Vive o krok od zwycięstwa w Lidze Mistrzów... W najważniejszej akcji meczu zawiódł Reichmann
To miał być łatwy pojedynek. Faworytem spotkania, mimo że mecz był rozgrywany w Skandynawii, byli mistrzowie Polski. Zawodnicy Vive Tauronu Kielce nie mogli jednak cieszyć się z kompletu punktów. Po niesamowitej końcówce i niewykorzystanym rzucie karnym Tobiasa Reichmanna, gracze z Kielc tylko zremisowali z IFK Kristianstad 35:35.
Czwartkowy mecz rozpoczął się dla kielczan fatalnie. Goście na boisko wyszli rozkojarzeni, co natychmiast zostało obnażone przez przedstawicieli drużyny ze Szwecji. Po pięciu minutach było 5:1 i czas po raz pierwszy w meczu musiał wziąć Talant Dujszebajew. Rozmowa pomogła, żółto-biało-niebiescy zaczęli grać lepiej, choć na doprowadzenie do wyrównania trzeba było poczekać dziewięć minut. Wtedy było 9:9, a chwilę wcześniej z prawa przerwy skorzystał trener IFK, Ola Lindgren.
To był dynamiczny mecz, a obie drużyny niezbyt dobrze radziły sobie w obronie, czego efektem była duża ilość zdobytych bramek. Po kwadransie na boisku pojawili się kieleccy „rezerwowi”, m.in. Michał Jurecki, Paweł Paczkowski, Ivan Cupić czy Manuel Strlek. I gra Vive zaczęła wyglądać lepiej, w 22. minucie było 16:13 dla mistrzów Polski.
Wtedy IFK przeprowadził ofiarny szturm - skuteczny, bo Szwedzi doprowadzili do wyniku remisowego. Końcówka pierwszej połowy należała jednak do Vive. Ekipa Talanta Dujszebajewa ostatecznie wygrała tę część dwiema bramkami.
To była niezła zaliczka do walki o spokojne zwycięstwo po przerwie. Nie wyszło. Gra kieleckiej drużyny była szarpana, chaotyczna. Wystarczyły dwie minuty, by Szwedzi mogli cieszyć się z wyrównania. Przez długi czas walka na parkiecie była wyrównana, wynik długo oscylował wokół remisu. W 40. minucie na ławkę kar powędrował Denis Buntić, a po chwili gracze Lindgrena prowadzili 24:22. Na szczęście, dzięki świetnej postawie w bramce Sławomira Szmala (jedna z najjaśniejszych postaci tego meczu), tę stratę udało się szybko zniwelować. A gol Tobiasa Reichmanna dał gościom jednobramkowego prowadzenie.
Na tym nie skończyły się problemy mistrzów Polski. Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie, a umiejętnie prowadzeni przez swojego trenera szczypiorniści IFK w 49. minucie znów prowadzili dwoma trafieniami. Co gorsza, mimo usilnych starań kielczan, gospodarze utrzymywali tę przewagę. A nawet ją powiększyli – w 25. minucie było 32:29.
Ale Vive nie odpuszczało. Przyjezdni zwarli szyki w defensywie, a w ataku nie marnowali swoich okazji. W 58. minucie Uros Zorman, po świetnej, indywidualnej akcji, zdobył gola na 34:34. Gospodarze zdołali odpowiedzieć trafieniem, ale natychmiast do siatki IFK piłkę skierował też Michał Jurecki. Ostatnia minuta spotkania przyniosła ogromne emocje, zwłaszcza, że tuż przed jej rozpoczęciem czas wziął Lindgren. Przy piłce byli Szwedzi, ale mimo bardzo długiego konstruowania akcji i częstego przerywania gry przez sędziów, gospodarze nie zdołali pokonać Marina Sego.
Pozostało dziesięć sekund do końca spotkania. Wtedy czas wziął Dujszebajew. Kielczanie przeprowadzili świetną akcję, Michał Jurecki trafił do siatki, ale wcześniej był faulowany. Decyzja – rzut karny. Piłkę w ręce złapał Tobias Reichmann i niestety – jego rzut został zatrzymany przez Nebosje Simicia, golkipera IFK Kristianstad.
Kolejny mecz Vive Tauronu - ligowy - w sobotę. Kielczanie zmierzą się tego dnia na wyjeździe z MMTS-em Kwidzyn (godz. 17.30).
IFK Kristianstad – Vive Tauron Kielce 35:35 (17:19)
Kristianstad: Larsson L., Simic - Bjornsen 3, Lagergren, Larsson J., Dahlin 5, Jepson, Tollbring 4/2, Pettersson 5, Jamali 9, O`Sullivan 2, Nilsson, Hanisch, Eriksen, Lindskog, Gudmundsson 7.
Kary: 6 min
Vive: Szmal, Sego - Buntić 8, Jurecki 4, Jachlewski, Zorman 4, Bielecki 1, Strlek 1, Cupić 6/3, Aquinagalde, Chrapkowski, Reichmann 9/4, Kus, Vujovic, Paczkowski 2.
Kary: 6 min
Wasze komentarze
Zawiedli wszyscy inni przez 60 minut-łącznie z trenerem.
Jurecki..........-a Bieleckim nie będę wspominał.
owszem-ale jakby nie on to ten mecz byłby w du*** z 6-8 w plecy
Mam smutną wiadomość i baaardzo chciałbym się mylić. Uważam jednak, że nie zagramy w F4. Mamy kilku kontuzjowanych graczy, których natura jest taka że często są kontuzjowani, a pomimo długiej ławki nie mamy zmienników prezentujących równy, światowy poziom. Są przebłyski, ale na tym poziomie rozgrywek musi to być forma nie spadająca poniżej pewnego poziomu. Musi być zgranie, musi być koncentracja - takze u tych światowych liderów jak Julen czy Uros. Jak nazwać podanie przy wznowieniu na nogę Urosa. Przechwyt Szwedów i gol do pustej bramki.... Ręce opadają!
Nie przekonuje mnie także trenejjro Talant. Bardzo go lubię, ale te jego 15 minutowe rotacje doprowadzają mnie do szewskiej pasji, zwłaszcza w sytuacji w której widać, że w danym ustawieniu personalnym zespołowi idzie jak po maśle i są w gazie. Nie ważne. Zegarek: 15 minut - zmiana.
Czy Lijewski w kontrakcie ma L4 wpisane czy może się mylę.
Przecież gościu jest więcej na L4 niż na boisku a kasę bierze niebotyczną-największą ze wszystkich.