Paprocki: Nie zamierzam zakłócać terapii frustratów życiowych i politycznych
- Nie zdziwię się, jeżeli ktoś zarzuci, że to wywiad sponsorowany – stwierdził Marek Paprocki, prezes Korony Kielce. Zapewniamy zatem: nie jest. Faktem jednak jest, iż przez kilkadziesiąt minut – na chłodno, bez emocji i gorączkowania się - porozmawialiśmy ze sternikiem kieleckiego klubu na temat przeszłości i przyszłości żółto-czerwonych. Postaraliśmy się wykorzystać ten czas maksymalnie, bo drugim faktem jest, że tego czasu nasz rozmówca długo nie mógł dla nas znaleźć...
Czyta pan komentarze w internecie?
- Przyznam, że nie. Oczywiście docierają one do mnie pośrednio, ale nie czytam ich. Komentarze internetowe mają niewiele wspólnego z tym, co się dzieje w klubie, a po drugie zajmuje to dużo czasu.
Pytamy, bo jest pan chyba jedną z najbardziej krytykowanych osób w Kielcach. Kibice mają do pana wiele zarzutów.
- Być może tak jest. Możemy o tym porozmawiać. Przyznam, że z chęcią spotkam się z tymi kibicami, którzy wyrażają takie opinie. Taka anonimowa forma opinii, czy komentarzy na temat Korony zupełnie mnie nie interesuje. Nie będę więc odnosić się do tych komentarzy.
Myślę, że wiele z nich ma również związek ze zbliżającym się referendum i Korona, jak wcześniej wiele razy bywało, jest wykorzystywana do celów politycznych przez oponentów prezydenta Lubawskiego.
Czyli nie ma takich sytuacji, że ktoś podchodzi np. na ulicy i mówi, że mu się coś w klubie nie podoba?
- Nie, z tym się jeszcze nie spotkałem. Nie przypominam sobie takiej sytuacji, żeby ktoś zaczepił mnie na ulicy i na ten temat chciał rozmawiać.
A zdarza się tak, że ktoś podchodzi i mówi: a ściągnąłby nam pan tego, czy innego piłkarza?
- Zdarza się, że osoby, którzy pojawiają się w klubie, pytają o różne sprawy. Ale zainteresowanie dotyczy bardziej tych zawodników, którym kończą się umowy.
O transfery zapytamy zaraz. Wcześniej spytamy o Marcina Brosza. Czemu nie jest już trenerem Korony?
- Tak naprawdę były dwie opcje – albo trener Brosz, albo trener Wilman. Nikogo innego nie brałem pod uwagę. Przeważyła koncepcja zatrudnienia trenera Wilmana. Między innymi dlatego, że jest naszym wychowankiem i z klubem związany jest od wielu lat. Uznałem, że ta opcja daje największe gwarancje, że będzie realizowana wizja budowania i funkcjonowania drużyny i klubu, którą zarząd zaplanował na ten i kolejne sezony.
Trenera Brosza bardzo cenię za to, co zrobił. Jest bardzo dobrym trenerem i zapewnił nam w miarę spokojne utrzymanie. To nie jest wynik, o którym marzyliśmy, bo to dwunaste miejsce nie jest wynikiem, którym możemy się wszem i wobec chwalić. Podsumowując pracę trenera Brosza, miałem uwagi co do pozostałego obszaru pracy trenera. Przede wszystkim dotyczącego młodych zawodników, którzy na co dzień trenowali w I drużynie. Nie dostali szans na grę w Ekstraklasie, a jeżeli jej nie dostaną, to nie przekonamy się, czy są w stanie grać w niej, czy nie.
Na kolejny sezon trener Brosz miał koncepcję, która zakładała pozostawienie w drużynie większości obecnych zawodników oraz pozyskanie 4-5 doświadczonych zawodników. Taka koncepcja miałaby sprawić, że drużyna miałaby walczyć o grę w europejskich pucharach. Uważam, że w tej chwili nasza sytuacja finansowana na to nam nie pozwala. To nie oznacza, że nie mamy ambicji, aby walczyć o te wyższe miejsca, bo cel sportowy dla I drużyny jest jasny - awans do najlepszej ósemki.
Ta piątka zawodników bardzo by powiększyła sumę wydatków na wynagrodzenia?
- My cały czas dążymy do tego, żeby ustabilizować klub w aspekcie finansowym, abyśmy nie potrzebowali wsparcia właściciela. A jeżeli już taka konieczność będzie, to tylko w kwotach, które są przeznaczane na wsparcie innych klubów zawodowych w Kielcach, oczywiście proporcjonalnie do budżetów klubów. Nasza prognoza finansowa, która powstała w okresie przyznawania licencji określa nasz budżet. Po raz pierwszy licencję uprawniającą do gry w Ekstraklasie otrzymaliśmy bez obaw, że mogą być z tym problemy. Ta licencja została przyznana w oparciu o założenia finansowe, w których uwzględnione były również wynagrodzenia. Tej kwoty nie możemy i nie chcemy przekroczyć, aby ten wynik finansowany w kolejnym roku był lepszy od obecnego.
Próbował pan negocjować z trenerem Broszem, aby znaleźć nić porozumienia, czy te stanowiska były zbyt odległe, aby znaleźć konsensus?
- Po rozmowie z trenerem Broszem poprosiłem o kilka dni na przemyślenie. Na decyzję o wyborze trenera Wilmana zaważyły nie tylko kwestie finansowe. Moim marzeniem od czasu, kiedy pracuję w Koronie było, aby zespół poprowadził nasz trener, wychowany w naszym klubie. Ktoś, kto się tu wykształcił. Takiej możliwości jednak nie było z powodu braku licencji UEFA PRO. Obecnie jest to pierwsza sytuacja, że trener może taką licencję otrzymać. Postanowiliśmy z tego skorzystać.
Teraz nie tylko pierwszy trener jest kielczaninem, ale i większość jego sztabu.
- Tak, rzeczywiście tak jest. Trener Sławomir Grzesik pracował w sztabie I drużyny, a jest również naszym, kieleckim szkoleniowcem o podobnym stażu jak trener Wilman. Do sztabu postanowiliśmy dołączyć jeszcze trenera Jacka Kubickiego, którego również szerzej nie trzeba przedstawiać. Z Koroną jest związany od lat. Był wybitnym piłkarzem, którego karierę przerwała seria ciężkich kontuzji. Współpracę z Jackiem Kubickim nawiązaliśmy stosunkowo niedawno. Jego praca jest oceniana bardzo pozytywnie. Jego doświadczenie i umiejętności piłkarskie pomogą trenerowi Wilmanowi, aby ta drużyna wypracowała swój styl. Jestem również przekonany, że piłkarze I drużyny mogą od Jacka wiele się nauczyć.
Ostatni trenerzy Korony mieli doświadczenie w Ekstraklasie. Nie boi się postawić na szkoleniowca, który swoją samodzielną pracę dopiero zaczyna?
- Ten trener Ekstraklasę już zna, bo trzy lata pracował jako asystent. Najpierw z trenerem Pachetą, a później Tarasiewiczem i Broszem. Nie mam obaw, że trener Wilman nie sprosta temu wyzwaniu.
Wyzwanie jest rzeczywiście bardzo duże. Ale wszyscy trenerzy sztabu szkoleniowego są ludźmi bardzo pracowitymi, kompetentnymi i wykształconymi. Nie mam żadnych oporów, żeby takie zadania powierzać młodym ludziom. Mogę wskazać w naszym klubie więcej takich osób, które zarządzają z powodzeniem swoim obszarem działania
Kto teraz, z uwagi na brak dyrektora sportowego, będzie podejmował decyzje np. w sprawie transferów?
- W tej chwili decyzje podejmuję ja, ale są to uzgadniane i konsultowane z trenerem Wilmanem.
Trener Wilman ma określoną koncepcję i pozyskiwani zawodnicy muszą mieć określony profil piłkarski, ale również osobowościowy. Do naszej drużyny nie trafią przypadkowi piłkarze
Zajmuje się pan sprawami finansowymi, a teraz sportowymi. Do tego trzeba mieć dużą i rozległą wiedzą. Nie ma pan nadmiaru obowiązków?
- Była już podobna sytuacja, kiedy zatrudniony został trener Tarasiewicz, a wcześniej rozstaliśmy się z dyrektorem Kobylańskim. W tamtym okienku transferowym nie było w naszym klubie dyrektora sportowego.
Obecnie również poradzimy sobie w kwestii uzupełnienia kadry nowymi zawodnikami. Trenerzy Wilman i Grzesik zajmowali się obserwacją i oceną zawodników, których chcemy pozyskać i z tej wiedzy będziemy korzystać.
Myślę, że moje opory związane z zatrudnieniem kolejnego dyrektora sportowego związane są z niedobrymi doświadczeniami z poprzednich lat. Pomimo wyraźnego podziału kompetencji pomiędzy dyrektorem sportowym i trenerem I drużyny, często dochodziło do różnorakich konfliktów i nie można było wówczas mówić o jakiejkolwiek współpracy. Zazwyczaj taka sytuacja kończyła się rozstaniem z trenerem lub dyrektorem sportowym.
Dla mnie podstawą sukcesów jest rzeczywista współpraca i wzajemne zaufanie na każdym poziomie. Tylko wtedy możemy myśleć o sukcesie.
Czyli nie planuje pan w najbliższym czasie zatrudnić dyrektora sportowego?
- Jest koncepcja zatrudnienia doświadczonego trenera, nie dyrektora sportowego, ale trenera który wykonywałby wiele zadań dyrektora sportowego. Trener ten współpracowałby ze sztabem pierwszej drużyny, a jego głównym zadaniem byłby nadzór nad pracą drużyn rezerw i juniorów.
Celem tego trenera byłoby wprowadzenie jak największej liczby młodych piłkarzy do I drużyny.
Jestem przekonany również, że z wiedzy i doświadczenia takiego trenera skorzystaliby szkoleniowcy ze sztabu I drużyny. Na razie odłożyliśmy ten projekt w czasie. Teraz skupiamy na tym, aby skompletować kadrę na nowy sezon.
Musi pan darzyć trenera Wilamana dużym zaufaniem, skoro podpisaliście umowę na dwa lata z opcją przedłużenia o rok?
- W tej chwili wszyscy pozostali trenerzy sztabu szkoleniowego I drużyny będą mieć kontrakty roczne, ale z opcją przedłużenia o kolejny rok ze strony klubu. Umowy są tak skonstruowane, że klub może je rozwiązać, jeżeli będzie taka konieczność.
Podpisaliśmy z trenerem Wilmanem umowę na dwa sezony z opcją na trzeci. Uważam, że taka perspektywa czasowa jest konieczna, ponieważ trener musi mieć poczucie stabilizacji i być przekonanym że jego koncepcja budowy i funkcjonowania drużyny nie jest tylko opcją doraźną.
Jak wygląda sytuacja z transferami?
- Na chwilę obecną mogę powiedzieć, że Darek Trela nie wróci już do klubu, podobnie Airam Cabrera. Wszystko wskazuje na to, że z Korony odejdzie Kamil Sylwestrzak, myślę, że również Vlastimir Jovanović. Kilku piłkarzy będziemy chcieli wypożyczyć np. Bartka Kwietnia, jeżeli zaakceptuje ofertę, bo ma propozycję z 1 ligi. Zastanawiamy się nad Vanją Markoviciem, ponieważ ograniczenia piłkarzy spoza Unii Europejskiej jeszcze się zaostrzają. Bartek Pawłowski wraca do Lechii, ale tego tematu bym nie zamykał. Od jego klubu będzie zależało, czy na pewno tam zostanie.
Postacią, która interesuje głównie kibiców jest Vlastimir Jovanović, który od lat grał w klubie. Już nie ma zupełnie szans, żeby został w Koronie?
- Jedna sprawa to wysokość jego uposażenia, a druga to fakt, że jest piłkarzem spoza UE.
Jeżeli miałby zostać, to tylko jako podstawowy piłkarz pierwszego zespołu. To komplikuje sytuację, bo są jeszcze Diaw, Wierchowcow i Pilipchuk. Ten aspekt zaważył na tym, że z „Jovą” pożegnamy się.
Pojawiały się także głosy, że to bardziej Korona nie chciała przedłużyć umowy z Sylwestrzakiem niż on z klubem. To prawda?
- O ofercie dla Kamila rozmawialiśmy w zimowym okienku transferowym. Ta oferta nie spotkała się z jego strony z akceptacją, więc ten temat odpuściliśmy. Choć nie ma jeszcze ostatecznej decyzji w tej sprawie.
Odchodzi kilku zawodników, a kto przyjdzie w ich miejsce?
- Myślę, że na dniach pojawią się nowi zawodnicy. Głównie na tych pozycjach, które potrzebują wzmocnień. Jestem pewny, że ta drużyna nie będzie słabszą od tej, którą mieliśmy teraz.
Kadra będzie uzupełniona młodymi zawodnikami. To będą ci, którzy spadli z trzeciej do czwartej ligi, czy ktoś będzie pozyskany np. z regionu?
- Jest kilku piłkarzy, którzy trenują z kadrą od roku, czy nawet dłużej. Mam tu na myśli Maćka Załęckiego, czy Kubę Kotarzewskiego. Nie wiem, jakie będą decyzje, być może zostaną wypożyczeni. Są również inni młodzi zawodnicy, którzy już od początku będą przygotowywać się z drużyną. Kilku młodych zawodników jak np. Piotrek Rogala, Adrian Uniat, młody bramkarz Paweł Sokół zastaną zaproszeni na treningi z I drużyną. Kilku nowych, młodych piłkarzy na pewno się pojawi. Przed wyjazdem na obóz będą oni trenować z pierwszą drużyną.
Wszystkich interesują transfery, ale też ważną sprawą są kibice. A dokładniej konflikt na linii fani – zarząd. Czy od nowego sezonu będzie zorganizowany doping na Kolporter Arenie?
- Do tej chwili żadnych rozmów z kibicami nie było. Zapraszałem kibiców, czy reprezentację kibiców, z którą moglibyśmy ustalić, jak ma wyglądać porozumienie. Nie mam żadnych sygnałów, że kibice chcą się spotkać. Nie wiem jak się to rozstrzygnie.
Mogę tylko powiedzieć, że spośród 35 osób, które dostały zakazy stadionowe, dwóch kibiców odwołało się od tych decyzji. Te odwołania zostały rozpatrzone pozytywnie i zakazy zostały anulowane, pomimo faktu, że tak do końca ukarani kibice nie udowodnili, że rzeczywiście nie brali udziału w tych wydarzeniach. Pozostali kibice w dalszym ciągu mają zakazy.
Ja jestem otwarty na spotkanie z kibicami. Pytanie co dalej... Jeżeli kibice nie będą chcieli rozmawiać, to zastanowimy się co zrobić z sektorem młyn. Jeżeli kibice nie będą zainteresowani porozumieniem z zarządem klubu, niewykluczone jest, że ten sektor będzie uwolniony do sprzedaży. Tam są najtańsze miejsca i nie widzę powodów, aby nie były one sprzedawane.
Z perspektywy czasu nie żałuje pan, że to tak było rozegrane? Najpierw opinia publiczna stała po stronie klubu, ale później po użyciu gazu, to wszystko się odwróciło.
- Rozumiem to wszystko. Na konferencji przeprosiłem tych kibiców, którzy zostali podczas tej interwencji poszkodowani. Teraz czekam na ruch kibiców. Podkreślę jeszcze raz: jestem gotów do rozmów.
Wyciągnięto jakieś wnioski, żeby ta sytuacja się nie powtórzyła?
- Wszystko zdarzenia były analizowane. Wiemy, gdzie były popełnione błędy. Jeżeli ktoś uważa, że służby porządkowe przekroczyły swoje uprawienia, to powinien reagować. Póki co, żadnych takich zgłoszeń w tej sprawie nie było. Spotkaliśmy się z agencją ochrony i ta interwencja była szczegółowo analizowana.
Pan Marcin Stasieczek pozostanie więc na stanowisku kierownika ds. bezpieczeństwa? To ponoć on był odpowiedzialny za decyzję dotyczącą użycia gazu?
- Marcin Stasieczek w dalszym ciągu jest kierownikiem ds. bezpieczeństwa w naszym klubie i odpowiada za przebieg imprez masowych..
I pod tym względem nie będzie żadnych zmian?
- Na razie zmiany na tym stanowisku nie przewiduję.
Wobec kibiców użyty został gaz podczas zdejmowania transparentów. Na kolejnym spotkaniu również takowe się pojawiły, lecz tym razem interwencji nie było i wisiały one cały mecz.
- Z pewnych zdarzeń wyciągane są wnioski i wydaje mi, że w tym przypadku właściwe zostały wyciągnięte.
Jak odniesie się Pan do głównego zarzutu kibiców, którzy twierdzą, że bezrefleksyjnie skopiowano lstę zakazów otrzymaną od policji, na której znajdowały się osoby dla niej niewygodne, a którzy nie brali udziału w zajściach?
- Ja nie wiem, kto jest dla policji wygodny, a kto nie. Klub samodzielnie nie jest w stanie zidentyfikować uczestników zajść. Jedyna możliwość identyfikacji, to przekazanie materiałów z monitoringu do weryfikacji przez policję. Zakazy nałożyliśmy na podstawie informacji z policji, która weryfikowała osoby biorące udział w zajściach.
Jeżeli zostały nałożone one na osoby, które nie brały udziału w zajściach - jak kibice twierdzili na konferencji - to każdy może się odwołać. Tych odwołań nie było - za wyjątkiem tych dwóch, więc uznaję, że tak do końca nie było.
Uważam, że incydenty z udziałem kibiców, które miały miejsce na naszym stadionie, nie mają prawa zdarzać się w czasie meczów piłkarskich. I w dalszym ciągu oczekuję, że kibice przeproszą przede wszystkim piłkarzy, w których rzucali racami. Takie zachowania nie mają niczego wspólnego z kibicowaniem, a brak reakcji powoduje eskalację takich zachowań, czego mieliśmy przykłady w trakcie finałowego meczu o Puchar Polski. Zachowania kibiców to temat na oddzielną dyskusję, ale jeżeli kibice będą czuć się bezkarni, obawiam się że takie incydenty nie skończą się na rzucaniu rac, czy na poniżaniu piłkarzy przez rozbieranie ich z klubowych koszulek.
Zmieniając może temat na bardziej przyziemny - finansowy. Ile wynosi dokładnie strata Korony na koniec obecnego okresu rozliczeniowego?
- Nie przekroczy ona 5 mln złotych. Strata w takiej sumie oznacza , że aby wynik bieżącej działalności w kończącym się sezonie był zerowy, to taka kwota musiałaby być przekazana ze strony właściciela w okresie od lipca 2015 do czerwca 2016.
Patrząc wstecz na poprzedni sezon (2014/2015), ta strata została pomniejszona o około 50%. Dokładny wynik będziemy znać po zamknięciu okresu rozrachunkowego, tzn. 30 czerwca.
O ile jest to strata niższa od tej zakładanej?
- Zakładaliśmy ją na poziomie 6 mln 100 tysięcy złotych, więc ta obecna jest znacznie niższa od naszych założeń. Spotkało się to również z odzewem od Komisji Licencyjnej, bo w tym roku licencja została przyznana nam w sposób o wiele spokojniejszy. W międzyczasie, po zakończeniu rundy jesiennej, komisja na podstawie wyniku finansowego na koniec rundy jesiennej zwiększyła nam limit kosztów personalnych.
W obecnym sezonie „salary cap” pozostało czy zostało kompletnie zniesione?
- W tej chwili nie mamy żadnych ograniczeń. Jest - co prawda - nadzór finansowy, ale jest to raczej pokłosie wcześniejszych okresów, kiedy realnie groziła nam upadłość. Komisja uznała, że w dalszym ciągu powinna nas monitorować. Tak naprawdę można powiedzieć, że nadzór finansowy maja wszystkie kluby, ponieważ podręcznik licencyjny zakłada, że wszystkie klubu zobowiązane są przedkładać w trakcie sezonu okresowe sprawozdania finansowe z bieżącej działalności.
Ile prawdy jest więc w tym, że Komisja Licencyjna była zaskoczona, że Korona na kilka dni przed końcem procesu licencyjnego nie przedłożyła żadnych ugód z piłkarzami? Patrząc na ostatnie lata, to jest to sytuacja precedensowa.
- Rzeczywiście, w bieżącym roku klub nie był zmuszony do zawierania żadnych ugód z piłkarzami, urzędem skarbowym czy ZUS-em. Mówiąc wprost, klub nie miał nieuregulowanych zobowiązań wymagalnych dla procesu licencyjnego, które dotyczyły okresu do dnia 31 grudnia 2015 roku. Eksperci, który zajmują się oceną prognoz finansowych, byli zaskoczeni, że Korona takich ugód nie przedstawiła. Wynikało to jednak tylko z faktu, że ich po prostu nie było.
Z czego wynika różnica pomiędzy stratą prognozowaną, a tą, która jest ostatecznie?
- Udało nam się w większym niż zakładanym stopniu obniżyć koszty bieżące praktycznie w każdym obszarze. Mam na myśli głównie wszelkiego rodzaju usługi, które generują miesięczne koszty oraz koszty wynagrodzeń.
Nie możemy jednak pominąć faktu, z którego najbardziej się cieszę, że na zmniejszenie straty miał fakt zwiększenia przychodów naszego klubu do kwoty około 12,5 mln zł, co w porównaniu z rokiem poprzednim jest wynikiem lepszym o około 1,75 mln zł.
Ten wynik przychodowy jest bardzo optymistyczny na przyszłość, bo oznacza że pozyskujemy coraz więcej partnerów i sponsorów, a mamy przykłady, że do współpracy wracają firmy, które wcześniej z tej współpracy wycofały się.
Klub obniża koszty sukcesywnie z roku na rok i kiedy wydaje się, że taniej się już nie da, to jednak w następnym sezonie zaskakujecie po raz kolejny. Nie boi się pan, że w końcu dojdziecie do takiej granicy i taniej nie będzie się dało?
- Myślę, że zbliżamy się już do niej. Musimy przede wszystkim pamiętać, że gramy w Ekstraklasie i nie możemy przekroczyć progu ryzyka, że poziom sportowy uniemożliwi nam utrzymanie się w Ekstraklasie. To jest bardzo delikatna materia i nie możemy pójść w takim kierunku, że nagle zatrudnimy wielu niżej opłacanych zawodników i obniżymy koszty. Musimy pamiętać, że najważniejsze jest, abyśmy w tej lidze zostali.
Jedyny kierunek, który pozwoli klubowi zrobić krok do przodu to sukcesywne podnoszenie przychodów.
Podsumowując cały wątek - Korona będzie potrzebowała wsparcia właścicielskiego w wysokości około 5 mln złotych?
- Wchodzimy w kolejny sezon, który jest drugim naszego trzyletniego planu naprawczego. Założenie jest takie, że działalność bieżąca powinna być wsparta na poziomie 4-4,5 mln złotych. W poprzednim roku zakładaliśmy 6 mln 100 tysięcy. Jeśli będziemy funkcjonować w takiej formie własnościowej, jak do tej pory, to będziemy chcieli, aby w trzecim roku ta strata nie była wyższa niż 3 mln. Myślę, że jest to zupełnie realne.
Mówi pan o kwocie akceptowanej przez opinię publicznej. Nie zastanawiał się pan może nad takim rozwiązaniem, aby spotkać się w szerszym gronie, zaprosić radnych, prezydenta oraz kibiców i wspólnie z góry ustalić kwotę, jaką rokrocznie miasto przekazywać będzie na funkcjonowanie klubu? Uniknęlibyśmy co półrocznej kłótni na sesji rady miasta.
- Tak naprawdę wszyscy wiemy, że te kłótnie o Koronę mają podłoże polityczne. Mi jest łatwiej to powiedzieć, bo nie należę do żadnej partii politycznej ani stowarzyszenia.
W rezultacie w ocenie opinii publicznej Korona i tak dostaje za dużo wsparcia.
Zdaję sobie sprawę, że są to środki publiczne i taka forma własności nie jest dobrym rozwiązaniem dla klubu zawodowego. Nie chciałbym iść w kierunku odgórnych ustaleń, ale raczej do obniżenia tej kwoty do kwoty akceptowalnej społecznie. Wiemy, że w budżecie miasta są również zapisane środki na promocję miasta poprzez sport zawodowy. I to jest w moim przekonaniu właściwy kierunek.
Jestem przekonany, że konsekwentna realizacja naszych założeń doprowadzi do tego, że będziemy w stanie poradzić sobie finansowo bez wsparcia właścicielskiego.
Trzeba jednak pamiętać o tym, że oprócz kosztów bieżącej działalności, spłacamy zadłużenie, które powstało w latach 2013 i 2014 roku. Mamy porozumienia dotyczące spłaty tych zobowiązań. Niestety spłaty tych zobowiązań nadwyrężają w pewnym stopniu nasz budżet i cześć środków na bieżącą działalność musimy przeznaczyć na spłatę zadłużenia.
To jest około 4 mln złotych długu?
- Tak.
Do kiedy planuje pan się z tym uporać? Jest to realne w ciągu roku?
- Tak zakładamy, ale to zależy również od tego, jakie wsparcie otrzymamy od miasta, bo od tego jesteśmy w dużej mierze uzależnieni.
Ile udało się już spłacić przez ostatnie dwa lata?
- Myślę, że połowa została już spłacona.
Na początku kwietnia minęło dwa lata odkąd został pan prezesem klubu. Jak pan ocenia, co przez ten czas udało się zrobić dobrze, a czego można byłoby uniknąć?
- Jestem przekonany, ze idziemy w dobrym kierunku. W aspekcie finansowym idziemy taką droga, która może nas doprowadzić do stabilizacji finansowej i to jest duży sukces. Wiem, że pod tym względem klub jest w lepszej sytuacji niż dwa lata temu, kiedy były bardzo trudne momenty i realnie groziło nam wycofanie z rozgrywek. Najtrudniejszy etap udało się przejść i nawet gdyby nie doszło do zmian właścicielskich, będziemy radzić sobie coraz lepiej.
Podstawowym celem i najważniejszym elementem działania dla klubu jest aspekt sportowy. W ostatnich latach niewiele brakowało nam, aby osiągnąć cel w postaci awansu do górnej ósemki, co wiązałoby się z poprawą finansów. W tej materii trochę zabrakło sukcesu.. Niewiele, ale zabrakło. Nie możemy być też zadowoleni z efektów szkolenia naszej młodzieży w kontekście ich awansu do pierwszej drużyny. Teraz położymy na ten obszar większy nacisk.
Wokół Korony jest wiele negatywnej aury, ale - przynajmniej tak wynika z naszej rozmowy - wszystko powoli zmierza w dobrym kierunku?
- Należałoby zastanowić się komu zależy, aby utrzymywała się taka aura wokół Korony. W waszym pierwszym pytaniu stwierdziliście, że jestem najbardziej krytykowaną osobą w Kielcach. Jeżeli ktoś ma konkretne zarzuty, powinien je natychmiast przedstawić. Jeżeli fora internetowe są formą kuracji dla wszelkiego rodzaju frustratów życiowych i politycznych, to ja nie zamierzam im tej terapii zakłócać.
Wiem jedno, że od kiedy powierzono mi zarządzanie klubem Korona, nie było i nie będzie żadnych niejasnych interesów, przekrętów i innych dziwnych operacji finansowych.
Wydawałoby się, że to żaden sukces, bo taki stan rzeczy powinien być normalnością, ale proszę mi wierzyć, że piłka nożna przyciąga całą rzeszę różnego rodzaju naciągaczy i oszustów , więc w tym kontekście obronę przed takimi ludźmi można traktować w kategorii sukcesu.
Nie dziwię się, że tego rodzaju ludziom nie podoba się taki stan rzeczy, więc najprościej byłoby pozbyć się prezesa, z którym niczego pod stołem się nie załatwi, a jeżeli ktoś spróbuje - więcej do klubu nie wejdzie.
Jestem przekonany, że zmierzamy w dobrym kierunku. Jako miasto Kielce możemy się pochwalić tym, że Korona jest w Ekstraklasie. Znam miasta, dużo większe od naszego, które wiele dałyby za to, aby mieć taki zespół. Dobrym przykładem są Katowice, które od lat starają się awansować do Ekstraklasy. Przeznaczają bardzo duże środki i wciąż tej Ekstraklasy nie mają.
Dla naszego miasta fakt, że Korona jest zespołem z Ekstraklasy jest największą wartością.
Nie jest trochę tak, że cały wizerunek został popsuty przez to, co w ostatnim czasie zrobił pan Meresiński? Nie ma pan pretensji do prezydenta, że wyraził na to zgodę?
- Byłem przekonany - to była prośba pana Marka Citko - że rozmowy będą wyglądać tak, że jako potencjalni przyszli właściciele przekażą piłkarzom, którym kończą się kontrakty sygnał, że jeśli dojdzie do zmian właścicielskich, to będą zainteresowani przedłużeniem ich kontraktów. Przyznam, że do końca nie wiem, jak te rozmowy faktycznie przebiegły, bo sam w nich nie uczestniczyłem. To, co znamy z przekazów medialnych, wskazuje, że rozmowy wyglądały niestety inaczej.
Nie ma pan teraz problemów podczas rozmów z nowymi graczami, którzy słyszeli o tym, w jaki sposób traktuje się graczy w Kielcach? Utrudnia to pracę? Przykład Radka Dejmka, który ostatnio przedłużył umowę, ale mógł mieć obawy dotyczące samych negocjacji bądź przyszłości.
- Po części te rozmowy są trudniejsze, ale nie z uwagi na ostatnią sytuację. Dużo łatwiej pozyskiwać zawodników do klubu stabilnego. U nas bardzo często zawodnicy pytają o to, czy rzeczywiście zmieni się właściciel, czy nadal miasto Kielce będzie miało 100% udziałów. Patrzą na klub pod kątem własnej sytuacji i stabilizacji.
Dużo łatwiej rozmawia się z zawodnikami, którzy już tutaj są lub byli. Są oni zadowoleni z tego, że są w Kielcach i bardzo rzadko się zdarza, żeby ktoś chciał stąd odchodzić. Mamy też wiele sygnałów, że zawodnicy, którzy wcześniej występowali w Koronie, chętnie powróciliby do naszego klubu.
Szykuje się więc powrót Pawła Golańskiego?
- Mamy inną koncepcją budowy drużyny, którą chcemy budować w oparciu o zawodników o określonym profilu piłkarskim i osobowościowym. Nie chcemy wiązać się z zawodnikami, którzy są raczej bliżej zakończenia kariery niż jej początku.
Bardzo zależało nam na zatrzymaniu Radka Dejmka, bo pokazał on, że może być liderem drużyny. Ma spory autorytet w szatni i na pewno może być takim liderem, jakiego nam brakuje. Uważam, że ostatnim takim z prawdziwego zdarzenia liderem drużyny był Aleksandar Vuković . Od czasu, kiedy „Vuko” zakończył karierę, kogoś takiego nam brakuje.
Puentując temat, który poruszyliśmy, to nie wydaje się panu, że brakuje wam trochę umiejętności w kwestii PR-u, bo nawet jeśli w klubie wydarzy się coś dobrego, to nie dociera to do ludzi i za chwilę jest przykrywane przez nawet najmniejsze, niekoniecznie korzystne zdarzenie.
- Wiem, że jeżeli z klubu wypływają jakiekolwiek pozytywne informacje, to nie zawsze odbierane są jako takie. Nie zdziwiłbym się, gdyby komentarze do naszej rozmowy były takie, że jest to rozmowa sponsorowana.
Dużo większe emocje wywołują negatywne informacje i artykuły. Po części mam trochę żal do naszych lokalnych mediów. Zdaję siebie sprawę, ze w dużej mierze zależy im na tym, aby zaciekawić czytelnika.
Natomiast całkowicie niezrozumiałym jest dla mnie fakt, że komentarze internetowe nie są w żaden sposób moderowane.
Nie chodzi mi o krytyczne komentarze, bo każdy ma prawo do własnej oceny wydarzeń i nigdy nikomu takiego prawa nie odmawiałem, nawet jeżeli są zupełnie nie merytoryczne i nieobiektywne. Chodzi mi w szczególności o komentarze przepełnione wulgaryzmami i inwektywami.
Jest to w moim przekonaniu patologia. Dlaczego to nie przeszkadza redakcjom? Na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć.
Rozmawiali Wojciech Staniec i Wojciech Staniec II
Wasze komentarze
Nie sądzę aby dziennikarz nie zadał Mu pytań, które nurtują kibiców.
Chyba, że grają w jednej drużynie.
Jak to mówią dno dna.
Zwiekszono przychody - w jaki sposob. Odpowiedz jest w necie. 800 tys. z um jako promocja i slawne koszulki. Potem 1 mln jako dotacja um na sport zawodowy. Vive dostalo tez. Jak umiem liczyc to daje 1 800 tys czyli mamy wyjasnienie wzrostu dochodow klubu z naszych podatkow.
Skandal to zakazy na postawie listy policji. Oprocz ps. parkingowy doszedl drugi ps. kolaborant
Donpedro - napisane jasno w jakim okresie narosło zadłużenie, sprawdź kto wtedy był prezesem, dyrektorem sportowy, trenerem, jakie robiono transfery
Prawda jest taka, ze to nie glupi facet, przede wszystkim widać, że robi porządek i finanse zaczynają wyglądać dobrze o czym może świadczyć postanowienia komisji licencyjnej. Ale krzyczcie dalej krytykanci, dziwne, ze najwiecej krytyki zaczeło się pojawiać po zamieszaniu z kibicami, a moze raczej z kretynami ktorzy rzucali racami na boisko i w naszych pilkarzy, ktorych teraz tak bardzo bronią. Do tego momentu wszystko było ok, teraz wszystko jest zle. A paprocki po raz kolejny mowi, ze czeka na kibicow z ktorymi moze rozmawiac, skoro tak wam zalezy to w czym problem? Skoro ktos sie czuje nieslusznie ukarany zakazem, to w czym problem. Okazuje sie ze zakazy są zdejmowane jak tylko ktoś sie odwoła. Dziecinada
Nie pozdrawiam
Widzę ze jakaś cenzura tu obowiązuje
brak minimalnej kwoty przy podp.umow z zawodnikami-->pozyskanie 4-5 solidnych ligowców --> (optymistycznie)wywalczona górna ósemka-->zajęcie w niej najniższego choćby miejsca --> dwa razy większe pieniądze od Ekstraklasy SA na koniec ligi --> zwrot z zawodników i spora nadwyżka finansowa.
To aż trak trudne panie prezesie do ogarnięcia Pana analitycznym umysłem, że czasem trzeba zainwestować z okazją na zysk, niż kolejny rok dziadować?
Kolejne przekłamanie w wywiadzie na temat trenera - nikt racjonalnie myślący nie uwierzy w fakt, że Wilman został zatrudniony dla tego, że klub w niego wierzy. To typowy wariant oszczędnościowy - swój trener, bez większego parcia na trenowanie samodzielnie seniorów vide dużo mniejszy koszt jego umowy. Bzdura himalajska to mówienie o jakimś pomyśle na klub i realizowanie z tym trenerem założeń czy filozofii klubu. Bo czym ona ma niby być? Liczeniem na jałmużne z klubu i biedowanie z roku na rok, osłabiając regularnie klub?
Nie chce mi się komentować panów z CKSport, bo to jest kolejny wywiad "na kolanach". Prosicie tyle sie czasu o wywiad i nawet jednego niewygodnego pytania? Ups, z takim dziennikarskim nastawieniem to tylko wieszcze prace w EchuDnia, tam sami tacy bezjajeczni.
Zadaniem prezesa spólki (jakiejkolwiek) jest nie tylko cięcie kosztów, ale również dbanie o rozwój spółki. Proszę więc o informację jakich sponsorów pozyskała Korona, jak kreuje wizerunek, co pan zrobił by spółka zwiększała swoje przychody.
Mówi Pan, że nie będzie miejsca na niejasne interesy, więc proszę jasno przedstawić wydatki i przychody Korony, a wśród wydatków:
- pensje zawodników, kadry trenerskiej
- koszty administracji (w tym łącznie pensji pracowników)
- koszty wyjazdów tzn. hoteli, autokarów
- koszty ochrony na stadionie itp. jako mieszkańcy Kielc, czyli sponsorzy tego klubu mamy prawo to wiedzieć
Ubolewa Pan, że nie wiedział jak przebiegają rozmowy potencjalnego inwestora z piłkarzanu. Pan jako prezes spółki czyli ich cały czas pracodawca miał obowiązek to przygotować a może nawet wziąć udział by przekonać się jak inwestor podchodzi poważnie do kupna klubu.
Co Pan zrobił by poprawić frekwencję na stadionie? Skoro jest coraz mniej ludzi na meczach tzn., że spadają przychody, z jednej strony pan chce ciąć wszędzie, a tutaj klub traci i nie widzi pan problemu
Z powyższym punktem wiążą się ambicje. Jeśli pan zakłada, że zatka lukę po piłkarzach, którzy walnie przyczynili się do utrzymania, juniorami lub przypadkową zbieraniną, to misja utrzymania się w Ekstraklasie może się nie powieść. Pana jedyną ambicją jest tylko utrzymanie? Czy zespół niezgrany ze sobą, zebrany w ostatniej chwili jest w stanie grać taką piłkę by chciało się przyjść na mecz?
Podkreśla pan w kilku odpowiedziach, że pan decyduje o transferach. Jeśli pana zadanie to utrzymanie Ekstraklasy to w przypadku odpukać spadku poda się pan do dymisji? Tak powinno być, jeśli ktoś ma powierzone zadanie a go nie wykona . Poza tym nie byłoby już wtedy takie kasy z C+.
Proszę o zorganizowanie otwartego spotkania z sympatykami Korony. Skoro Pan twerdzi, że fora są anonimowe i dają upust flustracji proszę o podanie jakiegoś terminu i wtedy chętnie osobiście przyjdę z listą pytań. Niech się pan wulgaryzmów nie obawia, kulturalnie to będzie, byle tylko Pan odpowiadał na pytania wprost a nie wymijająco.
Chodziło mi o pracę z młodzieżą w tych klubach i efekty tej pracy na boiskach ekstraklasy
Panie Paprocki kibiców powinien Pan traktować jak partnerów biznesowych, a nie jak zło konieczne.
Dopóki Pan tego nie zrozumie sukcesu nie będzie.
Może cyfry całkowicie przysłaniają Panu ogląd sytuacji panującej w klubie, a nie dostrzega Pan typowo ludzkich.
Życzę powodzenia.
Nic nowego pan nie powiedział i nic interesującego. A proszę poczytać także prasę sportową polską i sportowe portale ogólnopolskie - tam z działań w Koronie opowiadają żarty i dowcipy. Gratuluję dobrego samopoczucia.
Proszę też przeanalizować funkcjonowanie klubu Vive Tauron Kielce -wiem, że to inna dyscyplina, inne pieniądze, ale też i profesjonalizm oraz kompetencja .
Cz coś z twojej "sieczki" wynika mądralo?.
Też do kielczanin23
Wywiad z właścicielem Dumy 13.06. w Rozmowie Dnia w RK Kielce. Rzecz jasna chodzi o zmiany właścicielskie w Koronie.
Epopei ciąg dalszy, wiatr w żagle zawiał...
a moze ten wlasciciel tak nieudolnie szuka tego sponsora od paru lat zeby go specjalnie nie znalesc?