktem zapalnym tego zajścia były race?
- Spotkaliśmy się przed meczem z zarządem stowarzyszenia i usłyszeliśmy, że kibice chcą na tym meczu rozłożyć wielkoformatową oprawę, co może wiązać się z odpaleniem środków pirotechnicznych. Nie mogłem się na to zgodzić. Musimy obracać się w ramach prawa, które nie zezwala na użycie pirotechniki. Wydałem decyzję, że się nie zgadzam, bo po prostu zgodzić się nie mogłem. Mówiąc o porozumieniu, kibice muszą wiedzieć, że możemy rozmawiać i ustalać zasady, ale w granicach obowiązującego prawa.
W takim razie jak wyglądało to wcześniej? Przepisy od dawna są jednoznaczne, ale race mimo tego były na stadionie odpalane.
- Zgadza się, ale zawsze było to niezgodne z obowiązującym prawem i nigdy nie było zgody zarządu na pirotechnikę. Nikt nie ma prawa dogadywać się w ten sposób z kibicami. Porozumienie gwarantowało jednak klubowi, że w chwili, gdy Komisja Ligi nakładała karę za używanie środków pirotechnicznych, to kary obciążały konto stowarzyszenia.
Było to realizowane?
- Od czasu kiedy jestem prezesem, tak. Zostałem prezesem bezpośrednio po meczu z Pogonią Szczecin, w czasie którego odpalono środki pirotechniczne. Wtedy takiego porozumienia nie było i klub ponosił te koszty.
Kolejnym punktem zapalnym w tym sporze są też zakazy stadionowe. Nałożono ich 35.
- Z 35 kibiców odwołanie złożyło 3. Klub podjął decyzję o zniesieniu ich zakazów, pomimo tego,
że z odwołań nie wynikało bezpośrednio, że nie brali oni udziału w tamtych zajściach. Podjęliśmy jednak decyzję, że klub wyciągnie rękę do tych, którzy odwołali się. Uznaliśmy, że chcą wrócić na stadion i nie powtórzą takich działań, co deklarowali również w treści odwołań. Pozostała grupa nie złożyła żadnego odwołania.
Jednym z argumentów kibiców, na których został nałożony zakaz stadionowy, było to, że nie byli oni nawet obecni na tamtym spotkaniu.
- Sądzę, że jest to celowo rozpowszechniana nieprawda. Nie miałem żadnego takiego sygnału od osób, na których kara została założona, aby była ona bezpodstawna, ponieważ nie było ich na meczu.
Klub weryfikował ponownie tą listę zakazową? Kibice byli wtedy pewni, że racja leży po ich stronie.
- Nie mamy możliwości samodzielnej weryfikacji. Klub może jedynie sprawdzić w systemie biletowym, czy te osoby kupiły bilet. Jestem przekonany, że takie błędy nie zostały popełnione.
Czy istnieje szansa, aby spełnił pan część wymagań kibiców? Chcą oni między innymi, by klub zniósł wszystkie nałożone zakazy.
- O tym, że kibice chcą zniesienia zakazów mówicie mi wy. Dopóki zarząd stowarzyszenia nie wyłoni reprezentacji i nie przyjdzie tutaj rozmawiać, to ta sytuacja będzie patowa.
Gdyby członkowie zarządu stowarzyszenia zasiedli do rozmów i przedstawili takie wymagania, to będzie pan gotowy je spełnić?
- Na ten moment nie chcę niczego deklarować. Zapraszam reprezentację kibiców na rozmowę. Nie wiem, jak ona się potoczy. Może być różnie. Nie wiem, jakiego rodzaju oczekiwania mają kibice ze stowarzyszenia „Zjednoczona Korona”. O tym mogę przekonać się tylko podczas bezpośredniego spotkania.
Czyli podsumowując: jeżeli naprzeciw pana nie zasiądzie grupa decyzyjna stowarzyszenia, która zagwarantuje, że reszta kibiców będzie ich słuchać, to dopingu na Kolporter Arenie nie usłyszymy?
- Jeżeli ma Pan na myśli doping kibiców z „Młyna”, to wszystko wskazuje, że tak będzie.
Czy wie pan ile klub traci na tym konflikcie? Nie ma co ukrywać, że frekwencja na Kolporter Arenie jest niższa, co wpływa na kondycję finansową. Z drugiej strony klub traci też wizerunkowo. Postronny kibic inaczej patrzy na Koronę, gdy oglądając mecz przed telewizorem nie słyszy dopingu i nie widzi tych zagorzałych kibiców.
- Oczywiście, to nie jest komfortowa sytuacja dla klubu. Ja też uważam, że piłka nożna jest dla kibiców. W poprzednim porozumieniu, w jednym ze zobowiązań kibiców w stosunku do klubu, był zapis mówiący o tym, iż stowarzyszenie będzie dążyło do tego, aby sektor na każdym meczu był jak najliczniej wypełniony. Dodatkową zachętą były prowizje ze sprzedanych biletów. Natomiast tak naprawdę, jeżeli dobrze pamiętam, to średnia frekwencja w czasie meczów na tym sektorze nie przekraczała 300 kibiców. Wyjątkiem był mecz z Legią, podczas którego „Młyn” był dwupoziomowy. Można sobie przekalkulować, jak finansowo wychodziła na tym Korona. Musielibyśmy zweryfikować, ilu z tych kibiców wciąż przychodzi na stadion. Bo przecież wciąż ich widać i słychać.
Czy klub posiada dane, ilu takich kibiców z „Młyna” wciąż pojawia się na meczu?
- Takich danych nie mamy, ale mamy możliwość takiej weryfikacji. W oparciu o obecność z okresu, gdy porozumienie obowiązywało, jesteśmy w stanie stwierdzić, kiedy tacy kibice na meczach byli.
Czyli klub nie traci finansowo na tym, że wszyscy kibice z tego sektora nie pojawiają się na stadionie?
- Myślę że nie. Rejestrowaliśmy w systemie, że jest to grupa nie przekraczająca średnio trzystu kibiców. Teraz te osoby też dość licznie przychodzą na mecze, zajmują jednak inne sektory. Poza tym mamy również wiele głosów kibiców, z których wynika że popierają stanowisko klubu w kwestii wyeliminowania wulgaryzmów na stadionie, co zachęca ich do przychodzenia na mecze.
Jak z brakiem dopingu radzą sobie zawodnicy? Rozmawiał pan z nimi na ten temat?
- Poruszamy z drużyną ten temat. Zespół zgodnie przyznaje, że rzeczywiście brakuje im tego wsparcia.
Wiemy, że kibice naciskają na zawodników, aby ci wstawili się u pana za nimi. Doszło do takiej sytuacji, że ktoś z rady drużyny rozmawiał z panem o tym?
- Moje drzwi nie są zamknięte. Podkreślam to. Nie wiem, dlaczego miałoby się to odbywać taką ścieżką – przez zawodników, czy przez media. Nie wiem czy kibice nie mają argumentów, czy może nie są one na tyle mocne, żeby tutaj przyjść i rozmawiać. Tego nie wiem.
Zagorzali kibice to specyficzna grupa. Z perspektywy klubu można wymagać, że podejdziecie do tematu bardziej biznesowo. Na zasadzie firma-klient. Nie ma co ukrywać, że kibice są klientami klubu. Czy nie sądzi pan, że rozwikłanie tego problemu leży po prostu w pańskim interesie?
- Zgadzam się. Z drugiej strony, taka forma dopingu, jaką mieliśmy wcześniej zniechęcała wielu kibiców do przychodzenia na mecze. Przed chwilą właśnie o tym mówiłem. Mieliśmy takie sygnały z sektorów rodzinnych, czy grup szkolnych. Im w dużej mierze tamte okrzyki przeszkadzały. Mam na myśli wulgaryzmy, które przesłaniały cały doping.
Abstrahując już od braku dopingu, kibice mają także pretensje o to, że klub po prostu się od nich odcina. Argumentem były te słynne zdjęcia z meczu w Płocku. Najpierw ujęcia z sektora gości pojawiły się na stronie internetowej klubu, a później szybko zniknęły. To chyba niepotrzebne zaognianie konfliktu.
- Nie traktuję tego w ten sposób. Nie widzę argumentów za tym, aby klub promował kibiców, z którymi jest teraz w sporze.
Usunięcie tych zdjęć, to była pańska decyzja?
- Przekazałem w Biurze Prasowym, że skoro kibice nie chcą porozumieć się z klubem, to nie widzę uzasadnienia ich promowania na naszej stronie internetowej.
Gdy rozmawialiśmy po raz ostatni, podsumowaliśmy ówczesne działania marketingowe. W klubie nastąpiły teraz pewne zmiany. Jak pan ocenia to sprzedawanie marki „Korona”?
- Ostatnie projekty oceniam pozytywnie. Zawsze można zrobić więcej. Szczególnie w obszarze pozyskiwania sponsorów. Na tym to ma polegać. Jeżeli chodzi o wizerunek klubu, to wydaje mi się, że powoli go odbudowujemy. Mamy również sygnały z PZPN-u i ze spółki Ekstraklasa S.A. , że rzeczywiście zmierzamy w dobrym kierunku.
Nasz pomysł z ambasadorami w osobach zawodników z pierwszej drużyny w grupach młodzieżowych cieszył się dużym zainteresowaniem. Mamy kolejne pomysły i musimy utrzymać ten kierunek. Między innymi takimi działaniami udowadniamy, że Korona to nie tylko liga zawodowa, ale również cały obszar związany ze szkoleniem i wychowaniem dzieci i młodzieży.
Wciąż prowadzimy akcje związane z sektorem rodzinnym oraz szkołami i przedszkolami. Idziemy w tym kierunku, aby maksymalnie wykorzystać wizerunek naszych piłkarzy. Oni mają to zapisane w kontraktach i to należy do ich obowiązków. W ostatnim czasie pojawia się wiele ciekawych propozycji. Będziemy z nich korzystać.
Może za szybko mówię o kolejnych zamierzeniach... Po raz pierwszy wspominałem o tym na ostatnim Walnym Zgromadzeniu Delegatów Świętokrzyskiego Związku Piłki Nożnej. Mamy kolejny projekt, którego realizacja jest również dla klubu jednym z priorytetów, aby wokół Korony powstała koalicja wszystkich klubów z naszego województwa. Rozmawiamy o tym z nowym zarządem ŚZPN. Chcemy zbliżyć do Korony wszystkie kluby z naszego województwa. Będziemy zapraszać na nasze mecze ludzi sportu oraz zawodników z tych drużyn. Współpraca z klubami zrzeszonymi w ŚZPN ograniczała się do tej pory do przekazywania klubom z niższych klas rozgrywkowych naszych juniorów czy zawodników, którzy kończą wiek juniora. Chcemy rozszerzyć tę współpracę. Przykładem będą obchody 70-lecia klubu z Końskich. Nasza drużyna dostała tam zaproszenie i weźmie udział w pokazowym meczu. Odbędzie się to podczas kolejnej przerwy reprezentacyjnej. Chcemy, aby w tym wydarzeniu wziął udział nasz marketing. Nie chcemy być klubem, który jest postrzegany jako klub zawodowy, który nie jest zainteresowany współpracą z klubami lokalnymi
Ta współpraca, oprócz tego, co zostało wymienione, miałaby również charakter szkoleniowy? Mówimy tutaj przykładowo o ściąganiu do Kielc tych najbardziej utalentowanych młodych zawodników.
- Jest to dla nas bardzo ważny aspekt. Tak naprawdę to cały czas nad tym pracujemy. Przez sam fakt uczestniczenia w rozgrywkach organizowanych przez Świętokrzyski Związek Piłki Nożnej, mamy cały czas dostęp do weryfikacji młodych zawodników, którzy w tych ligach grają. Jednym z zadań naszych trenerów jest również zwracanie uwagi na nich i wyławianie talentów, których na pewno nie brakuje.
I to nie koniec naszej rozmowy. Kolejną część, dotyczącą m.in. przyszłości klubu pod rządami inwestorów z Senegalu, działu marketingu, Łukasza Sekulskiego, słabej postawy Korony w ostatnim spotkaniu, co spotkało się z reakcją Marka Paprockiego, zaprezentujemy w piątek.
Rozmawiali Wojciech Staniec II i Krzysztof Węglarczyk
Wasze komentarze
"przeszkadzają mi wulgaryzmy"
Logika
Kilku kibicow którzy dostali zakazy to osoby których nie było na tym meczu !!!
Nie wiedziałeś ??? Masz 3 odwolania , a w jednym opisane to szczegółowo !!!
Kłamca!!!!
Teraz nagle, ze młyn jest cudowny, nie ma wulgaryzmów, nie ma darcia ryja przez 20 minut lalalala "je...ać policjeee", przecie to chyba nie dziadki z rodzinnego czy wipy maja taki repertuar? Przeciez tu nie chodzi o jakieś tam "pozdrowienia" dla wisły, kszo czy innych kos. Tu chodzi o to, ze dla was wazniejsze są jakieś psy, policja czy inne buraki z ostrowca i jak są bluzgi to potraficie sie zmoblizowac, a jak trzeba pomoc chłopakom to marnie to wygląda. Siła "młynu" jest fatalna i to pokazuje tez ten protest. Jak Legia protestowała to było to widać, az w koncu zarząd sie ugiął, tutaj jestescie tylko marnym dodatkiem do calosci i niestety przestają sie z wami liczyc.
- Nie mamy możliwości samodzielnej weryfikacji. Klub może jedynie sprawdzić w systemie biletowym, czy te osoby kupiły bilet. Jestem przekonany, że takie błędy nie zostały popełnione. Jak można kogoś ukarać nie weryfikujac czy jest on winny???? Bo policja kazała? Wie pan ze jeden z ukaranych kibiców został zatrzymany pod identycznym zarzutem o ten sam meczem i sąd go uniewinnił. Ale co tam wyrok sądu Jak moja racja jest mojsza niż twojsza
Pan Prezes prezentuje typową mentalność urzędnika. Obowiązkiem prezesa jest rozwiązanie konfliktu z kibicami bo mu za to się płaci. Kibice mogą się przyczynić albo nie, bo to ich wolna wola i nic nie muszą. Prezes MUSI to zrobić a jak gość tego nie rozumie to powinien zmienić fotel. Już coś mu w innej spółce miejskiej znajdą
Pozdrawiam i do zobaczenia w niedzielę na trybunach.
Moze CKSPORT zaprosi i przepyta druga strone.
To moglo by byc ciekawe.
Również "piknik" tyle,że nie srający na młyn.
Mnie kibice nie interesują, jako fana z boku, nie chodzącego regularnie na stadion. Mnie interesuje tylko i wyłącznie fakt, jak dług jest zmniejszany, kiedy klub finansowo wyjdzie na prostą i jak działa marketing. A wy trochę o takich oczywistych podstawach zapominacie.