Szmal w bramce z 50-procentową skutecznością: Szczerze, to nie jest dla mnie szczególnie ważne...
Głównym architektem sobotniego zwycięstwa nad Orlenem Wisłą Płock był bramkarz mistrzów Polski, Sławomir Szmal. Płocczanie nie potrafili znaleźć drogi do bramki „Kasy”, który zanotował 50-procentową skuteczność interwencji. Sam zainteresowany podchodzi z dużym dystansem do swojej znakomitej postawy w bramce. - Dziękuję za pochwały. Szczerze, to nie jest dla mnie szczególnie ważne, jaką miałem procentową skuteczność... - kwituje jednak krótko bramkarz Vive.
Podopieczni Tałanta Dujszebajewa podchodzili do meczu z „Nafciarzami” z wieloma własnymi problemami. Niezadawalające wyniki w Lidze Mistrzów oraz kontuzje kilku ważnych zawodników nie były dobrym prognostykiem przed spotkaniem z drugą siłą polskiego handballu, która do sobotniego spotkania nie straciła w lidze nawet punktu.
- Przed meczem to spotkanie zapowiadało się bardzo ciężko, a wszystko za sprawą kontuzji. Na pewno dla nas bardzo niekorzystnym faktem było to, że Marin [Sego - red.] nie wystąpi z powodu kontuzji. Jest to świetny bramkarz i na pewno zna zespół z Płocka dużo lepiej ode mnie. Ostatnia przegrana na wyjeździe z Vardarem również niczego dobrego nie wróżyła - wymienia bramkarz mistrzów Polski.
- Pamiętajmy, że Płock prezentuje się w tym sezonie całkiem nieźle zarówno w lidze polskiej, jak też w Champions League. To było ciężkie spotkanie, które decydowało o tym, kto będzie liderem po pierwszej części rundy zasadniczej - kontynuuje Szmal.
Bohater sobotniego spotkania nie mógł więc w sobotę liczyć na wsparcie swojego kolegi z bramki, Marina Sego. Doświadczony bramkarz kielczan jak zawsze podchodzi do wszelkich problemów z dużym dystansem i chłodną głową. - Z jednej strony bez Marina presja jest może i większa, ale nie jestem postawiony w takiej sytuacji ani po raz pierwszy, ani po raz ostatni. Z racji mojego wieku zdarzało się to już kilkukrotnie. Nie sądzę więc, żeby było to czymś nadzwyczajnym - tłumaczy 37-latek.
Szansę na występ w tak prestiżowym spotkaniu dostał młody bramkarz Vive, Krzysztof Markowski. Wychowanek żółto-biało-niebieskich zmienił w końcówce spotkania właśnie Sławomira Szmala, notując przy okazji skuteczną interwencję. - Nastawiłem się na 55 minut, ponieważ chciałem wpuścić Krzysztofa do bramki, no i to się udało - twierdzi „Kasa”.
Drugim bohaterem sobotniego spotkania bezsprzecznie został Karol Bielecki. „Nafciarze” nie potrafili znaleźć sposobu na potężne rzuty 33-latka. Pewny siebie Bielecki trafiał do bramki praktycznie z każdej pozycji, a jego licznik zatrzymał się na dwunastu trafieniach.
- Karol jest świetnym zawodnikiem, który potrzebuje pewności i w tym meczu ją dostał. Dzisiaj rzucał przede wszystkim po tych drogach poruszania, które najbardziej mu odpowiadają. W ciągu sześćdziesięciu minut pokazał swoją moc - uważa Szmal. - Dla nas były to niezwykle cenne bramki. Nawet wtedy, gdy nasza gra nie do końca dobrze się układała w ataku, to był z nami Karol Bielecki, który rzucał bramki nawet z jedenastego, czy dwunastego metra - podsumowuje „Kasa”.
fot. Anna Benicewicz-Miazga
Wasze komentarze