To wręcz... nie do wiary! Korona po świetnym meczu pokonała Lecha Poznań aż 4:1!
Lech Poznań gra w tym sezonie słabo. O tym wiedzieli przed sobotnim meczem wszyscy, ale jednak większość ekspertów spodziewała się, że przełamanie Kolejorza przyjdzie właśnie w Kielcach. Nic z tego. Żółto-czerwoni w znakomity sposób wykorzystali fakt, że przez ponad 85 minut mogli grać w przewadze jednego zawodnika i pokonali gości aż 4:1. Drużyna Korony może być z siebie bardzo zadowolona, bo ten mecz 4. kolejki Lotto Ekstraklasy rozegrała wprost koncertowo.
Bez kontuzjowanego Djibrila Diawa musiała radzić sobie w sobotnim spotkaniu kielecka Korona. W obozie gospodarzy zadebiutował za to (po raz kolejny), występujący w ostatnim sezonie w Śląsku Wrocław, Jacek Kiełb.
Mecz ułożył się dla żółto-czerwonych najlepiej, jak tylko mógł. Już w 6. minucie pędzącego w stronę bramki rywali Jacka Kiełba powstrzymał Abdul Aziz Tetteh, za co sędzia Piotr Lasyk bez zastanowienia pokazał Ghańczykowi czerwoną kartkę. Od tej chwili gospodarze grali w przewadze jednego zawodnika.
Chwilę później brązowy medal w Rio de Janeiro zdobył Rafał Majka, co wywołało radość kieleckich kibiców na trybunach.
Korona wyraźnie złapała wiatr w żagle po decyzji arbitra. Podopieczni Tomasza Wilmana odważnie atakowali bramkę gości, ale brakowało im precyzji przy końcowym rozegraniu akcji.
Co gorsza, w 16. minucie otrzymali cios w postaci bramki dla Lecha. Z dystansu uderzył Radosław Majewski, a piłka odbiła się tak niefortunnie od nóg obrońców, że wylądowała pod nogami Marcina Robaka. Ten z kilku metrów posłał ją do siatki obok Peskovicia.
Kielczanie zareagowali jednak na stratę gola w sposób znakomity. Już pięć minut później Tomasz Kędziora faulował w polu karnym Kena Kallaste, a jedenastkę pewnie wykorzystał Łukasz Sekulski.
Potem, do końca pierwszej połowy kibice na Kolporter Arenie oglądali mecz wyrównany, ale też bardzo ostry. Dość powiedzieć, że do przerwy arbiter pokazał zawodnikom aż pięć żółtych kartek. Najlepszą okazję dla Korony stworzył Serhiej Pylypczuk, który pięknie uderzył z dystansu, ale jeszcze lepszą interwencją popisał się Jasmin Burić. Lechici nie byli w stanie doprowadzić do żadnej stuprocentowej sytuacji.
A tuż po wznowieniu gry, Korona w 50. minucie zdobyła drugiego gola. Kapitalnym dryblingiem oraz dośrodkowaniem popisał się Kiełb, natomiast Sekulski w sposób niezwykle precyzyjny skierował piłkę do siatki głową z jedenastu metrów. Burić był bez szans.
Lech zareagował, po szybkiej kontrze wyrównać mógł Robak, ale futbolówka po jego płaskim strzale minęła lewy słupek bramki Peskovicia.
W 58. minucie z prawej strony dośrodkował Bartosz Rymaniak, obrońcy wybili piłkę, ale wprost pod nogi Mateusza Możdżenia. Ten zdecydował się na natychmiastowy strzał, lecz trafił tylko w słupek.
Cztery minuty później znów przed dobrą okazją – po błędzie Dmitrya Wierchowcowa – stanął Robak, ale i tym razem zabrakło mu precyzji przy uderzeniu.
