Mówi człowiek-diesel: Nasza gra chwilami wygląda... Tu musiałbym „wypikać” to słowo
Na próżno szukać wolnych miejsc na sobotnie spotkanie pomiędzy Vive Tauronem Kielce a Barceloną. Bilety już dawno zostały sprzedane, co cieszy podopiecznych Talanta Dujszebajewa. - Myślę, że w sobotę nie będzie decydowała tylko taktyka. Gramy w Hali Legionów i równie ważne będzie poświęcenie, charakter i oddanie na parkiecie. Wiem, że trybuny wypełnią się po brzegi, a nasi kibice będą nas wspaniale dopingować i pomogą nam zdobyć dwa punkty - ocenia rozgrywający Vive, Uros Zorman.
Mistrzowie Polski potwierdzają słowa swojego trenera, który przed rozpoczęciem rozgrywek zapewniał, że wraz z rozwojem sezonu, forma jego podopiecznych będzie rosła. Przykładem tego jest właśnie Zorman, który pomimo słabszego początku sezonu, w każdym kolejnym spotkaniu prezentuje się coraz lepiej. - Jestem już trochę stary i rozkręcam się powoli jak diesel, mówiąc żartobliwie. Również czuję to, że z treningu na trening jestem coraz lepszy. Mam nadzieję, że cały zespół poradzi sobie w spotkaniu przeciwko Barcelonie. Zawsze powtarzam, że w Kielcach nie liczę się tylko ja, bądź „Kasa” [Sławomir Szmal - red.], „Dzisiuś” [Michał Jurecki - red.], czy ktokolwiek inny. Jesteśmy zespołem i gramy razem - tłumaczy 35-latek.
W minioną sobotę kielczanie dali prawdziwy popis handballa, deklasując we własnej hali mistrzów Szwecji 35:27. - Z Kristianstad zagraliśmy jak prawdziwa drużyna. Rzucaliśmy na bramkę nie po jednym, bądź dwóch podaniach. Konstruowaliśmy akcję podając wcześniej siedem, a nawet osiem razy. Wtedy robi się więcej przestrzeni w defensywie rywala i możemy pozwolić sobie na więcej. W meczu ze Szwedami byliśmy bardzo silnym teamem. Jeżeli będziemy tak grali, to mogę otwarcie przyznać, że stać nas na Final Four, a nawet na zwycięstwo Ligi Mistrzów - twiedzi Zorman. - Zdarzają się jednak momenty, kiedy pojawia się w naszej grze zbyt dużo indywidualności i łatwo tracimy piłkę. Wtedy nasza gra wygląda... w tym momencie wypadałoby „wypikać” to słowo - dodaje Słoweniec.
- To cieszy, że dajemy takie sygnały i mam nadzieję, że podtrzymamy dobrą dyspozycję. Optymistycznym akcentem jest to, że z meczu na mecz gramy nieco lepiej. To nam pomaga, szczególnie przed Barceloną, która jest najlepszym zespołem w historii piłki ręcznej. Sama nazwa klubu może przyprawić o gorączkę - kontynuuje zawodnik żółto-biało-niebieskich.
Przed rozpoczęciem rozgrywek mistrzowie Hiszpanii dokonali kilku zmian kadrowych. Najważniejszą jest na pewno odejście Nikoli Karabaticia i pozyskanie w jego miejsce Filipa Jichę. - Każdy zespół, który zmienia zawodnika jest trochę inny. Zastąpili Nikolę, Filipem Jichą, a w dodatku ostatnio pożegnali się z Siarheiem Rutenką. Karbatić na pewno jest ikoną piłki ręcznej, ale trzeba zaznaczyć, że Barcelona nie składała się tylko z jego osoby. To zespół z szesnastoma zawodnikami i każdy tam musi prezentować się jak najlepiej i dawać z siebie wszystko. Czas pokaże, czy były to dobre decyzje, aczkolwiek ja nie jestem od tego, aby to oceniać - kwituje rozgrywający.
Słoweniec występował w latach 2006-2009 w hiszpańskim Cuidad Real. W ciągu kilku lat gry na tamtejszych parkietach, mógł zmierzyć się kilkukrotnie przeciwko sobotniemu rywalowi kielczan. - Styl gry Barcelony wciąż pozostał niezmienny. Co prawda z Nikolą mogli liczyć na to, że w trudnych momentach on weźmie na siebie ciężar gry i rzuci bramkę. Ale z Jichą ich gra wygląda również dobrze. Barcelona gra widowiskowo bez względu na to, czy w klubie jest Karbatić, czy nie. Grałem w Hiszpanii trzy lata i zawsze były to bardzo ciężkie zawody. Każdy mecz był inną historią, ale atmosfera zarówno w domu, jak i na wyjeździe była niezwykła. Mecze przeciwko Barcelonie są wyjątkowe i zupełnie inne od pozostałych spotkań - podsumowuje Zorman.
Sponsor meczu Vive - Barcelona: