Bartosz Jurecki: Były fragmenty, gdzie pokazywaliśmy się z dobrej strony
Dotkliwa porażka dolnośląskiej drużyny powoduje, że jej zawodnicy będą chcieli jak najszybciej zapomnieć o wtorkowym spotkaniu w Kielcach. Warto docenić jednak postawę gości, którzy w mocno osłabionym składzie wytrzymali zawrotne tempo pojedynku z mistrzami Polski. - Ciężko coś powiedzieć, kiedy przegrywa się dziesięcioma bramkami. Po raz kolejny pokazaliśmy charakter, serce i wole walki, ale niestety to trochę za mało na drużynę z Kielc. Kiedy porażka jest tak znaczna to ciężko stwierdzić, że możemy być z siebie zadowoleni. Vive zasłużenie wygrało to spotkanie, chociaż były fragmenty, gdzie pokazywaliśmy się z dobrej strony – ocenia po meczu obrotowy Chrobrego, Bartosz Jurecki.
- Popełniliśmy za dużo błędów pod koniec pierwszej polowy. Na początku wynik ciągle oscylował w granicy trzech, czterech bramek. Po trzech głupich błędach rywale uciekli nam juz na siedem goli. W drugiej połowie nasze błędy się powielały i przegrywaliśmy juz nawet dwunastoma trafieniami. Na szczęście potem nasza gra przebiegała juz bardziej składnie, trzymaliśmy się swoich zagrań i to w końcówce przynosiło efekty – kontynuuje kołowy Chrobrego.
Głogowianie przyjechali do Kielc w zaledwie jedenastoosobowej kadrze. Już na początku sezonu kontuzje wykluczyły kilku podstawowych zawodników Chrobrego. - Brak Tomka Rosińskiego to bardzo duża strata. Kierownictwo klubu podejmuje pewne działania w celu poszerzenia naszej wąskiej kadry - tłumaczy trener Piotr Zembrzuski. - Póki co musimy sobie radzić bez niego i po dzisiejszym spotkaniu widać, że mimo wysokiego tempa zawodnicy poradzili sobie kondycyjnie. Nawet w tak okrojonym składzie można grać na wysokich obrotach – dodaje.
We wtorkowym spotkaniu w Hali Legionów doszło do jeszcze jednego ciekawego starcia. W drużynie Vive występował Michał Jurecki, natomiast dolnośląską drużynę reprezentował jego starszy brat, Bartosz. W pojedynku między braćmi Jureckimi, to zawodnik Chrobrego musiał uznać wyższość młodszego Michała. - Nie było miedzy nami większych zgrzytów. Kilka razy powalczyliśmy jak normalni zawodnicy, każdy grał o zwycięstwo dla swojej drużyny. Grywaliśmy przeciwko sobie już w Bundeslidze. Najważniejsze, ze nikomu nic się nie stało, a ja życzę jemu i drużynie Vive wszystkiego dobrego w Lidze Mistrzów – kwituje głogowski obrotowy.
fot. Anna Benicewicz-Miazga