W 64. minucie na placu gry pojawił się Miguel Palanca Fernandez, który zastąpił Sekulskiego. I dokładnie sześć minut później hiszpański pomocnik zdecydował się na genialne uderzenie z 30 metrów. Burić wyciągnął się w bramce jak długi, ale nie był w stanie choćby dotknąć piłki.
Kibice Lecha, którzy przybyli do Kielc na to spotkanie, po trzeciej straconej bramce nie ukrywali wzburzenia. Wykrzykiwali w stronę swoich piłkarzy, że hańbą barwy klubu. „Dość pośmiewiska, wyp... z boiska” – to jedno z ich głównych haseł.
Tymczasem w 79. minucie kieleccy sympatycy mogli świętować czwartą bramkę swojej drużyny. Po krótkim rozegraniu rzutu rożnego, z lewej strony dośrodkował Nabil Aankour, a piłkę do bramki głową skierował niepilnowany Rafał Grzelak. Był to pierwszy gol defensywnego pomocnika w rozgrywkach ekstraklasy.
I w taki właśnie piękny sposób Korona wywalczyła pierwsze zwycięstwo w tym sezonie.
Następny mecz w Ekstraklasie Korona rozegra w piątek, gdy na wyjeździe zmierzy się z Lechią Gdańsk (godz. 18). Wcześniej jednak żółto-czerwonych czeka starcie Pucharu Polski z Puszczą Niepołomice – również na wyjeździe. To spotkanie odbędzie się we wtorek o godz.17.
Korona Kielce – Lech Poznań 4:1 (1:1)
Bramki: 2 Sekulski (21’ k, 50’), Palanca (70’), Grzelak (79’) – Robak (16’)
Korona: Pesković – Rymaniak, Wierchowcow, Dejmek, Kallaste – Kiełb (84’ Gabovs), Grzelak, Możdżeń (90' Cebula), Aankour, Pylypczuk – Sekulski (64’ Palanca)
Lech: Burić – Kędziora, Kadar, Wilusz, Gumny – Makuszewski (72’ Jevtić), Trałka, Tetteh, Majewski, Gajos (46’ Formella) – Robak (79’ Billie Nielsen)
Żółte kartki: Rymaniak, Grzelak, Kallaste, Pylypczuk – Robak, Kadar, Majewski, Wilusz, Trałka
Czerwona kartka: Tetteh
Widzów: 5989
Wasze komentarze
I pewnie wygrali z pyrami
KORONA NIE ZGINIE
CHOCBY NIE BYLO NIKOGO NA MLYNIE
KORONA NIE SPADNIE
NAWET JAK MLYN UPADNIE...
PS niech kierownik nie zapomni zglosic zawodnikow do pucharu...
SEZONOWCY !!!!
SZACUNEK DLA KUMATYCH....
Pęknięcie się trochę w czoło i zastanówcie co robicie i czy to ma sens.
Do roboty albo do dymisji
Brawo piłkarze. Tak trzymać. Tak grać! A stadion szybko wypełni się kibicami i będzie dobrze.
Chodzilem tez na Blekitnych, choc to w tym czasie stalo sie obojetne bo oba sie polaczyly i nastala epoka Klickiego K . A pozniej nieraz w komentarzach deklarujacych sie ze od zawsze chodzili na mecze (wsystkie) bylo wiecej niz widzilem na Koniewa...
W sumie to jak i obecna prywatyzacja Korony to byla inicjatywa wąsatego Wojtka.
Jesli sie myle prosze mnie poprawic.
Nie wiem skad u was przekonanie ze jestescie jacys super wazni. Nie jestescie. Dla tych co chodza na mecze i tak najwazniejsze jest to co na boisku i nic tego nie zmieni. Z czasem jak grac beda nie tylko o to by grac i kibicow (piknikow) ptzyjdzie wiecej znajdzie sie grupka ktora tez pociagnie doping, na pewno nie tak jak wy ale jednak. Bo powtarzam, ludzie przychodza na mecz a nie po co innego.