Rozegrał dwa mecze z zerwanym mięśniem. I nawet o tym nie wiedział…
Ciężko pogodzić się z faktem, że dla Grzegorza Tkaczyka sezon 2015/2016 dobiegł końca. Słowa samego zawodnika mogą szokować, ale są zarówno dowodem na to, że piłka ręczna to sport dla najtwardszych organizmów. - Uraz barku przyszedł w meczu z Płockiem. Przy jednym z rzutów poczułem bardzo duży ból. Przez kolejne dwa mecze z Koldingiem grałem z zerwanym mięśniem, nawet o tym nie wiedząc - przedstawia kapitan żółto-biało-niebieskich.
- Mecz z Vardarem oglądałem z trybun i wszystko wskazuje na to, że do końca sezonu będę oglądał spotkania z tego miejsca. Niestety potwierdził się dla mnie najczarniejszy scenariusz. We wtorek przejdę operację barku, ponieważ mam zerwany mięsień nadgrzebieniowy. To oznacza sześć miesięcy przerwy - mówi popularny „Młody”.
Gra z mikrourazami jest dla szczypiornistów chlebem powszednim. Trudno jednak uświadomić sobie, jak zawodnik był w stanie występować przez dwa tygodnie pomimo tak poważnej kontuzji. - Bark bolał bardzo praktycznie przy każdym moim rzucie, których mimo wszystko oddawałem niewiele. W dniu po meczu nie mogłem w zasadzie podnieść ręki, więc jadąc do Poznania wiedziałem o tym, że coś jest mocno zepsute. Nie sądziłem tylko, że będzie to aż sześć miesięcy - stwierdza 34-letni kapitan Vive.
- Lekarz, z którym rozmawiałem w poniedziałek w Poznaniu, powiedział, że musiałby się zdarzyć jakiś cud w trakcie operacji, żebym zagrał jeszcze w tym sezonie. Licząc tak matematycznie - mamy początek grudnia, czyli wychodzi akurat na maj, a to już jest praktycznie po rozgrywkach. Jestem na to przygotowany psychicznie - twierdzi Tkaczyk.
„Młody” ocenia także sobotnie widowisko, w którym kielczanie pokonali Vardar Skopje 23:20: - Aż przyjemnie było patrzeć na ten mecz. Wydaje mi się, że powinniśmy wygrać to spotkanie nawet dziesięcioma trafieniami, ale w pewnym momencie sędziowie troszeczkę na to nie pozwolili i zaczęli kontrolować swoimi decyzjami przebieg tego meczu. Bez dwóch zdań ten pojedynek był kapitalny – opisuje.
- Cały zespół, a przede wszystkim gra w defensywie, zasłużyła na ogromne pochwały. W dodatku Sławek Szmal w bramce oraz bardzo mądra postawa w ataku sprawiły, że przyjemnie było oglądać to starcie. Atmosfera w trakcie zawodów oraz oprawa przed meczem była naprawdę wspaniała. Aż ciarki pojawiły się na mojej skórze. To było coś niesamowitego - dodaje zawodnik mistrzów Polski.
Wraz z zakończeniem sezonu, kontrakt Grzegorza Tkaczyka dobiega końca. Ciężko przewidzieć, jak dalej potoczy się kariera kapitana żółto-biało-niebieskich. - To będzie koniec mojego kontraktu i zobaczymy, co dalej - krótko kwituje zawodnik mistrzów Polski.
Jeżeli stan zdrowia nie pozwoli Tkaczykowi wrócić w tym sezonie na parkiet, to niewykluczone, że 22 listopada w zwycięskim starciu z KIF Kolding, kibice po raz ostatni oglądali występ „Młodego” w Hali Legionów.
- Chciałbym powiedzieć, że nie. Liczę na to, że uda powrócić się w końcówce sezonu, ale to wszystko zależy od tego, jak przebiegnie operacja i rehabilitacja. Trudno na dzień dzisiejszy cokolwiek powiedzieć. Mam nadzieję, że będę miał okazję pożegnać się z naszymi kibicami z perspektywy parkietu - podsumowuje Tkaczyk.
fot. Patryk Ptak
Wasze komentarze