Kiedyś napisałem, że żółto-czerwona jest tylko Korona… Brat odezwał się po minucie
Korona Kielce przygotowuje się do wyjazdowego starcia z Jagiellonią. Żółto-czerwonym nigdy nie grało się zbyt dobrze w stolicy Podlasia, ale w marcu tego roku przełamali impas i po raz pierwszy sięgnęli tam po trzy punkty. - Ja mam stamtąd miłe wspomnienia, tym bardziej, że jadę do rodzinnego Białegostoku. Stamtąd pochodzi moja mama, a mam tam też ciocię, babcię, braci i siostrę – przedstawia bramkarz „złocisto-krwistych”, Zbigniew Małkowski.
Na północny wschód Polski nie uda się za to zorganizowana grupa kibiców z Kielc z powodu zakazu wyjazdowego. - My jesteśmy tylko zawodnikami, którzy biegają po tym zielonym placu. A to, jak kibice zachowują się na trybunach, to nie jest przedmiot od nas zależny. W Zabrzu byli w nielicznej grupie, ale byli – kwituje golkiper, dodając: - Cóż, będziemy sobie musieli poradzić z nieprzychylnością całego stadionu w stosunku do naszego zespołu. Myślę jednak, że taka sytuacja też nas nakręca i nieraz pokazywaliśmy, że dajemy radę.
Czy Małkowski może liczyć w sobotę na wsparcie wspomnianych wcześniej członków swojej rodziny? - Będą kibicować, ale tej drugiej żółto-czerwonych drużynie. Kiedyś napisałem na Facebooku, że żółto-czerwona jest tylko Korona, a brat odezwał się po minucie: „Jak to? Jest jeszcze Jagiellonia”. Oni będą kibicować rywalom, ale mnie to dodatkowo nakręca, żeby strzelić im małego prztyczka – wyjaśnia zawodnik kielczan.
Ponad cztery lata temu, bramkarz żółto-czerwonych doznał w wyjazdowym starciu z białostoczanami bolesnej kontuzji. - Chyba jeszcze nie przegrałem w Białymstoku, jak występowałem na boisku. Nos co prawda złamałem, ale takie rzeczy się zdarzają. Ja już tego nie pamiętam, a i nie ma tam też zawodnika, który się do tego przyczynił [Tomasza Kupisza – red.] – odpiera.
Jak ogółem przedstawiają się nastroje w ekipie z Kielc? - Mamy dobre humory i dobrą dyspozycję. Myślę, że w Białymstoku coś strzelimy, a nic nie stracimy. Trenerzy mają już plan na Jagiellonię i go wdrażają. Jesteśmy gotowi, by stoczyć żółto-czerwone derby – zapewnia Małkowski.
Starcie z białostoczanami będzie dla kielczan pierwszy spotkaniem rewanżowym w fazie zasadniczej Ekstraklasy. - Za nami pierwsza runda, a przed nami kolejna. Fajnie, że tracimy mało bramek, ale mamy świadomość, że teraz czas na drugą rundę. Do tej pory zespoły grały na sto procent, ale teraz nie będzie już takiego podejścia, że jeśli przegramy, to w kolejnym meczu sobie odbijemy – nie ma wątpliwości 37-latek.
- Tych spotkań będzie coraz mniej. Zagramy jeszcze sześć kolejek, a na wiosnę zostanie dziewięć, więc bardzo mało. A wiemy, jak tabela się układa i jak zespoły, które miały i mają duże ambicje, będą chciały się odbić – zaznacza bramkarz.
Klub z Podlasia nie zwyciężył już sześciu spotkań z rzędu. Ostatni raz cieszył się z trzech punktów dwa miesiące temu. - Tak jak teraz dziennikarze mówią, że Jagiellonia jest w dołku, tak trzeba pamiętać, że ten dołek może się skończyć. Ja liczę na to, że jeśli oni z niego wyjdą, to w kolejnym meczu, a nie w tym, co nas czeka. My jedziemy tam po trzy punkty i chcemy kolejny raz wracać z podróży z uśmiechem na twarzy – przedstawia golkiper.
- Dobrze wiemy, jaki jest trener Michał Probierz. On w każdym meczu chce od swoich podopiecznych wycisnąć maksa. Tak będzie również w tym przypadku – podkreśla zawodnik żółto-czerwonych.
Przed dwoma tygodniami na Podlasiu zwyciężył rewelacyjny lider z Gliwic. - Oczywiście możemy spojrzeć na ostatni mecz i zobaczyć, że Piast wygrał tam 2:0 i miał spotkanie pod kontrolą. Ale warto również pamiętać, że teraz Jagiellonia oddała dużo reprezentantów kraju. Koledzy dopiero zjeżdżają do klubu – kwituje bramkarz.
- Mamy jakiś handicap, ale nie możemy się tym podniecać i zadowalać. Białystok to ciężki teren, a nam nigdy się tam łatwo nie grało – uważa Małkowski.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze