Liga Mistrzów w Hali Legionów po raz ostatni w tym roku. Stawka ogromna
W najbliższą sobotę Champions League będzie gościć w Kielcach po raz ostatni tego roku. Finalny pojedynek w Hali Legionów zapowiada się niezmiernie interesująco, ponieważ do stolicy Świętokrzyskiego przyjeżdża Vardar Skopje. Kielczanie chcą mu udowodnić, że wyjazdowa porażka dziesięcioma trafieniami była wypadkiem przy pracy. Poza niewyrównanymi rachunkami, spotkanie będzie się toczyło o jeszcze wyższą stawkę - przegrana w tym starciu praktycznie przekreśli szansę na zajęcie czołowego miejsca w grupie B.
W 6. kolejce czerwono-czarni zmiażdżyli we własnej hali podopiecznych Tałanta Dujszebajewa. Wysokie zwycięstwo 34:24 było dla Macedończyków dobrym prognostykiem przed dwumeczem z Barceloną. Ponadto przewaga Vardaru nad żółto-biało-niebieskimi wzrosła do czterech punktów. Była to pierwsza porażka Vive w historii starć obu zespołów. W poprzedniej kampanii to kielczanie dwukrotnie okazywali się lepsi od podopiecznych Raula Gonzaleza.
- W naszej hali wygraliśmy z Vive różnicą dziesięciu goli, więc logiczne, że teraz myślimy o ponownym zwycięstwie w Kielcach. Jednak oni będą chcieli powtórzyć wygraną z poprzedniego sezonu, kiedy ograli nas u siebie w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. To będzie bardzo ciężki mecz - twierdzi rozgrywający Vardaru, Filip Lazarov.
Na nieszczęście ekipy Raula Gonzaleza, oba spotkania pomiędzy Vardarem a Barceloną zakończyły się zwycięstwem Hiszpanów. W pierwszym meczu Katalończycy wygrali we własnej hali 31:30. Tydzień później czerwono-czarni ulegli przed własnymi kibicami 25:27, a tym samym ich strata do obrońców trofeum powiększyła się do trzech „oczek”. Jednocześnie przy równoległych dwóch zwycięstwach Vive Tauronu Kielce z duńskim KIF Kolding, mistrzowie Polski zrównali się punktowo z Macedończykami.
- Dwumecz z Barceloną za nami. Nie mamy zbyt wiele czasu na rozpamiętywanie tych porażek. Teraz myślimy już o Kielcach. Naszym zadaniem jest gra na maksimum możliwości bez względu na wszystko. Jedziemy do Polski, aby wygrać. To będzie bardzo ważny mecz, w dużej mierze decydujący o drugiej pozycji w grupie. Ta lokata ustawiałaby nas w bardziej uprzywilejowanej sytuacji po wyjściu z grupy - uważa Lazarov.
- Przeanalizowaliśmy materiał z ich ostatniego meczu w Lidze Mistrzów przeciwko Kolding, gdzie Vive po ciężkim starciu wygrało. Myślę, że wyrównany mecz był bardziej zasługą świetnej postawy Duńczyków, niż jakiegoś kryzysu w szeregach kielczan. Jedyne pytanie, czy do starcia z nami będzie gotowy ich prawy rozgrywający, Krzysztof Lijewski, który miał problemy ze zdrowiem. Czas pokaże - dodaje kapitan Vardaru.
O ile występ sobotni występ „Lijka” nie jest zagrożony, o tyle Tałant Dujszebajew nie będzie mógł skorzystać z innego swojego rozgrywającego, Grzegorza Tkaczyka. Pod znakiem zapytania stoją również występy Michała Jureckiego oraz Denisa Bunticia.
W obozie Macedończyków również brakuje kilku graczy. Zawodnicy Vardaru wylądowali na lotnisku w Krakowie w piątek około godziny 11. Trener Raul Gonzalez zabrał ze sobą szesnastu zawodników, jednak na pokładzie samolotu zabrakło rozgrywającego Igora Karacicia oraz bramkarza Petera Angelova, których wyeliminowały kontuzje.
Początek pojedynku pomiędzy Vive Tauronem Kielce a Vardarem Skopje zaplanowano na sobotę, 28 listopada o godzinie 16. Zapraszamy na nasz portal, gdzie przeprowadzimy relację na żywo z tego pojedynku.
fot. Patryk Ptak
Wypowiedzi: rkvardar.com.mk
Wasze komentarze