Kielczanie przyznają: błędy w obronie zadecydowały o porażce
Zespół Vive Tauronu Kielce będzie chciał jak najszybciej zapomnieć o pierwszym spotkaniu w Lidze Mistrzów. Rozczarowani kielczanie przyznają, że ich gra na Węgrzech pozostawiała wiele do życzenia. - Trzeba szczerze powiedzieć, że przegraliśmy ten mecz w momencie naszej przewagi sześciu na pięciu. Mieliśmy na boisku o jednego zawodnika więcej, a straciliśmy w minutę trzy bramki. Nie mogliśmy sobie z nimi poradzić w obronie. Grali z nami lepiej w osłabieniu niż grając normalnie sześciu na sześciu i to było kluczowe - tłumaczył po meczu drugi trener kielczan, Tomasz Strząbała.
Mistrzowie Polski przyjechali na Węgry bez Mateusza Kusa, Mariusza Jureckiego oraz Piotra Chrapkowskiego. Brak tych graczy w konsekwencji przyczynił się do słabej postawy szczególnie w obronie. - Będę musiał obejrzeć powtórki, ale powodem naszej słabej gry w defensywie jest sytuacja w jakiej się obecnie znajdujemy. To był pierwszy poważny mecz Krzyśka Lijewskiego na środku obrony, ale nie możemy na niego zrzucać winy. Wszyscy bierzemy odpowiedzialność za wynik. To była nasza decyzja, żeby tam zagrał i błąd leży bardziej po naszej stronie, niż po jego - twierdzi trener.
Przed najbliższym spotkaniem Champions Leaugue sytuacja kadrowa kielczan wciąż nie sytuuje się najlepiej. - Nie wiemy na dzień dzisiejszy, czy Kus wróci na mecz z Montpellier. Bardzo chcemy, aby tak się stało, ale nie możemy mówić, że przegraliśmy jeden mecz i nie wierzymy już w naszych chłopaków - ocenia Strząbała.
- W naszym podejściu nic się nie zmienia. Jeżeli na najbliższy mecz wyjdziemy bardziej zmotywowani, a w naszą grę włożymy więcej taktyki, zwłaszcza w grę obronną, to na pewno z Francuzami zwyciężymy. Chcemy tego dokonać, ponieważ jest to jedyny zespół, który ograł nas w ubiegłych rozgrywkach w Hali Legionów - kwituje trener żółto-biało-niebieskich.
Z Szeged Krzysztof Węglarczyk
fot. Anna Benicewicz-Miazga
Sponsor wyjazdu do Szeged:
Wasze komentarze